W obronie strategii
Frederic Vasseur nie uważa, by zespół Ferrari zbyt wcześnie wezwał Carlosa Sainza na pierwszy pit stop podczas Grand Prix Monako.
Autor zdjęcia: Steve Etherington / Motorsport Images
Sainz ruszał do wyścigu na twardych slickach, mając przed sobą Maxa Verstappena, Fernando Alonso i Estebana Ocona. Hiszpan chciał szybko uporać się zwłaszcza z tym ostatnim, ale kilkukrotne próby ataku nie powiodły się.
Gdy Ocon pojawił się u swoich mechaników po 33 okrążeniach, wydawało się, że Sainz pozostanie na torze, starając się podciąć rywala korzystając przy tym z dłuższej żywotności twardej mieszanki. Jednak Ferrari wezwało swojego kierowcę już okrążenie później. To zdenerwowało Hiszpana, który nie przyjmował tłumaczeń o potrzebie ochrony pozycji przed znajdującym się z tyłu Lewisem Hamiltonem.
Vasseur uważa jednak, że zespół nie popełnił błędu i podjął właściwą decyzję:
- Myślę, że strategia była dobra - uznał Francuz. - Poprosiliśmy go o zjazd, chcąc uniknąć utraty pozycji na rzecz Hamiltona. Odpowiednia pozycja ma tu kluczowe znaczenie. Byłoby lepiej, gdyby Hamilton nam nie zagrażał, ale w tej sytuacji decyzja była właściwa.
Verstappen i Alonso maksymalnie wydłużyli swój pierwszy stint, pamiętając o nadciągających opadach deszczu. Ferrari wzywając Sainza pozbawiło się także szansy jazdy na jeden pit stop.
- W pewnym momencie musieliśmy pilnować innych na torze. O godzinie 17:30 zawsze łatwo jest analizować wyścig mówiąc: „jeśli wydłużysz stint, możesz zmienić opony, gdy już będzie padać”.
- Jednak wtedy o opadach nie wiedzieliśmy, a mogliśmy stracić pozycje.
Dyskusyjną decyzję podjęto w Ferrari także, gdy nad torem zaczęło już padać. Kierowcy Scuderii zawitali do mechaników okrążenie później niż najgroźniejsi rywale. A zjazd obu samochodów na raz skutkował oczywistą stratą czasu przez Sainza, który ostatecznie finiszował ósmy.
Vasseur przyznał, że decydował wtedy ślepy los. W Ferrari sądzili, że opady nie będą aż tak intensywne i uda się pozostać na slickach.
- Nie spodziewaliśmy się, że tor będzie aż tak mokry, a gdybyśmy zostali na slickach, bylibyśmy na podium. To było ryzyko, ale niezbyt duże, ponieważ i tak nic nie straciliśmy. Jest jak jest.
- Jeszcze przed startem zdawaliśmy sobie sprawę, że jeśli chcemy coś osiągnąć, musimy ryzykować. I nie jestem rozczarowany tym, że właśnie owe ryzyko podjęliśmy.
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.
Najciekawsze komentarze