Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Ryzykowna radość Hamiltona

Lewis Hamilton przyznał, że jego spontaniczna radość po zdobyciu 85. w karierze pole position mogła nie skończyć się dobrze. Brytyjczyk by świętować swój sukces z fanami wspiął się na płot okalający trasę.

Lewis Hamilton, Mercedes AMG F1, climbs a fence after taking pole position

Lewis Hamilton, Mercedes AMG F1, climbs a fence after taking pole position

Mark Sutton / Motorsport Images

Aktualny mistrz świata wygrał z Valtterim Bottasem czwartkowe treningi, jednak w sobotni poranek lepszy okazał się nie tylko Fin, ale także Charles Leclerc.

Hamilton zrewanżował się w ostatnim segmencie kwalifikacji i o 0,086s wydarł pole position z rąk swojego kolegi z zespołu. Po otrzymaniu informacji o wyniku, Brytyjczyk wybuchł spontaniczną radością w radiowym komunikacie, a po zatrzymaniu bolidu wskoczył na płot, by świętować z kibicami.

- Byłem jak zahipnotyzowany - przyznał Hamilton w rozmowie z Motorsport.com. - Próbowałem się powstrzymać, ale było tam tak dużo brytyjskich flag…To był impuls chwili. Czułem, że płot może runąć, ale na szczęście tak się nie stało.

Brytyjczyk dodał również, że pozwolił sobie na chwilę radości, bo „wielkie rzeczy się zdarzają, a nie zawsze je świętujemy”.

- Gdy wygrasz wyścig idziesz od razu na spotkania, potem udajesz się do domu i oglądasz telewizję lub robisz inne normalne rzeczy. Nie rejestrujesz tej chwili. Sądzę, że było to dla mnie ważne. Nigdy nie wiesz kiedy takie coś [sukces] się powtórzy, więc doceniam to.

Aktualny mistrz świata swoją początkową stratę do Bottasa wyjaśnił nieodpowiednią temperaturą opon Pirelli. Dodał również, że jego późniejszą radość spotęgowała długo trwająca niepewność co do ostatecznego wyniku.

- Czekałem długo, bardzo długo. Myślałem sobie: „Gdzie do cholery jest Valtteri?”. Siedzisz na skraju fotela i czekasz na wiadomość, która może być dobra lub zła. Straszne uczucie. Czasem wiesz od razu, że coś poszło nie tak i odtwarzasz sobie okrążenie, myśląc „mogłem zrobić to lepiej”.

- Bono jest moim inżynierem od siedmiu lat. Z nikim nie pracowałem dłużej, więc miło jest widzieć jego zachęty i ekscytacje - zakończył zdobywca pierwszego pola na starcie jutrzejszego Grand Prix Monako.

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Bottas i Verstappen obwiniają zimne opony
Następny artykuł Niepotrzebne ryzyko Ferrari

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska