Dakar: Mówią po 3 etapie
Komentarze i opinie uczestników 45. Rajdu Dakar po trzecim etapie rywalizacji.
Autor zdjęcia: Red Bull Content Pool
KUBA PRZYGOŃSKI: - Trzeci odcinek za nami, rozpoczęliśmy go z 30. pozycji, po wczorajszych problemach więc trasa, którą pokonywaliśmy była już bardzo zniszczona. Niemniej jednak jechaliśmy dobrym tempem, cały czas trzymając gaz. Podczas odcinka przez cały czas padał deszcz i organizator na 377 km zatrzymał zawody z powodu trudnych warunków pogodowych, ale w samochodzie nie mieliśmy z tym problemów.
MARTIN PROKOP: - To miał być jeden z najdłuższych etapów, ale przez deszcz nie dało się dalej jechać. Woda była dosłownie wszędzie! Jesteśmy blisko czołowej dziesiątki. Czekamy, co się wydarzy, bo cały biwak jest pod wodą.
SZYMON GOSPODARCZYK: - Zupełnie mokrzy i przemarznięci w końcu dotarliśmy na biwak w Ha’il. Kolejny niesamowicie trudny etap za nami. Odcinek specjalny został dzisiaj przerwany, w naszym przypadku był to 335 kilometr ścigania. Zaczęło się dla nas dobrze. Jechaliśmy fajnym tempem, wszystko przebiegało zgodnie z planem, ale wtedy… znowu złapaliśmy kapcia. Wymieniliśmy go bardzo szybko i sprawnie, ruszyliśmy… i kilometr później złapaliśmy następnego. Nawet nie wiemy o co uderzyliśmy. Znowu szybko go zmieniliśmy i pojechaliśmy. Na kolejnych kilometrach mieliśmy znowu dobre, szybkie tempo - wtedy zaczął padać deszcz. Oczywiście my w naszych Can-Amach nie mamy przednich szyb, więc dla nas to było tym bardziej wymagające. W pewnym momencie opady się nasiliły i była taka ulewa, że na trasie porobiły się ogromne kałuże. Raz, że nie było widać żadnych śladów, a dwa, że nie było widać, czy w tych ogromnych kałużach nie ma ukrytych jakichś głazów, ale powiem szczerze - tutaj bardzo pomogło nam doświadczenie z Baja Poland, bo w tym momencie zaczęliśmy wyprzedzać innych zawodników. Na 240 kilometrze mieliśmy strefę tankowania. Dojechaliśmy tam dobrym tempem, wszystko przebiegało zgodnie z planem, na moment przestał nawet padać deszcz. Po 20 minutach neutralizacji ruszyliśmy dalej i znowu zaczęło padać. Dojechaliśmy do kolejnej kamienistej sekcji, gdzie okazało się, że dwa samochody są już zatopione w czymś, co przerodziło się w rwącą rzekę. Zawodnicy ratowali tam co mogli. Nie mogliśmy tamtędy przejechać, więc szukaliśmy innej drogi. Po kilku kilometrach złapaliśmy kolejnego kapcia. Chcieliśmy załatać dziury, ale były zbyt duże. Na szczęście zaraz za nami jechał Eryk, zatrzymaliśmy go i pożyczył nam swoje koło. Dzięki temu mogliśmy dojechać w ogóle do miejsca, w którym przerwano rywalizację. To był kolejny piekielnie trudny etap. Wczoraj wieczorem bardzo źle się poczułem. W nocy kilka razy się budziłem, do rana ból nie ustąpił. Jeszcze w nocy byłem u lekarza, który stwierdził, że jestem odwodniony. Chociaż akurat podczas tej edycji rajdu i tak staram się pić więcej, niż zazwyczaj. Rano dalej czułem się fatalnie, ale podczas tego etapu kompletnie o tym zapomniałem. To jest naprawdę niesamowite wyzwanie. Jest zimno, jesteśmy przemoczeni, zmarznięci, staraliśmy ogrzewać się czymkolwiek tylko mogliśmy, aby jakkolwiek dojechać na biwak do Ha’il.
KAMIL WIŚNIEWSKI: - Ten odcinek był o 180 stopni inny od wczorajszego. Otwarte przestrzenie, długie proste z nogą na pełnym gazie. Potem przyszła ulewa i przerwano rywalizację. Myślę, że to dobra decyzja.
DANIEL SANDERS: - Na początku było ciężko ze względu na kamienie, ale mimo to udało się zaatakować. Celem było szybkie dotarcie do punktu tankowania i sprawdzenie, gdzie jesteśmy. Z przodu chłopaki wykonali dobrą robotę z nawigacją. Potem znów dobrze zaatakowaliśmy w ostatniej części, było fajnie. Wiedziałem, że dziś będzie ciężko i że wczoraj nie powinniśmy byli wygrać odcinka. My Australijczycy jesteśmy dobrzy na pustyni i na Dakarze to procentuje.
SKYLER HOWES: - Mason zdecydowanie udowodnił, w sposób, jaki otwierał trasę, że jest zawodnikiem RallyGP. Wykonywał niesamowitą pracę przez cały dzień. Dogoniłem go jakieś 100 km temu [red. przed metą], ale popełniłem błąd, przegapiając punkt orientacyjny. Musiałem zawrócić, aby go odnaleźć. Chciałem zdjąć z jego barków część ciężaru, przejmując otwieranie trasy, ale nie mogłem tego zrobić, a on wykonał zadanie do końca, nie popełniając ani jednego błędu. Byłem z niego naprawdę dumny.
MASON KLEIN: - Fajnie było otwierać trasę. Cieszyłem się każdą sekundą. Miło podejmować swoje decyzje. Czułem, że mam sytuację pod kontrolą i wydaje mi się, iż nie mogłem tego przejechać lepiej. Lubię być pierwszy na trasie. Nie wiem czemu, ale popełniam wtedy mniej błędów.
TOBY PRICE:- Było zimno i pochmurno na tym długim oesie. Atakowałem kiedy to było możliwe i odpuszczałem gdy zaszła taka potrzeba. Straciłem trochę czasu, ale to dopiero trzeci dzień rywalizacji. Wypadki Sama i Ricky’ego pokazują jak trudny to rajd. Trzeba mądrze ryzykować.
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.
Najciekawsze komentarze