Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Rajdówki Kajetana: Peugeot 206, który zmienił wszystko

Kajetan Kajetanowicz, mimo trudnej sytuacji budżetowej na początku swojej kariery, wciąż dążył do kolejnych startów.

W 2003 roku to doprowadziło go do debiutu w Peugeocie 106, którym wygrał Międzynarodowy Rajd Śląski. Choć jego start odbił się szerokim echem w rajdowym środowisku, na horyzoncie nie pojawiły się żadne nowe perspektywy.- Po wygranym rajdzie Peugeotem 106 bardzo szybko musiałem przyjąć na siebie kubeł zimnej wody. Na dwa kolejne starty wróciłem do mojego Seicento. Udało nam się wygrać Rajd Czechowicki, ale to też nie zapewniło nam zainteresowania ze strony sponsorów. Przez cały następny rok nie miałem pieniędzy na starty, aż w końcu pojawiło się światełko w tunelu. Mój znajomy z osiedla pracował w firmie Novol, która w tamtym czasie wspierała starty Łukasza Witasa. Dostałem propozycję, żeby wystartować w jednym rajdzie Peugeotem 206 i poniekąd skonfrontować się z nim. To było bardzo duże wyzwanie, bo Łukasz, w samym tylko 2004 roku, przejechał zaledwie o dwa rajdy mniej, niż ja od 1999 roku.  W tamtym czasie Łukasz Witas był uważany za prawdziwą nadzieję rajdów samochodowych. Miał już za sobą jeden sezon w Pucharze Peugeota, a w sezonie 2004 starty na polskim podwórku łączył z rajdami rozgrywanymi w Czechach i na Słowacji.Kajetanowicz, mając zapewnione wsparcie ze strony firmy Novol, postanowił wynająć samochód od Piotra Adamusa, który w tym sezonie zdobył za jego kierownicą tytuł mistrzowski w Pucharze Peugeota.- Piotr Adamus zawsze był i jest absolutnym przykładem, jak wzorowo dbać o samochód. Widać było, że rajdówkę traktuje jak swoje dziecko, jak swoje oczko w głowie. Przykładał niesamowitą wagę do szczegółów.- Pierwsze testy zorganizowaliśmy w Bładnicach. Odcinek znałem bardzo dobrze, bo kiedy miałem paliwo, to odwoziłem tamtędy do Skoczowa moją dziewczynę, Olę. Czułem się tam komfortowo, ale wiadomo – nowe auto i roczna przerwa sprawiły, że to i tak był duży challenge. Niestety na jednej partii nie wydało i wylądowałem czterema kołami w potoku. Na szczęście było tam miękko i obyło się bez uszkodzeń. Jak Piotrek zobaczył, co zrobiłem z tym samochodem już na testach, był przestraszony i trudno mu się dziwić.- Sam samochód był fantastyczny. Miał o wiele lepsze zawieszenie niż 106. Był stabilniejszy, dzięki czemu można było nim jeszcze mocniej naciskać. Ze skrzynią biegów trzeba było obchodzić się w aptekarski sposób. To na stałe wpłynęło na mój styl jazdy. Darek Grzybowski, czyli prawdziwy geniusz inżynierii, który do dzisiaj dba o skrzynie biegów, dyfry i silniki w moim Subaru, zawsze chwali, w jaki sposób obchodzę się ze skrzyniami biegów. To też zasługa wskazówek drugiego geniusza, Piotra Rakowskiego.

Kajetan Kajetanowicz



Podczas Rajdu Cieszyńska Barbórka, Kajetan i Ola pokazali, że świetnie odnajdują się na tych trasach – nawet w nowym dla siebie samochodzie. Kajto notował lepsze czasy niż jego rywal, Łukasz Witas i ustrzegł się kosztownych błędów. Ostatecznie to Kajetanowicz zwyciężył Cieszyńską Barbórkę w klasie A6. Witas i Kuśnierz zameldowali się na mecie 5 minut za nim.

- Podczas rajdu panowały bardzo trudne warunki, cały czas jechaliśmy na maksymalnym skupieniu. Byłem żółtodziobem, ale znałem bardzo dobrze te trasy. Łukasz z kolei jeździł o wiele więcej ode mnie, miał nawet swoją treningówkę. Dzisiaj wiem, że został wtedy postawiony w trudnej sytuacji, bo przyjechał na mój teren. Rok później był jedynym kierowcą, który w czystej walce wygrał ze mną rajd.

Kolejny fantastyczny popis Kajetanowicza przyniósł w końcu zamierzony efekt. Firma Novol zaproponowała mu pełny sezon w prestiżowym Pucharze Peugeota, który słynął z bardzo wysokiego poziomu rywalizacji.

- To był mój pierwszy tak profesjonalny sezon w pełnym cyklu. Wchodziłem w puchar, w którym startowali bardzo szybcy i bardzo doświadczeni kierowcy. Witas, Wypych, Poloński, Dobrowolski, Romuzga - to były nazwiska, które podziwiałem przez wiele lat w pucharach cinquecento, seicento, 106-stek czy 206-stek. To było dla mnie tak stresujące, że tak naprawdę niewiele pamiętam z tamtego okresu. Wchodziłem w świat mistrzostw polski, a byłem tylko chłopakiem z małego miasta, który miał walczyć z gladiatorami.

Kajetan Kajetanowicz



Przed Kajetanowiczem postawiono bardzo trudne zadanie, które mogło się okazać prawdziwą trampoliną dla jego kariery. Kajto już na samym początku pokazał, że stać go na walkę z o wiele bardziej doświadczonymi zawodnikami. Puchar Peugeota w 2005 roku otworzył Rajd Elmot Remy. Kajetan i Ola, choć był to dla nich pierwszy start w pucharze, wygrali rajd z przewagą aż półtorej minuty nad Woszukiem i Brejlakiem. Następnym startem miał być szutrowy Rajd Polski.

- Stres związany ze startami w Pucharze Peugeota wiązał się z jeszcze jedną rzeczą. Dwa rajdy były szutrowe, a ja nigdy w życiu, nawet jako widz, nie widziałem rajdówki na luźnej nawierzchni. Chciałem się jak najlepiej przygotować do tego startu, dlatego razem z Pawłem Kajzarem, moim ówczesnym i obecnym koordynatorem, wzięliśmy tę samą autolawetę ze złamaną ramą, którą wieźliśmy kiedyś Seicento, załadowaliśmy na nią treningowego Peugeota i pojechaliśmy 600 km na Mazury.

- Moje testy wyglądały w taki sposób: jechaliśmy od Olsztyna w kierunku Mrągowa i rozglądaliśmy się za dróżkami, które prowadzą w las. W końcu znaleźliśmy odpowiednią. Ściągnęliśmy auto z lawety, zapiąłem się w pasy i pojechałem przed siebie jakieś 1,5 km. Emocje były ogromne, tętno w okolicach 200. :)  Podekscytowanie szybko zmieniło się w coś innego. Wracając, sprzęgło zaczęło się ślizgać, przez co ledwo dojechałem do Pawła. To oznaczało koniec jazdy i koniec testów. Zapakowaliśmy auto na autolawetę i wróciliśmy 600 kilometrów do domu. To były całe moje testy przed Rajdem Polskim – moim debiutem na szutrze, którego nigdy wcześniej nie widziałem na oczy. Nieprawdopodobne czasy.

Choć doświadczenie Kajetanowicza na luźnej nawierzchni było praktycznie zerowe, to na pewno nie można było tego zauważyć po jego tempie na odcinkach specjalnych. Ostatecznie tylko Łukasz Witas był o 13 sekund przed nim na mecie Rajdu Polski.

- Drugie miejsce w debiucie na szutrze - powinienem być zadowolony, ale na mecie czułem straszny zawód. Niewiele przegraliśmy, ale to był jedyny rajd, jakiego wtedy nie wygraliśmy.

Kajetan Kajetanowicz



Po zwycięstwie w Rajdzie Elmot i drugim miejscu w Rajdzie Polski, Kajto rozpoczął drogę po tytuł mistrzowski, wygrywając trzy kolejne rajdy z rzędu. Rajd Strzeliński zwyciężył z przewagą 49,3s nad Witasem, w Rajdzie Nikon był szybszy od Dariusza Polońskiego o prawie dwie minuty, a w Rajdzie Rzeszowskim Kajetanowicz wyprzedził go o 49,8s.

Do końca sezonu pozostała jeszcze tylko jedna runda, ponownie szutrowa – Rajd Warszawski. Kajto miał tam pewnie przypieczętować zdobycie tytułu w Pucharze Peugeota. Już po czterech odcinkach specjalnych miał aż 44,6s przewagi nad drugim Kamilem Butrukiem.

- Prowadziliśmy w rajdzie z dużą przewagą, jednak warunki były trudne. Nawierzchnia była bardzo miękka, przez co tworzyły się głębokie koleiny. W jednej z nich uderzyłem w coś i skrzywiłem wahacz. Udało nam się dojechać do serwisu i wymieniliśmy go. Dla świętego spokoju powiedziałem jeszcze, że skoro mamy ze sobą treningówkę, to wymieńmy jeszcze z niej półoś, bo z tym uszkodzonym wahaczem jechaliśmy przez dłuższy czas i mogła się uszkodzić. Wymieniliśmy ją, żeby mieć 100% pewności, że już nic złego nam się nie przytrafi i spokojnie dojedziemy do mety. Na następnej pętli ta półoś się ukręciła. Oznaczało to dla nas koniec rajdu. To był prawdziwy dramat.

- Punktacja w pucharze była kuriozalna, o czym mówiło się od dawna. Choć wygraliśmy wszystkie rajdy i raz byliśmy na drugim miejscu, teraz mogliśmy wyjechać z Warszawy bez tytułu mistrzowskiego. Różnice w punktowaniu poszczególnych miejsc były bardzo małe, co doprowadziło właśnie do takiej sytuacji. Mogłeś wygrać wszystkie rajdy, ale jeżeli raz nie dojechałeś do mety, mogłeś wszystko stracić, np. z powodu awarii.

- Dalej oglądaliśmy rajd już tylko z perspektywy kibica. Wciąż mieliśmy matematyczne szanse na pierwsze miejsce w pucharze. Jacek Woszuk mógł odebrać Darkowi Polońskiemu zwycięstwo, co byłoby dla nas korzystne. Wtedy zdobylibyśmy puchar. Stoimy na mecie przed przedostatniego oesu. Słyszymy, że jedzie Woszuk i jakieś 400 metrów przed metą usłyszałem, że coś jest nie tak. Auto zgasło. Później okazało się, że padła pompa paliwa, która uszkodziła się w koleinie. Nie mogłem w to uwierzyć, miałem łzy w oczach. Pobiegłem tam - przy aucie było już pełno kibiców, którzy znali sytuację. Wiedzieli, że Woszuk musiał wygrać, żebym mógł zostać mistrzem. Wszyscy próbowali pchać to auto, ale to było bez sensu. Wygrałem wszystkie rajdy, raz byłem drugi, raz miałem awarię, bo wymieniłem profilaktycznie jedną część, miałem jeszcze matematyczne szanse na mistrzostwo... Cała sytuacja była tak kuriozalna, że już nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać.

Rajd Warszawski padł łupem Dariusza Polońskiego i Grzegorza Dobosza. Było to ich jedyne zwycięstwo w sezonie, które jednocześnie przeważyło na tym, że to oni wygrali Puchar Peugeota w 2005 roku. Na drugim miejscu sezonu znaleźli się Kajetan i Ola, ze stratą tylko pięciu punktów.

Kajetan Kajetanowicz



- Nagrodą za pierwsze miejsce w pucharze był start Peugeotem 206 s1600 w Rajdzie Zamkowym. Przypadło to Darkowi Polońskiemu, jednak z racji tego, że wykazaliśmy się świetną postawą i kibice się za nami wstawili, Peugeot Polska wykonał piękny gest i przygotował dla nas drugi samochód. Darek Poloński otrzymał auto po Piotrku Adamusie. Auto wychuchane, nawet nie otarte. Nam przypadł egzemplarz po Mariuszu Pelikańskim, który, umówmy się, z samochodami się nie pieścił. :) Kiedy pierwszy raz wsiadłem do s1600 i zamknąłem w nim drzwi, wciąż widziałem asfalt – taka była tam szpara między drzwiami a progiem. :) Ale wtedy to nie miało znaczenia. Siedziałem w samochodzie s1600 - jakaś abstrakcja. Mocna, rycząca ośka, sekwencyjna 6-biegowa skrzynia – mistrzostwo świata.

- Mieliśmy krótkie testy w Chorzowie, a potem rajd. Tam też towarzyszyło mi dużo stresu, bo znowu musiałem zmierzyć się z Darkiem, którego zawsze ceniłem i cenię do dzisiaj. Byłem wystraszony, ale też podekscytowany. Rajd miał bardzo długie proste. Na jednym odcinku specjalnym policzyliśmy, że łącznie przez minutę jechaliśmy na odcięciu. Za krótka skrzynia jak na ten rajd, ale jazda na odcięciu to też przyjemność. Oczywiście najważniejsze było to, że wygraliśmy z Darkiem. :) Ja byłem pierwszy wśród osiek w klasie gość, a on trzeci. Rywalizujemy zresztą ze sobą do dzisiaj. Zdarza nam się trenować na jednym torze gokartowym, na którym bijemy swoje rekordy. Chyba już z tego nie wyrośniemy. :)

Za kierownicą Peugeota 206 Kajetanowicz spędził jeden pełny sezon. Następnie Kajto przesiadł się do aut czteronapędowych – Subaru Imprezy i Mitsubishi Lancera, o czym opowiemy w następnym artykule.


[fb]https://facebook.com/KajetanKajetanowicz/videos/1945601132139812/[/fb]

fot. Z archwium Kajetana Kajetanowicza
 

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Tanak i Jarveoja wygrywają w Szwecji
Następny artykuł Wypowiedzi po Rajdzie Szwecji

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska