Zdaniem szefów ekip może to źle wpłynąć na sport.- Monitorujemy sytuację bardzo uważnie, ponieważ Mercedes ma w Wielkiej Brytanii dwie duże bazy. Nasz dział sportów motorowych zatrudnia 1800 osób, z czego duży odsetek stanowią obywatele krajów Unii Europejskiej. Sprowadzamy też wiele rzeczy z krajów unii i podejmujemy działania, które mają zapewnić, że nie zostaną one zatrzymane na granicy - mówił Toto Wolff, szef Mercedesa.- Patrzymy na sytuację z perspektywy Ferrari i jeśli wszystko potoczy się tak jak teraz, podejrzewam, że w niedalekiej przyszłości sporo osób zapuka do Maranello. To nie jest jednak najlepszy scenariusz. Myślę, że mamy te same obawy - dodał Maurizio Arrivabene, szef Ferrari.- Nie chcemy opóźnień w logistyce i jakimkolwiek transporcie. W ostatnich latach szybko rozwijaliśmy się i pomogły w tym możliwości, jakie mieliśmy w Wielkiej Brytanii. Nadal chcemy korzystać z usług osób, które kończą szkoły - komentował Cyril Abiteboul, szef Renault.- Theresa May robi to, co najlepsze, ale nie jest tak dobra, jak Chase Carey i sytuacja jest skomplikowana. Uważam, że ludzie nadal będą prowadzić interesy w Wielkiej Brytanii. Jeśli będziemy konkurencyjni, pozostaniemy na dobrym poziomie. Formuła 1 to jeden z sukcesów Wielkiej Brytanii i nie jest przypadkowe, że większość zespołów ma tu swoje siedziby. W tym momencie są pewne zawirowania, ale sytuacja powinna uspokoić się w najbliższych tygodniach. Ostatecznie to nie wpłynie na naszą codzienną działalność - podsumował Christian Horner, szef Red Bull Racing.fot. Mercedes AMG F1