Łukasz Byśkiniewicz, Daniel Siatkowski, Hyundai i20 R5

ŁUKASZ BYŚKINIEWICZ: - Bardzo trudno jest mi się pogodzić z tym, co wydarzyło się na 12 odcinku specjalnym Rajdu Polski. Jest mi zwyczajnie smutno i czuje wielki żal z utraty dobrego wyniku i dużej liczby punktów. Niestety na drugim przejeździe odcinka Mikołajki Max, na wąskiej partii w lesie, powstały głębokie koleiny, które odkryły betonowe płyty. Znałem to miejsce z poprzednich lat i mieliśmy je dokładnie opisane, aby w tym miejscu zwolnić. Mimo dużej ostrożności nie udało się tego miejsca przejechać bez zahaczenia o beton. W zakręcie nawet nie poczułem uderzenia, a felga rozleciała się na strzępy. Hyundai i20 R5 zaczął sam skręcać w prawo i po 50 metrach uderzyliśmy w drzewo. To był koniec dla nas rajdu. Stanęliśmy w poprzek drogi blokując przejazd. Pomimo pomocy kibiców i quada trudno było zepchnąć samochód na bok. Organizator musiał odwołać ten odcinek. Bardzo dobra decyzja, ponieważ uważam, że kolejne załogi też mogłyby w tym miejscu uszkodzić koła lub zawieszenia. Jesteśmy z Danielem mocno rozczarowani tym co się stało, ponieważ do tego momentu jechaliśmy bardzo dobrym, naszym tempem, nie popełniliśmy błędu i nie podejmowaliśmy zbędnego ryzyka. Przez cały rajd rywalizowaliśmy z Maćkiem Lubiakiem o 5. miejsce. Dzieliły nas sekundy. Tym bardziej jest nam trudno pogodzić się z niedojechania do mety, niepokonania dwóch jeszcze fantastycznych odcinków specjalnych i zdobycia ważnych punktów. Do pechowego uszkodzenia samochodu rajd układał się po naszej myśli, realizowaliśmy plan i cieszyliśmy się każdym kilometrem. Bardzo dziękuję naszym Partnerom za kawał rajdowej przygody, a APR Motorsport i Kumiega Racing za perfekcyjnie przygotowany samochód. Do zobaczenia na Rajdzie Żmudzi na Litwie w połowie lipca.

DANIEL SIATKOWSKI: - Rajd Polski mogę podzielić na dwa etapy- na ten sprzed przygody i na ten po uszkodzeniu samochodu. Przez całe zawody mieliśmy duży uśmiech na twarzy jadących po tych wspaniałych odcinkach specjalnych. Sobota składała się z arcytrudnych odcinków: Krzywe, Wojnasy i Wieliczki. Pokonaliśmy je dwukrotnie bardzo fajnym tempem . Do niedzieli przystąpiliśmy z pozytywnym nastawieniem. Ścigaliśmy się z Maćkiem Lubiakiem. Wymienialiśmy się zwycięstwami na odcinkach. Plan był taki, aby przyspieszyć na ostatniej pętli. Łukasz poprawił ustawienia zawieszenia i czuliśmy się w samochodzie bardzo pewnie. Niestety płyta w drodze, ukryta pod szutrem, która wyszła na wierzch na drugiej pętli pozbawiła nas szans na walkę. Wiedzieliśmy, że ta płyta tam jest i zwolniliśmy. Na prawdę to miejsce przejechaliśmy wolno, a felga i tak się poddała. Smutni jest wracać z Mikołajek bez mety i punktów po dobrej jeździe. Dawno nie miałem tyle przyjemności z jazdy na prawym fotelu. Pod koniec pojawił się smutek, ale cóż… taki to mamy sport. Ciśniemy dalej i widzimy się na Rajdzie Żemantija na Litwie. Tam nie powinno być płyt w drodze.

ADAM SROKA: - Jesteśmy na mecie jako zwycięzcy ośki w RSMP i na bardzo wysokiej czwartej pozycji w ERC. Myślę, że mieliśmy potencjał by walczyć o zwycięstwo. Przeszkodziła nam wczorajsza awaria czujnika skrzyni biegów i cała pętla przejechana bez doładowania. Gdy wszystko działało, to notowaliśmy czasy w czołowej trójce ERC. Dzisiaj przede wszystkim pilnowaliśmy wyniku, żeby nie popsuć auta i bezpiecznie dowieź zwycięstwo do mety. To był dla nas priorytet. Jestem zadowolony z naszego tempa i jazdy. To była wspaniała zabawa i wspaniały rajd.

MACIEJ LUBIAK: - Jak mawiają najlepsi kierowcy: "First, you have to finish". Jesteśmy na mecie Rajdu Polski, ale droga do niej była naprawdę wymagająca. Wczorajsze przecieranie szlaków podczas pierwszej pętli, utrzymanie koncentracji do końca zawodów, jak i podczas przejazdów 25-kilometrowej próby (którą jechaliśmy ze średnią prędkością prawie 120 km/h), stanowiły mocną sportową próbę sił. W stawce 15-tki punktującej do mistrzostw Europy, tylko Herczig jest o kilka miesięcy starszy ode mnie, a Grzesiek Grzyb jest w moim wieku. Każdy z nas ma swoje cele. Mój entuzjazm i chęć do stawania na starcie odcinków nie minęły z wiekiem, przybyło za to nieco pokory, ale też rozsądku. Z Rajdu Podlaskiego wróciłem usatysfakcjonowany. Z Mikołajek, choć tabela wyników nie do końca to odzwierciedla, wyjeżdżam z poczuciem odrobionych lekcji oraz - z tego co podpowiada zespół - z 2. miejscem w klasyfikacji szutrowych mistrzostw Polski.

MIKOŁAJ MARCZYK: - Wygrywamy Orlen 78. Rajd Polski. To jest dla mnie wyjątkowa chwila i dowód na to, że ta nasza droga rozwoju, którą obraliśmy i którą realizujemy, jest właściwa. Po latach zbierania doświadczenia czułem, że jesteśmy w stanie połączyć tu w Mikołajkach „wszystkie kropki w całość”. Doświadczenie, dobry opis, prędkość - połączyliśmy to i udowodniliśmy, że na arenie międzynarodowej możemy być bardzo szybką i kompletną załogą. Kiedy nabierzemy więcej doświadczenia w mistrzostwach świata, też będziemy tam wygrywać - wierzę w to bardzo mocno. Nasza droga rozwoju działa. To jest dzień satysfakcji, dzień na radość dla nas, dla zespołu, dla kibiców. Po dziewięciu latach wygrana w Rajdzie Polski znów dla polskiej załogi.

SZYMON GOSPODARCZYK: - Wymarzona meta i wymarzony wynik w 78. ORLEN Rajdzie Polski. Po dziewięciu latach polska załoga znów tu wygrywa. Kiedyś wygrywali ten rajd Kajetan Kajetanowicz z Jarosławem Baranem, czy Krzysztof Hołowczyc z Łukaszem Kurzeją - teraz na tej liście pojawią się także nasze nazwiska - to wielkie szczęście i duma. Nie obyło się bez problemów. Po drugim przejeździe odcinka Mikołajki MAX chłodnica była zaklejona błotem, samochód zaczął się gotować… udało się uratować sytuację w ostatniej chwili. Ostatnie dwa odcinki jechaliśmy z duszą na ramieniu - nie wiedzieliśmy, czy ten silnik przetrwa. Wygrywamy rajd - to naprawdę wspaniałe uczucie. To przecież najważniejsza impreza motorsportowa w kraju.

informacja prasowa

akcje
komentarze

Marczyk: Nasza droga rozwoju działa

Skoda Fabia RS Rally2: kolejny rozdział w historii sukcesu

Zaprenumeruj