McLaren: Limit budżetowy działa
Zak Brown z McLarena stwierdził, że kwalifikacyjna forma niektórych teoretycznych słabeuszy pokazuje, że przepisy finansowe wprowadzone w Formule 1 zdają egzamin.
Limit budżetowy wprowadzono do F1 w 2021 roku. W pierwszym roku obowiązywania wynosił on 145 milionów dolarów amerykańskich. W dwóch kolejnych sezonach obniżano go stopniowo o 5 milionów. Ograniczenia nie dotyczą wielu rzeczy, w tym pensji kierowców. Limit korygowano też o wskaźnik inflacji.
Celem limitu jest zatrzymanie wojny zbrojeń oraz wyrównanie szans. To zdaniem Browna udało się spełnić, a dowody widoczne są m.in. podczas sesji kwalifikacyjnych, w których ci teoretycznie słabsi potrafią zagrozić szeroko pojętej czołówce.
- Myślę, że limit wydatków to coś świetnego dla tego sportu - uznał Brown. - Nie jest jeszcze idealnie, ale trudno, żeby coś tak świeżego nie miało pewnych luk. FIA je łata, jak na przykład dyrektywą techniczną 45 [dotyczącą własności intelektualnej].
- Max [Verstappen] sprawił, że mieliśmy jeden z najbardziej zdominowanych sezonów, ale jeśli usuniemy go z równania, mamy aż pięć ekip, które zdobyły przynajmniej siedem podiów.
- Nie przypominam sobie sytuacji, w której dziesiąty zespół w tabeli często bywał rywalem w awansie do Q3. Przyzwyczailiśmy się, że dziesiąta ekipa zwykle odstaje ze 3 sekundy. Zamierzoną konsekwencją limitu wydatków jest zbliżenie do siebie całej stawki. I gdy siedzimy na pit wall, nie ma żadnego zespołu, którego byśmy nie uważali za rywala do przejścia do Q3.
Najlepszym pokryciem słów Browna były kwalifikacje podczas ostatniego weekendu sezonu w Abu Zabi. Cała stawka zmieściła się w Q1 w 0,999 s. Próg awansu znajdował się zaledwie 0,440 s od najlepszego czasu tego segmentu czasówki. Dla porównania te same wartości dla pierwszych kwalifikacji po rewolucji technicznej (Bahrajn 2022) wynosiły odpowiednio: 2,163 s oraz 1,255 s.
Z kolei James Vowles, szef zespołu Williamsa, zauważył, że cała stawka jest bardziej wyrównana dzięki stabilności przepisów, a zyski w rozwoju samochodów nie są już tak znaczące.
- Jeśli spojrzymy na ubiegły rok, to choć dominacja Red Bulla od początku do końca była niezachwiana, w szerszym obrazie widać, że stawka się do siebie zbliżyła - stwierdził Vowles. - Wszystkie samochody w Q1 były ściśnięte w sekundzie i to nie przypadek.
- To tendencja zapoczątkowana w 2022 roku, kontynuowana w 2023 i uważam, że kolejny krok nastąpi w sezonie 2024. Zyski stają się coraz mniejsze.
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.