Kary za błahostki
Zdaniem Kevina Magnussena, wracającego po krótkim zawieszeniu do rywalizacji, FIA karze kierowców Formuly 1 za „błahostki”.
Kevin Magnussen, Haas F1 Team, in the garage
Autor zdjęcia: Simon Galloway / Motorsport Images
Kierowca Haasa musiał pauzować podczas weekendu w Azerbejdżanie, bowiem zebrał w ciągu dwunastu miesięcy 12 karnych punktów. Oznacza to zawieszenie superlicencji na jedną rundę F1. Na ulicach Baku zastąpił go Oliver Bearman, który w przyszłym roku otrzyma stały etat.
Magnussen aż dziesięć oczek zebrał w kilku pierwszych wyścigach sezonu. Decydujące dwa otrzymał na Monzy, gdy doszło do niewielkiego kontaktu jego z samochodu z bolidem prowadzonym przez Pierre'a Gasly'ego. Chociaż w zgodnej opinii obserwatorów i kierowców, przewinienie było niewielkie, sędziowie pozostali nieugięci. Z kolei podczas rundy w Azerbejdżanie kilku zawodników przyznało, że system punktów karnych powinien zostać poddany analizie.
Gdy o sprawę i poparcie spytano w Singapurze Magnussena, ten odparł: - Nie śledziłem, co się mówiło, ale jeśli tak było, to miło.
- Moja opinia generalnie jest taka, że dla F1 to niedobrze, jeśli w taki sposób ograniczana jest rywalizacja. Źle się dzieje gdy sport, który kochasz, zmienia się tak, że już się nim nie cieszysz. Należę do tych, którzy lubią twarde ściganie. To piękno motorsportu. Walka na limicie i lekko poza nim.
- A wydaje mi się, że w tym momencie karzą za błahostki. Osobiście, jako fan Formuły 1, chciałbym, aby ten sport ponownie się otworzył i pozwalał na świetne ściganie.
Nico Hulkenberg, Haas VF-24 battles with Kevin Magnussen, Haas VF-24
Autor zdjęcia: Simon Galloway / Motorsport Images
Spytany, jakie podejście zastosowałby w Formule 1, Magnussen posłużył się przykładem amerykańskiej serii IndyCar.
- Ścigałem się w IndyCar. Oglądałem też wyścigi w telewizji i uważam, że wszystko tam dobrze funkcjonuje. Wyścigi są fantastyczne. Kierowcy szanują się nawzajem. To im zostawia się odpowiedzialność i myślę, że to działa. Rywalizacja musi być trudna, a samochody wypuszczane są na tor ze świadomością, że mogą zostać uszkodzone. Jeśli do tego dojdzie, kierowca, który uszkodził swój samochód, w sposób naturalny sam się karze. A rzeczą, która różni IndyCar od F1, są tory.
- Nasze tory nie sprzyjają ściganiu. Chodzi o te wszystkie rzeczy z limitami. Ja w zasadzie większość swoich punktów dostałem za złamanie limitów toru. To chyba trochę głupie. Wyjedziesz kilka centymetrów za białą linię i dostajesz zakaz. Nie jest to sport, który kochałem.
Duńczyk dodał, iż czuje, że FIA zdaje sobie sprawę, że obrany kierunek nie jest właściwy.
- Mam nadzieję, że trochę zmienią zdanie i zdadzą sobie sprawę, iż muszą zaufać kierowcom. Oczywiście, na pewne rzeczy trzeba uważać. Zmiana kierunku podczas hamowania na przykład. Niebezpiecznych rzeczy nie można pomijać. Jednak drobiazgi można by sobie odpuścić.
Na koniec Magnussen zażartował, że po wyzerowaniu licznika z punktami karnymi wraca i jest gotowy ponownie „wszystko rozpie***yć.
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.