Dotkliwa kara dla de Villiersa

Załoga Toyota Gazoo Racing po raz drugi zamieszana była w incydent związany z motocyklistą. Za potrącenie Cesara Zumarana doliczono im 5 minut.

Podczas drugiego - poniedziałkowego - etapu de Villiers i Murphy niemal uderzyli w Marokańczyka Mohamedsaida Aoulada Aliego, gdy ten zjeżdżał z wydmy. Potrącenia udało się uniknąć, ale Hilux przejechał po maszynie zawodnika, poważnie ją uszkadzając i uniemożliwiając dalszą jazdę.

- Nie słyszeliśmy żadnego sygnału z Sentinela [system ostrzegania] - tłumaczył de Villiers. - Nie wątpimy, iż sygnał był. Problem jest jednak taki, że Sentinel jest umieszczony na podłodze po stronie pilota. Podczas odcinka stopy pilota nieustannie podskakują i z łatwością mogą wcisnąć przycisk. Kiedy przekraczaliśmy wydmę, zobaczyliśmy motocyklistę i odbiliśmy, by go nie potrącić.

- Po zjeździe z wydmy zawróciliśmy, aby upewnić się, że motocyklista nie odniósł obrażeń. Nie poczuliśmy uderzenia w motocykl. Pojechaliśmy dalej.

- Jesteśmy zawstydzeni tym zdarzeniem. Bardzo przepraszamy za ten incydent. Jesteśmy gotowi pokryć koszty odbudowy motocykla.

De Villiers i Aoulad Ali porozumieli się. Kierowca z RPA zapłaci Marokańczykowi za motocykl oraz pokryje wpisowe na Dakar 2023.

Sędziowie wlepili załodze 5-godzinną karę. Podkreślono, że Sentinel jest kluczowym urządzeniem poprawiającym bezpieczeństwo uczestników Dakaru. Uznano, że załoga dopuściła się złamania regulaminu i musi ponieść konsekwencje. Dobrowolny kontakt de Villiersa z motocyklistą był niewielką okolicznością łagodzącą. Stwierdzono, że kara czasowa jest konieczna i odpowiednia.

De Villiers i Murphy przestali się liczyć w walce o czołowe pozycje w maratonie. Widnieją obecnie na 38 pozycji.