Wiadomości

Kara frustruje Sainza

Carlos Sainz nie ukrywa frustracji karą czasową, którą otrzymał w Grand Prix Holandii, podkreślając, iż bardziej „uratował komuś życie”, niż przewinił.

Carlos Sainz, Ferrari F1-75

Wizyty u mechaników kompletnie popsuły Sainzowi niedzielny wyścig. Gdy Hiszpan po raz pierwszy zjawił się w alei, nie przygotowano jednego z kół i przedłużony postój oznaczał spadek o kilka pozycji.

Z kolei pod koniec rywalizacji odjazd ze stanowiska został skomplikowany poprzez trwający jednocześnie postój Lando Norrisa. Sainz zmieściłby się przed nadjeżdżającym z tyłu Fernando Alonso, ale musiał przyhamować, gdy na jego drodze znalazł się jeden z mechaników McLarena. Między Alpine Alonso i Ferrari Sainza doszło do niewielkiego kontaktu, ale sędziowie uznali winę Hiszpana i doliczyli mu 5 s do łącznego czasu.

Zdenerwowany Sainz wyjaśniał:

- Przede wszystkim, widziałem z samochodu, że zanim mnie wypuścili, odstęp od Fernando był bezpieczny - powiedział Hiszpan. - Potem jednak musiałem nacisnąć na hamulec, by nie uderzyć mechanika McLarena, który wbiegł na moją linię jazdy.

- To właśnie hamowanie sprawiło, że wypuszczenie [ze stanowiska] stało się niebezpieczne, tak to nazwijmy. Ale nie wiem czy tak to powinniśmy nazywać. Uważam, że uratowałem komuś życie i zapobiegłem naprawdę niebezpiecznej sytuacji.

- Alonso we mnie uderzył, ponieważ musiałem zahamować, a to z powodu wbiegającego mi pod koła mechanika McLarena. Trzeba przecież analizować cały przebieg zdarzenia. W momencie, kiedy zostałem wypuszczony przez mechanika, Fernando był daleko.

- Problem był taki, że wtedy pojawił się ten gość z podnośnikiem i wbiegł mi na linię jazdy. Musiałem zahamować i nie wyjechałem prawidłowo, ale czy to moja wina? Wina zespołu? Nie! Gość z podnośnikiem wbiegł mi prawie pod koła, a ja musiałem hamować.

- Jestem też całkiem pewny, że Fernando to podkręcił, uderzył we mnie itd., abym dostał karę.

Kara doliczona przez sędziów zepchnęła Sainza z piątego na ósme miejsce.

Czytaj również:
Poprzedni artykuł Trudny moment dla Ferrari
Następny artykuł Tsunoda obawia się zadania
Zaprenumeruj