To nie Red Bull wskazuje na Ferrari
Dr Helmut Marko zaprzeczył, że to Red Bull naciska na FIA, aby federacja sprawdziła legalność rozwiązań zastosowanych w jednostce napędowej F1 ekipy Ferrari.
Szef Red Bull Racing - Christian Horner mówił niedawno dla Auto Motor und Sport: - Wysłaliśmy szereg pytań do FIA, ale nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi.
Na padoku krążą w tej kwestii różne teorie. Jedna z nich sugeruje, że Ferrari uzyskuje z akumulatorów do zasilenia swojego napędu 160, a nie 120 kilowatów energii. Inna głosi, że w silniku magazynowane jest paliwo i dopiero wykorzystywane w najważniejszych momentach. Trzecia plotka to powracający temat spalania dodatkowego oleju.
- Musieli wymyślić coś bardzo sprytnego - cytuje swojego rozmówcę Auto Motor und Sport. - Jeśli to jednak okaże się zgodne z przepisami, to czapki z głów.
W każdym razie Marko przyznaje, że przewaga Ferrari w zakresie mocy silnika jest znaczna.
- Mówimy o jakichś 40 kW (54 KM) przekazał Marko dla Auto Bild. - Jednak to dotyczy tylko pojedynczego okrążenia. Szczególnie w kwalifikacjach, w Spa i Monzy, różnica w prędkości była wyraźnie widoczna.
To jednak nie Red Bull jest siłą napędową oskarżeń pod adresem włoskiego producenta.
- To nie my wskazujemy palcem na Ferrari. To Renault i Mercedes - przekazał.
Delegat techniczny FIA - Jo Bauer mówił ostatnio o rozwiązaniach technicznych Ferrari: - Jak dotąd wszystko jest zgodne z przepisami.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.