Formuła 1 wróci do Chin po 5 latach przerwy spowodowanej pandemią Covid-19. Ostatnim razem, kiedy Szanghaj gościł mistrzostwa świata, kierowcy jeździli poprzednią generacją bolidów, co sprawia, że zespoły nie dysponują wieloma danymi przed weekendem.

Ponieważ aktualne samochody są dużo bardziej wrażliwe na wyboje i nierówności, konieczne było przeprowadzenie dokładnej inspekcji i wyeliminowanie wszelkich potencjalnych problemów. Mimo zakończenie prac i usunięcia nierówności, zespoły cały czas nie są pewne, czego się spodziewać po nawierzchni toru.

Pierwszą okazję będą miały już podczas piątkowego treningu. Będzie to zarazem ich ostatnia szansa, ponieważ piąta runda Formuły 1 w sezonie 2024 będzie zarazem pierwszą ze sprintem. Dodatkowo w przyszłym tygodniu zadebiutuje nowy harmonogram, zgodnie z którym po FP1 kierowcy przystępują do kwalifikacji do sprintu.

Robert Kubica, Williams Racing, on the grid

Autor zdjęcia: Glenn Dunbar / Motorsport Images

Główny inżynier F1  Pirelli, Simone Berra wyjaśnił, że zespoły traktują Grand Prix Chin jak nowe wydarzenie, ponieważ dane zebrane do 2019 roku nie mają większego znaczenia.

- Mówiąc szczerze, ponieważ mamy nowe samochody, opony i 18-calowe felgi, to jak nowy tor - odpowiedział zapytany przez Motorsport.com o powrót do Chin. - Obiekt praktycznie nie był wykorzystywany przez minione pięć lat, chyba tylko do jednego wyścigu rocznie. Będzie więc zielono i brudno, choć oczywiście nawierzchnia zostanie oczyszczona.

- Musimy również na podstawie pomiarów asfaltu zrozumieć, jak wszystko się zmieniło - dodał. - W przeszłości było dosyć szorstko. Musimy zrozumieć, jak przebiegł proces starzenie się w ostatnich latach. Mamy niewiele danych, przez co będzie to wyzwanie nie tylko dla nas, ale i zespołów.

Chociaż wszystkie prace na torze już się zakończyły, nadal trwa przebudowa trybun. Organizatorzy otwierają dla kibiców kolejne sektory, lecz nie wszystkie uda się ukończyć przed tegorocznym Grand Prix.