
Michael Masi, dyrektor wyścigów Formuły 1, wyjaśnił dlaczego sędziowie postanowili nie wszczynać dochodzenia w sprawie systemu DRS, aktywowanego przez niektórych kierowców podczas sygnalizacji podwójnej żółtej flagi.
„Bałagan” w wynikach po zakończeniu Grand Prix Brazylii mógł być dużo większy. Po karze dla Lewisa Hamiltona, także podium Carlosa Sainza nie było pewne. Był on jednym z kierowców, którzy potencjalnie mogli być objęci sankcjami za użycie systemu DRS w czasie sygnalizacji podwójnej żółtej flagi na Interlagos.
Masi potwierdził, że kilka samochodów miało aktywowanych DRS „przez stosunkowo krótki okres czasu”, jednak sędziowie byli usatysfakcjonowani faktem, że każdy z zawodników zmniejszył prędkość.
- Decydującym czynnikiem podczas obowiązywania podwójnej żółtej flagi jest wymóg znacznego zmniejszenia prędkości - powiedział Masi. - Na to przede wszystkim patrzyliśmy i każdy z nich [kierowców] się do tego dostosował.
- Sędziowie zadecydowali więc, że żadne dochodzenie nie jest potrzebne. Kluczowy wymóg przy sygnalizacji podwójnej żółtej [flagi] został spełniony.
- To jedna z tych rzeczy, do której nie dopasujesz idealnie regulaminu. Dlatego też są od tego sędziowie i według nich kluczowe było zmniejszenie prędkości - zakończył wyjaśnienia Michael Masi.

O tym artykule
Serie | Formuła 1 |
Wydarzenie | GP Brazylii |
Impreza | Race |
Tagi | fia , drs , , formuła 1 , gp brazylii , Masi |
Autor | Tomasz Kaliński |
Zamieszanie z DRS
Centrum zawodów
Modne
Kalendarz
Oferowane przez