Łukjaniuk krytykuje trasę
Aleksiej Łukjaniuk skrytykował organizatorów Rajdu Węgier. Rosjaninowi nie podobały się długie łączniki szutrowe, które po obfitych opadach zamieniły się w błotne rozlewiska.
Debiutujący w kalendarzu Rajd Węgier kończył tegoroczny sezon w FIA ERC. Przed startem szanse na mistrzowski tytuł miały trzy załogi: Chris Ingram/Ross Whittock, Łukasz Habaj/Daniel Dymurski oraz Aleksiej Łukjaniuk/Aleksiej Arnautov. Polacy jako pierwsi odpadli z rywalizacji. Natomiast Brytyjczycy i Rosjanie walczyli praktycznie do ostatnich metrów.
Cały rajd przebiegał pod znakiem uszkodzonego ogumienia i dużej liczby mniejszych lub większych przygód, które spotkały większość ścigających się załóg. Asfaltowe odcinki były bardzo zabrudzone i zawierały wiele wstawek o luźnej nawierzchni. Organizatorzy byli zmuszeni odwołać ostatni oes, który zawierał długi łącznik szutrowy i był przejeżdżany także w czasie sobotniej części rajdu. Na skutek ulewnego deszczu, który zwłaszcza w niedzielę nawiedził region imprezy, trasa fragmentami przypominała przeprawy znane z imprez off-road, a nie rajdów płaskich.
Rywalizację zamykała niemal 28-kilometrowa próba Telkibánya - Újhuta, zaplanowana pierwotnie jako przedostatnia w harmonogramie. Przed rozpoczęciem odcinka w rajdzie prowadził Łukjaniuk. Trzecie miejsce dawało Ingramowi tytuł. Brytyjczyk przebił jednak oponę, zanotował dużą stratę i spadł na czwartą pozycję. Gdy wydawało się, że mistrzostwo powędruje w ręce Rosjanina, jemu też przytrafił się kapeć. Łukjaniuk zajął w rajdzie ostatecznie drugie miejsce i na koniec sezonu przypadło mu w udziale srebro.
Podczas konferencji prasowej, zorganizowanej po ceremonii mety, kierowca Citroena C3 R5, spytany o wrażenia z węgierskiej rundy ERC nie oszczędził organizatorów, krytykując przede wszystkim koncepcję trasy.
- Właściwie trudno jest uniknąć stwierdzenia, że choć od samego początku rajdu widać było, iż organizatorzy i cały kraj starają się, by była to dobra impreza, to będzie ona przebiegać w dziwny sposób.
- Walczyliśmy na odcinkach w tych okropnych warunkach i zupełnie nie zgadzam się z miejscowymi, że były to piękne oesy. Prawdopodobnie nigdy nie byli gdzieś indziej w Europie albo... Mówię całkowicie szczerze, z samego serca, ponieważ widzieliśmy wiele dróg na całym świecie i mam z czym porównywać.
- Powiem jeszcze raz. Organizatorzy podjęli wielki wysiłek, ale może powinni to zrobić w inny sposób? To pech, że nasza dobra robota przez cały rajd została zniweczona przez... właściwie to przez przypadek. Myślę, że to całkiem oczywiste, iż wielu kierowców miało problemy na szutrowych łącznikach.
- Mam więc pytanie do, nie wiem, może wszechświata, po co na asfaltowym rajdzie są fragmenty szutrowe o długości siedmiu lub więcej kilometrów? Mówiąc szczerze widziałem łączniki w Szwajcarii czy Austrii i te tutejsze nie mają z tym nic wspólnego. Powinni napisać, że to nie szuter, ale błoto lub gó**no, sam już nie wiem. Na pewno nie jest to szuter, o jakim zwykle myślimy.
- Widzicie ten baner za mną? Ten o akcji na temat bezpieczeństwa na drogach [FIA Action for Road Safety]. Sądzę, że każdy powinien zadać sobie pytanie, w jaki sposób z bezpieczeństwem korespondują warunki, z którymi dziś się mierzyliśmy. Ktoś może powiedzieć: to deszcz, może się zdarzyć w czasie rajdu. Tylko wtedy mamy być zdziwieni słońcem w lecie, śniegiem zimą i ulewami w listopadzie? Jeśli tak, to w porządku... - zakończył zirytowany Aleksiej Łukjaniuk.
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.