Mercedes nie rozdrapuje ran

Toto Wolff, szef ekipy Mercedesa, nie zamierza wskazywać palcem konkretnych obszarów, które na początku sezonu są podstawową słabością tegorocznego W13.

Lewis Hamilton, Mercedes W13, Lance Stroll, Aston Martin AMR22, Alex Albon, Williams FW44

Mercedes stracił w zeszłym sezonie tytuł w klasyfikacji indywidualnej na rzecz Red Bulla. Max Verstappen pokonał Lewisa Hamiltona. Jednak niemieckiemu producentowi udało się obronić laur w kategorii konstruktorów i jednocześnie wydłużyć zwycięską passę do rekordowych ośmiu mistrzostw z rzędu.

Początek bieżącej kampanii nie zwiastuje jednak podobnych sukcesów Mercedesa. W żadnym z obu wyścigów Srebrne Strzały nie były w stanie włączyć się do walki o zwycięstwo. Podium podczas inauguracji w Bahrajnie, Hamilton zawdzięcza jedynie pechowi duetu Red Bull Racing. W Arabii Saudyjskiej Brytyjczyk nie wyszedł nawet z Q1.

Drugi z kierowców zespołu - George Russell mówił niedawno, że za 99 procent problemów ekipy odpowiada niekorzystne zjawisko „podskakiwania”, związane z koncepcją aerodynamiczną tegorocznych samochodów. Wydaje się jednak, że deficyt kryje się również w jednostce napędowej. Kłopoty z prędkością maksymalną mają wszystkie samochody napędzane silnikiem Mercedesa.

Wolff nie zamierza jednak przypisywać genezy całego nieszczęścia Mercedesa tylko jednemu konkretnemu obszarowi.

- Myślę, że teraz ważne jest, by nie wskazywać palcem jednego konkretnego obszaru samochodu - powiedział Wolff, spytany przez Motorsport.com o silnik. - Działamy razem jako zespół i sądzę, że nasze generalne deficyty są większe niż tylko ten wynikający z silnika.

- Czy jesteśmy w czołówce zespołów w jakimkolwiek obszarze? Nie, nie sądzę. Trzeba jednak pamiętać, że ten silnik pomógł nam wygrać osiem mistrzostw.

- Musimy teraz porządnie się zebrać i z całych sił starać się wydostać z tego bałaganu.

W tabeli konstruktorów Mercedes wciąż jest drugi, ale strata do prowadzącego Ferrari urosła już do 40 oczek.

Czytaj również:
akcje
komentarze

Szef Alfy Romeo będzie pamiętliwy

Formuła 1 wraca do Las Vegas

Zaprenumeruj