Brawurowa jazda na krawędzi
Przez dwa dni zmagali się z ustawieniami samochodu, ale kiedy w końcu udało się dojść do właściwego rozwiązania, Aron Domżała i Maciej Marton byli najszybsi w stawce Rajdu Maroka. Od trzeciego etapu zaczęli odrabiać straty, a zwycięstwo w klasie T4 zapewnili sobie brawurową postawą na ostatnim etapie. Polski duet z zespołu fabrycznego Monster Energy Can-Am, piątego dnia rywalizacji dali z siebie dosłownie wszystko.
Autor zdjęcia: MCH Photo
Domżała i Marton przyjechali do Maroka przede wszystkim, by przygotować się do startu w Rajdzie Dakar. Kto zna jednak ten duet, doskonale wie, że zawsze walczy o zwycięstwo i nigdy nie odpuszcza. Przed dwoma laty, wjechali na metę tego rajdu na trzech kołach. W tym roku ponownie byli bohaterami ostatniego dnia, rzucając na szalę wszystko co możliwe, byle tylko odrobić straty i stanąć na najwyższym stopniu podium.
Pierwsze dni nie układały się jednak dla Polaków najlepiej. - To był trudny rajd. Jechaliśmy płynnie, bez kapci i większych awarii, ale przez pierwsze dwa dni męczyliśmy się z ustawieniami. Dopiero potem zaczęliśmy odrabiać straty, a stając na starcie do dzisiejszego etapu mieliśmy siedem minut do liderów - opowiadał warszawski kierowca.
Na prowadzeniu po czterech etapach byli Michał Goczał i Szymon Gospodarczyk. Ostatniego dnia mieli jednak sporego pecha, ponieważ złamali tylne zawieszenie na wydmach i stracili niemal półtorej godziny, naprawiając usterkę. Aron Domżała i Maciej Marton nie mieli o tym pojęcia, ponieważ wydarzyło się to już po tym, gdy wyprzedzili swoich rywali.
- Rano postanowiliśmy postawić wszystko na jedną kartę. Zdjęliśmy koło zapasowe, wszystkie dodatkowe części oraz narzędzia, spuściliśmy paliwo i zaryzykowaliśmy. To był szalony odcinek! Skakaliśmy z czterometrowych wydm i przy prędkości 120 km/h oddawaliśmy kilkudziesięciometrowe skoki. Jestem zaskoczony, że auto było całe na mecie - mówił zdziwiony i zadowolony rajdowiec.
Polska załoga z fabrycznego zespołu Monster Energy Can-Am dopiero na finiszu dowiedziała się, że ich rywale mieli poważne problemy techniczne. Ale dla nich to również nie był koniec przygód. - Ledwo dojechaliśmy do serwisu. Nie wzięliśmy nawet portfeli i musieliśmy pożyczyć 20 euro od motocyklisty, żeby zatankować auto - śmiał się kierowca.
- Teraz świętujemy nasze pierwsze zwycięstwo w Rajdzie Maroka - dodał na koniec Domżała. - Bardzo dziękuję Maćkowi, który godził się na te wszystkie szaleństwa oraz Michałowi i Szymonowi, z którymi bardzo dobrze mi się walczyło na trasie przez całe pięć dni.
Kolejnym dla Domżały i Martona startem przed Dakarem będzie listopadowy Abu Dhabi Desert Challenge.
informacja prasowa
Bądź częścią społeczności Motorsport.com
Dołącz do rozmowyUdostępnij lub zapisz ten artykuł
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.
Najciekawsze komentarze