Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Rajdówki Kajetana: auta czteronapędowe, etap I (Impreza N11 i Lancer Evo IX)

Sezon 2005 Kajetan Kajetanowicz spędził w Pucharze Peugeota, gdzie dominował nad o wiele bardziej doświadczonymi rywalami.

Tylko pech przeszkodził mu w sięgnięciu po tytuł, jednak jego postawa i tak została nagrodzona. Kajto spróbował swoich sił w aucie s1600, a najlepsze miało dopiero nadejść…- Moja kariera nabrała tempa po Rajdzie Warszawskim. Pamiętam, że podszedł do mnie wtedy Leszek Kuzaj, absolutna gwiazda polskich rajdów. Lechu jeździł wtedy w Subaru Poland Rally Team. Nie wiem dokładnie, co do mnie mówił, bo bardziej skupiałem się na tym, czy wszyscy widzą to, co ja. Czy ktoś widzi, że właśnie rozmawiam z Leszkiem Kuzajem. :) Pamiętam tylko tyle, że Kuzi zaprosił mnie na swoje testy i powiedział, że może uda się coś razem zrobić w następnym sezonie.- Przed testami postanowiłem trochę potrenować. Poprosiłem mojego kolegę Andi Mancina, żeby dał mi się przejechać swoim Mitsubishi Lancerem. Zrobiłem nim swoje pierwsze kilometry w aucie czteronapędowym, ale nie wszystko poszło po mojej myśli. Chciałem zawrócić na ręcznym, tak jak wcześniej robiłem to ośką. Obracając auto urwałem jednak wał. Andi chciał mi pomóc, a ja zepsułem mu auto, i to jeszcze przy zawracaniu. :)    Testy z Subaru Poland Rally Team odbywały się w śnieżnych warunkach w okolicach odcinka Spalona, koło Kłodzka. Dla Kajta miał to być pierwszy kontakt z Subaru i to od razu na luźniej nawierzchni.   - Stres był bardzo duży – w końcu to Leszek Kuzaj, jego zespół i bardzo szybki samochód. Po przejazdach Lecha pojawił się jakiś problem ze skrzynią biegów, mechanicy bardzo długo ją wymieniali. W międzyczasie pojechaliśmy do schroniska coś zjeść. Kiedy zadzwonili do nas, że auto jest gotowe, było już ciemno, a ja miałem właśnie pierwszy raz jechać Subaru. Możecie sobie wyobrazić, jakie miałem wtedy oczy. Mechanicy założyli elektrownię, a ja się zapiąłem w pasy. Wtedy na prawym fotelu obok mnie po raz pierwszy usiadł... Maciek Szczepaniak. Przed startem Leszek Kuzaj nachylił się do mnie i powiedział: „młody, tylko nie rozpi***** mi tych lamp. One kosztują kilka tysięcy euro”. Cóż, nie poprawiło to wtedy mojego samopoczucia. Zapiąłem jedynkę i się zaczęło.- Pamiętam to uczucie, kiedy po kilku latach spędzonych w ośce, po dodaniu gazu, tył zaczął odjeżdżać. Czułem do tego duży respekt, a z drugiej strony, szybko się z tym zaprzyjaźniłem. Nie miało to za wiele wspólnego z perfekcyjną jazdą na czas, ale przynajmniej poczułem, że się tego nie boję. Zrobiliśmy razem kilka kilometrów. Bandy były wysokie, starałem się tym cieszyć, zaimponować, pokazać, że się nadaję.Po testach w kuluarach mówiło się, że jazda Kajetana wywarła dobre wrażenie i że może to doprowadzić do stałej współpracy. W międzyczasie Kajetan zaczął się przygotowywać do startu w Rajdzie Magurskim, pierwszej rundzie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski 2006. Tym razem Kajto i Ola jechali swoim Peugeotem 206 jako załoga funkcyjna.- Kiedy przyjechaliśmy na rajd, mieliśmy niezłą niespodziankę. Nocleg, który zarezerwowaliśmy, okazał się dość prowizoryczny. Pokój hotelowy był tak naprawdę garażem, który zaaranżowano na pokój. Było tam pierońsko zimno. Żeby się ogrzać, przez całą noc mieliśmy włączoną suszarkę do włosów. Jak się domyślacie nie moją. :) Jeszcze przez pół następnego dnia szumiało mi w uszach.- Sam rajd był super doświadczeniem. Nie chodzi tu tylko o to, że był zimowy i panowały idealne warunki. Jechałem jako pierwszy na trasie i nie mogłem wyjść z podziwu, ilu kibiców jest przy trasie. Ile ludzi czeka na to, żeby zobaczyć Kuzaja, Kuchara, Czopika, Bębenka, Frycza czy Sołowowa. Wcześniej, kiedy jeździłem w pucharze, nie mogłem tego zobaczyć, bo nie wszyscy kibice zostawali tak długo na odcinkach.



Kajetanowicz dołączył do zespołu Subaru na drugą rundę, RSMP, czyli asfaltowy Rajd Elmot. Rok wcześniej Kajto i Ola wygrali go w Pucharze Peugeota. Tym razem Elmot nie okazał się dla nich łaskawy.

- Podczas rajdu od razu złapaliśmy niezłe tempo. Może nie wszystko jeszcze działało perfekcyjnie, ale udawało mi się podłączać pod czołówkę. To było chyba podczas serwisu, kiedy podszedł do mnie Leszek Kuzaj. Powiedział do mnie: „Kajto, jedziesz za szybko. To jest twój pierwszy rajd w czteronapędówce, a Ty jesteś przed Turskim”. Przypomniałem sobie te słowa dopiero, jak wydzwoniłem. Wtedy, to co powiedział, nabrało dla mnie sensu…

- Można powiedzieć, że tamten dzwon otworzył moją bogatą linię kredytową, która ciągnęła się za mną przez długie lata. A to był tylko początek. W tamtych czasach często zdarzały mi się takie problemy. Moi partnerzy pokrywali koszty startów, ale wydatki związane z odbudową auta spadały na mnie. Żeby to spłacić, sprzedałem sklep, który otworzyłem z Olą, a potem pracowałem w szkole jazdy Porsche i w szkole Subaru. Z zewnątrz kibice mogli myśleć, że moja kariera w końcu zaczęła się dobrze układać, ale tak naprawdę, nie było zbyt różowo. Można powiedzieć, że to irracjonalne ryzykować takimi długami. To jednak trochę jak choroba. Jak już raz wejdziesz w świat rajdów, to choćby nie wiem, co się działo, bardzo trudno jest z tego wyjść. 



Po Elmocie Kajetan i Ola wystartowali Rajdzie Polski i Subaru Poland Rally, gdzie zajęli kolejno dziewiąte i szóste miejsce. Po swoim pierwszym zagranicznym występie w Rally Bohemia, wrócili na krajowe podwórko, by wystartować w Rajdzie Rzeszowskim. Tam zajęli czwarte miejsce w generalce, wygrywając po drodze swoje pierwsze odcinki specjalne. Po tym rajdzie Kajetanowicz i zespół Subaru zakończyli swoją współpracę.

- Ciągnęło mnie wtedy do jazdy, a przez to byłem nieznośny. Nie bardzo wiedziałem, co będzie dalej. Na horyzoncie pojawił się jednak ON, Wiślak. Poznałem go w Szkole Jazdy Subaru. Staliśmy razem na torze i od słowa do słowa okazało się, że możemy coś razem zrobić. Maciek nie miał planów na następny sezon. Ja miałem partnera Amtra z marką STP, a Wiślak współpracował z firmą MapaMap. Tak zaczął się projekt z Mitsubishi.

- Samochód wypożyczaliśmy od zespołu Rallytechnology, z którym potem zdobywałem tytuły mistrzowskie. Mitsubishi od razu przypadło mi do gustu. Było zupełnie inne niż Subaru. Impreza była ciężka i nie prowadziła się dobrze. Nie wiedziałem jak to poprawić, a gdy zgłaszałem swoje uwagi, szybko sprowadzano mnie na ziemię. Nie miałem wtedy za dużo do powiedzenia. Mitsubishi to już inna bajka, choć też miało swoje mankamenty. W długich, szybkich zakrętach odpływał tył auta. Tak jakby z tyłu było zawieszenie z Jeepa. Chłopaki z Rallytechnology wykazali się wtedy dużą ambicją i naprawili ten problem. Złapaliśmy wtedy świetny feeling, który mamy do dzisiaj.



Tak jak rok wcześniej, Kajetanowicz rozpoczął sezon w RSMP od drugiej rundy, czyli Rajdu Elmot. Tym razem z nowym pilotem, samochodem i zespołem. Już w Świdnicy potwierdziło się, że to mieszanka o bardzo dużym potencjale.

- Przygoda z Mitsubishi nie mogła się zacząć lepiej. Pierwszy rajd i już zwycięstwo. Za nami Kuchar, Frycz i Kuzaj. W tamtym rajdzie pomogły nam problemy rywali, ale nie zmienia to faktu, że to był szok. Dla mnie duży, a dla Wiślaka jeszcze większy. :)

- Mocno zapadł mi w pamięci Subaru Poland Rally. Rajd rozpoczynał się od miejskiego prologu. Mój przyjaciel, którego też poznałem w SJS, Wacek Kostecki, ostrzegł mnie, że na jednym zakręcie jest świeży, bardzo śliski asfalt. Wylali go chyba dwa dni wcześniej. Trzeba było uważać, bo był tam też wysoki krawężnik, na którym można było skończyć rajd. Zapisaliśmy to w notatkach, a potem powiedziałem o tym chyba wszystkim zawodnikom, których znałem. Wystartowaliśmy do prologu, najechaliśmy na to miejsce ze świeżym asfaltem, i co? Oczywiście urwałem koło. Ja - choć niewiele wcześniej zostałem ostrzeżony, a potem sam ostrzegłem wszystkich innych. To była jedna z tych okazji, podczas których Wiślak mówił do mnie: łyżeczką, nie chochlą. Od tamtego czasu nie prawię już innym morałów. Rajd zakończył się dla nas na prologu, a Wiślak mógł dołączyć do swoich przyjaciół na spływie kajakowym, na który miał dojechać dopiero po rajdzie. :)



Przez resztę sezonu Kajto stale pokazywał bardzo wysokie tempo. W 2007 roku dwa razy dojechał do mety na czwartym miejscu - w Rajdzie Rzeszowskim i Rajdzie Nikon. Jak sam przyznaje, największe zasługi miał w tym jego pilot, Maciej Wisławski.

- Oprócz tego, że Wiślak cały czas wpajał mi zasadę „łyżeczką nie chochlą”, to pomógł mi też na innych polach. Jego doświadczenie było dla mnie wtedy nieocenione, był moim mentorem. Czasami był dla mnie jak tata – czułem to szczególnie, kiedy zaczęły się moje problemy finansowe. Wiślak zawsze potrafił mnie pocieszyć i uspokoić.

Finalnie Kajetanowicz i Wisławski zakończyli sezon na piątym miejscu. Na 2008 rok Kajto pozostał z Wiślakiem i Mitsubishi Lancerem Evo IX w mistrzostwach Polski. Dwa z pierwszych czterech rajdów ukończył na drugim miejscu.

- Mieliśmy fantastyczny początek sezonu 2008. Zawsze dojeżdżaliśmy w pierwszej piątce i dwa razy stanęliśmy na podium. Potem przyszedł Subaru Poland Rally, którego nie mogłem odczarować. Ścigałem się wtedy z Bryanem, co było oczywiście absolutnym szaleństwem. Ja w dużym i ciężkim Lancerze, a on w najnowszym Peugeocie 207 s2000. Po piątym odcinku dzieliło nas tylko 7,5s na jego korzyść. Na szóstym wypadliśmy z trasy i potężnie uderzyliśmy w przepust. Siła była tak duża, że choć uderzyliśmy prawym przodem, to podłoga samochodu była pofalowana jeszcze za moim siedzeniem. Mocno odwirowaliśmy furę… Zapewne domyślacie się, co usłyszałem od Maćka w słuchawkach – „łyżeczką, a nie chochlą”.
 
- Dla mnie oznaczało to nie tylko koniec rajdu, ale kolejne problemy z kasą, co postawiło znak zapytania nad resztą sezonu. Dużo pomogło mi wtedy Rallytechnology, bo jakoś to podzieliliśmy między siebie. Znalazły się też firmy prowadzone przez dobrych ludzi, którzy pomogli nam ukończyć sezon. Miesiąc później staliśmy już na podium Rzeszowskiego.

Kajetanowicz i Wisławski zdobyli trzecie miejsce w Rajdzie Rzeszowskim i drugie w Rajdzie Karkonoskim. Dwa ostatnie rajdy, czyli Orlen i Dolnośląski, zakończyli na czwartym miejscu. Na koniec sezonu przełożyło się to na wywalczenie korony wicemistrzów Polski. Dla Kajetanowicza był to największy sukces w dotychczasowej karierze. 

- 2008 był ogromnym sukcesem. Wicemistrzostwo Polski - czułem wtedy wielką dumę. W takich sytuacjach mówisz sobie, że warto było to wszystko przejść, żeby być teraz w tym miejscu. Znowu myślałem, że wicemistrzostwo otworzy przede mną wszystkie drzwi. Że sponsorzy zaczną walić drzwiami i oknami. Po raz kolejny musiałem się jednak zmierzyć z ciszą.

Sezon 2008 zakończył w karierze Kajetanowicza pierwszy etap aut czteronapędowych, do którego zalicza starty Subaru Imprezą N11 i Mitsubishi Lancerem Evo IX. W następnym artykule opowiemy o kolejnym etapie, który na zawsze zmienił karierę Kajta – etap Subaru Imprezy N14.

fot. Z archwium Kajetana Kajetanowicza
 

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Czas na szuter
Następny artykuł Pierwszy oes przerwany

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska