Leclerc potrzebował wygranej

Charles Leclerc przyznał, że po ostatniej serii kłopotów wygrana w Grand Prix Austrii była mu nad wyraz potrzebna.

Charles Leclerc, Ferrari

W domowym dla Red Bulla wyścigu Leclerc odniósł przekonujące zwycięstwo, choć pod koniec rywalizacji nie obyło się bez strachu, gdy w Ferrari F1-75 zacinał się pedał gazu.

Dla Monakijczyka było to trzecie zwycięstwo w sezonie. Czekał na nie 90 dni, od kwietniowego Grand Prix Australii. Po drodze były awarie w Hiszpanii i Azerbejdżanie oraz strategiczne wpadki w Monako oraz Wielkiej Brytanii. Po wyścigu na Silverstone spekulowano nawet o napiętej atmosferze w Maranello, a na spotkanie z Leclerkiem udał się do Monako sam szef ekipy - Mattia Binotto.

W niedzielne popołudnie w Austrii jednak wszystko „zagrało” i wyraźnie szybszy od reszty stawki Leclerc jako pierwszy przeciął linię mety. Kierowca już po zakończeniu rywalizacji nie ukrywał dużej ulgi, a podczas rozmów z dziennikarzami podkreślał, jak bardzo potrzebował tego triumfu.

- Potrzebowałem tego, zdecydowanie - przyznał reprezentant Ferrari. - Oczywiście do każdego wyścigu podchodziłem z uśmiechem na twarzy i pozostawałem optymistą, ale po każdym kolejnym mało udanym coraz bardziej czułem jakby wszystko było przeciwko mnie.

- W końcu nadszedł przełomowy wyścig i naprawdę dobrze jest w końcu wygrać.

Leclerc przyznał, że największym dla niego zaskoczeniem było niedzielne tempo Ferrari w porównaniu do głównych rywali z Red Bulla. Pomimo zabiegów strategicznych ze strony RBR, samochody Scuderii były tego dnia po prostu szybsze.

- Po raz pierwszy byliśmy po prostu szybsi. Nie jest to niespodzianka, ponieważ ciężko pracowaliśmy. Zaskoczeniem było jednak to, jak wszystko zmieniło się między sobotą i niedzielą. W sprincie Red Bull wydawał się być bardzo silny.

- W grand prix jednak przyspieszyliśmy. To pozytywne zaskoczenie.

24-latek dodał, że jak do tej pory głównym problemem Ferrari nie było tempo samochodu, ale zamiana tego tempa w odpowiedni wynik.

- Mieliśmy pakiet [poprawek] w Barcelonie i potem kolejne aktualizacje na Silverstone. Wszystko szło w dobrym kierunku. Generalnie osiągi były świetne od Australii, może z wyjątkiem Miami, gdzie nam trochę do Red Bulla brakowało.

- Podczas ostatnich pięciu wyścigów byliśmy mocni, ale nie poskładaliśmy wszystkiego w całość. Więc tak... świetnie, że wreszcie mieliśmy normalny wyścig po mojej stronie.

Strata Leclerca do prowadzącego w tabeli Maxa Verstappena wynosi 38 punktów.

Czytaj również:

 

akcje
komentarze

Ricciardo nigdzie się nie wybiera

Formuła 1 nadal jest nudna

Zaprenumeruj