Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Kubica: Wróciłem do F1 i tego mi nikt nie odbierze

Robert Kubica, autor jednego z największych comeback’ów w historii sportu, w obszernym wywiadzie udzielonym Motorsport.com opowiedział o rozczarowaniach bieżącego sezonu, nadziejach na przyszłość oraz swoich fizycznych ograniczeniach.

Robert Kubica, Williams Racing, is interviewed after Qualifying

Autor zdjęcia: Glenn Dunbar / Motorsport Images

Motorsport.com: Jak trudny jest ten sezon? Trudniejszy niż się tego spodziewałeś?

Robert Kubica: Z pewnością... Natomiast zacznę od czegoś innego. Gdy podpisałem kontrakt z Williamsem na ten rok, wiedziałem, że to będzie duże wyzwanie. Nie tylko dlatego, że zespół miał ciężki miniony sezon, ale przede wszystkim ze względu na to, że Formuła 1 jest trudnym i złożonym sportem. Tuż po ogłoszeniu decyzji, jeszcze w Abu Zabi ludzie gratulowali mi mówiąc: „zrobiłeś wielką rzecz”. Odpowiedziałem, że trudna część dopiero przede mną.

Moje ostatnie lata nie były łatwe z różnych względów. Formuła 1 jest sportem na wysokim poziomie, z dużą rywalizacją. W krótkim czasie z wysokiej pozycji można spaść na sam dół i to będąc w tym samym zespole i korzystając niemal z tego samego sprzętu. Można wspomnieć sytuację z BMW i porównać lata 2008 i 2009. Oczywiście wtedy nie pomogła też zmiana regulacji...

Z jednej strony ciężko powiedzieć, by sezon był trudniejszy niż oczekiwałem. Od zawsze miałem i nadal mam wielki szacunek do tego sportu i wiem jak trudne może być ściganie się w Formule 1. Patrząc jednak z drugiej strony, sytuacja jest bardziej skomplikowana [niż sądziłem]. W szczególności początek roku był pełen komplikacji. Osiągi samochodu nie są takie jakie powinny i nie mamy żadnych szans na walkę z innymi [zespołami]. To jest chyba najtrudniejsze.

Mówiłem niedawno, że każdy [zespół] ma lepsze i gorsze chwile. Ale inni wiedzą, że jak uporają się z pewnymi trudnościami to będą konkurencyjni. My jesteśmy tak daleko, że nawet jeśli reszta ma problemy, to ich przewaga jest tak duża, że nie mamy szans się zbliżyć. To jest chyba najbardziej denerwujące. Wiesz, że robisz rzeczy nieźle, a i tak zakończysz [wyścig] tak jak my [na ostatnim miejscu].

Robert Kubica, Williams Racing, on the grid

Robert Kubica, Williams Racing, on the grid

Photo by: Glenn Dunbar / LAT Images

M.com: Patrząc z perspektywy czasu i mając do dyspozycji aktualną wiedzę, ponownie podjąłbyś tę samą decyzję?

RK: Tak. Mam na myśli, że nie żałuję podjętej decyzji, ale... frustracja to nie jest właściwe słowo, bo koniec końców lepiej jeździć, niż siedzieć na kanapie i oglądać Formułę 1 w telewizji. Natomiast byłbym o wiele szczęśliwszy, gdybym walczył o wyższe pozycje i miał mniej problemów. To jest fakt, ale muszę dodać, że te wszystkie komplikacje przysłoniły nieco to, co udało mi się zrobić i to jak wielkie to jest dla mnie osiągnięcie. Ja również o tym zapominam, ponieważ w Formule 1 wszystko dzieje się szybko, żyje się z dnia na dzień i na końcu zapominam, że udało mi się coś, na co pracowałem przez wiele lat. Jestem takim typem człowieka. Jak zrealizuję jeden cel, to zaraz znajduję kolejny.

M.com: Jaki jest więc ten kolejny, personalny cel?

RK: Zależy od tego jakie dostanę narzędzia, ale z całą pewnością chciałbym pewnego dnia przynajmniej o coś walczyć w Formule 1. Nie brzmi to jak coś wielkiego, ale w naszej sytuacji myślę realistycznie i sądzę, że byłoby to wielkie osiągnięcie, jeśli bylibyśmy zdolni zmniejszyć różnicę i podjąć walkę z innymi.

M.com: Z pewnością nie jesteś marzycielem, ale czy w momencie gdy powrót do F1 stawał się coraz bardziej realny, to pomyślałeś: „Znowu wygram grand prix”?

RK: Nie, nigdy tak nie pomyślałem. Przede wszystkim dlatego, że wypadek i wszystko co zdarzyło się w moim życiu nauczyły mnie żyć każdym kolejnym dniem. Cuda się mogą zdarzyć, ale w Formule 1 ciężko o taki, by zespół, który cały miniony sezon był ostatni, nagle zaczął walczyć chociaż o podium. Z drugiej strony widzieliśmy w przeszłości całkiem udane „powroty” niektórych ekip, ale koniec końców myślę realistycznie. I tak też podchodziłem do tego sezonu.

Moim głównym celem było pokazanie, że mogę jeździć samochodem F1, a moje ograniczenia - tak, są takowe - mi w tym nie przeszkadzają. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę miał szansę walczyć o punkty. Użyłem słowa „nadzieja”, ponieważ w sporcie nic nie jest zagwarantowane. Trzeba ciężko pracować i mieć także trochę szczęścia. Niestety, początek roku pokazał, że przed nami wiele pracy, by mieć chociaż szansę walki o punkty.

Robert Kubica, Williams FW42

Robert Kubica, Williams FW42

Photo by: Glenn Dunbar / LAT Images

M.com: Przejście do Williamsa było wyborem czy jedyną możliwością?

RK: Nie jest tajemnicą, że wybrałem przyjście tu [do Williamsa], bo miałem możliwość ścigania się w Formule 1. Miałem inne propozycje, by robić inne rzeczy, także w F1. Oznaczało to bycie kierowcą w trochę innej roli, ale nadal kierowcą i to w topowym zespole. Wybrałem ściganie, ponieważ był to finał mojego długiego procesu powrotu.

M.com: Jeśli chodzi o wyznaczanie celów - pierwszym było mistrzostwo świata?

RK: Tak

M.com: Czy to jest podobny cel jak powrót, który realizowałeś przez ostatnie lata?

RK: Nie można tego porównać. Powrót do Formuły 1, gdy nikt nie wierzył, że mogę tego dokonać jest czymś innym. Pokazałem, że pomimo ograniczeń mogę prowadzić bolid F1, a tego nie da się porównać z byciem mistrzem świata. To coś innego, zupełnie innego. Stale wiem gdzie byłem dwa, trzy lata temu i jak długą drogę przebyłem. Wiele pracy zostało włożone, by tu ponownie być i tego mi nikt nie zabierze. To jest coś, co z pewnością zostanie ze mną do końca życia.

Robert Kubica, Williams Racing

Robert Kubica, Williams Racing

Photo by: Joe Portlock / LAT Images

M.com: Mówiąc o ograniczeniach i patrząc na Monako...

RK: Tak. A niektórzy mówili, że nie będę mógł tam pojechać [śmiech].

M.com: Bardziej chodziło o ograniczenia w życiu codziennym, poza torem. Jest coś czego nie możesz zrobić?

RK: Z pewnością. Wielu rzeczy nie mogę zrobić dokładnie w ten sam sposób jak wcześniej [przed wypadkiem]. To przez ograniczenia. Są znaczące, są duże... Ucząc się niektórych rzeczy i swojego ciała, pierwszy duży krok wykonałem, gdy pogodziłem się z tym, że pewnych czynności nie będą mógł wykonywać w ten sam sposób.

M.com: Ile to zajęło?

RK: Nie można tego policzyć, ponieważ walka o odzyskanie zdrowia dotyczyła nie tylko kontuzji, fizycznej strony, ale również tej mentalnej. Gdy dochodzisz do tego, że większość rzeczy jesteś w stanie zrobić, nie w ten sam sposób, ale z takim samym rezultatem, to jest to ten moment, gdy sam do siebie mówisz: wow! To trochę jak nauka chodzenia u dzieci, które robią postępy od zera.

Musiałem w pewnym sensie siebie odkryć, nauczyć się robić rzeczy w inny sposób i zrozumieć ciało. I razem z mózgiem… Mózg jest potężnym narzędziem. Sądzę, że większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy. Rozwijałem się. Nie tylko jeśli chodzi o jazdę, ale przecież mam również codzienne życie, jak każdy inny człowiek. Niektóre rzeczy robię inaczej, w trochę inny sposób, a innych nie mogę robić wcale. I muszę to zaakceptować.

M.com: Jedną z takich czynności jest kąpiel pod prysznicem?

RK: Hmm, cóż nie będę może mówił jak bardzo okazuje się, że jesteśmy „zaprogramowani” np. przy podcieraniu tyłka. Jeśli chcesz się dowiedzieć... Jesteś prawo- czy leworęczny?

M.com: Mogę sobie wyobrazić [Christian Nimmervoll], miałem kontuzję w zeszłym roku.

RK: Widzisz... To jak nauka od zera, ale jak już mówiłem mamy w postaci mózgu potężne narzędzie, więc to kwestia czasu i zaangażowania. Trzeba to robić powoli, krok po kroku, wyznaczać sobie cele i osiągać je. Miałem momenty, gdy próbowałem coś zrobić, a mi nie wychodziło. Byłem wtedy na siebie zły. To nie było właściwe. Normalne, że najpierw próbujesz robić rzeczy w sposób, w jaki byłeś do tego przyzwyczajony. Potem zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś w stanie, ale to powinno dodać ci siły do poszukiwań innych rozwiązań.

M.com: Czy to się ciągle poprawia?

RK: Nie, nie. Moje ograniczenia zostaną na stałe. Ja sam sobie coraz lepiej radzę, moje ciało również. Zaakceptowałem to jaki jestem.

Zdałem sobie sprawę, że wiele rzeczy, zarówno w samochodzie, jak i poza torem wykonuję automatycznie. Nawet takie, których jeszcze rok temu nie byłem w stanie zrobić swoją prawą ręką. Powiedziałbym, że od fizycznej strony ograniczenia są stałe. Chodzi o rozwój funkcjonalności i o to jak wykonuję różne czynności.

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Pakiet aktualizacji zawiódł oczekiwania Renault
Następny artykuł Sezon na transferowe plotki rozpoczęty

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska