Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Kristensson: Odzyskałem radość z rajdów

Sezon 2022 był dla Toma Kristenssona czymś w rodzaju „katharsis”. Szwed zdobył tytuł w polskim czempionacie, ale przede wszystkim na nowo pokochał rajdy samochodowe.

Rajd Podlaski

Autor zdjęcia: Maciej Niechwiadowicz

Kristensson swoją przygodę ze sportową jazdą samochodem zaczynał - jak wielu jego szwedzkich rówieśników - od przejażdżek Volvo, podczas których przez większość czasu krajobraz podziwiał przez boczną szybę. Z czasem nabrał ochoty na bardziej profesjonalną rywalizację i na dobre zakochał się w rajdach.

Po pięciu latach ścigania za kierownicą Volvo pochodzący z Horby w południowo-zachodniej Szwecji Kristensson na dobre ruszył za granicę. Wystąpił w ADAC Opel Rallye Cup i triumfował w rozgrywkach za drugim podejściem. Wtedy jego kariera nabrała tempa - kontrakt z fabryczną ekipą Opla zapewnił mu program w FIA ERC na 2018 rok. Kolejne dwie kampanie spędził już na trasach mistrzostw świata.

Pandemiczny sezon 2020 na pewno zapamięta na długo - na jego końcu świętował mistrzostwo świata wśród juniorów. Z kolei już kolejny chciałby wyrzucić z głowy. Otrzymany za triumf w JWRC, samochód przysporzył wielu zmartwień, a kampania w WRC 2 nie przyniosła wyników, jakich oczekiwał sam kierowca.

Swoistym „resetem” okazał się dla Kristenssona rok 2022. Szwed związał się z polsko-czeską ekipą Kowax 2Brally Racing. Współpraca początkowo zakładała sześć występów bez realizowania programu w konkretnych rozgrywkach. Skończyło się na szesnastu startach i mistrzostwie Polski, wywalczonym wraz z Andreasem Johanssonem.

Po dwóch latach puchary za triumf w RSMP ponownie trafiły w „obce” ręce. W 2020 roku triumfował Jari Huttunen, pilotowany przez Mikko Lukkę. Kristensson ma z fińskim kierowcą wiele wspólnego. Nie są to tylko stajnia czy ten sam egzemplarz Hyundaia, ale i niektóre z etapów kariery.

Kristensson podkreśla, że sukces jest ważny, ale istotniejsze okazało się odzyskanie radości z rajdów i wiary we własne możliwości. O tym i o wielu innych sprawach opowiedział w rozmowie z Motorsport.com Polska.

Motorsport.com [M.com]: - Nie po raz pierwszy zdarza się by zagraniczny kierowca triumfował w polskim czempionacie. Znasz jakieś nazwiska z przeszłości? Z jednym masz nawet wiele wspólnego.

Tom Kristensson [TK]: - Jari Huttunen. Jego znam.

M.com: - Bycie kierowcą rajdowym w Szwecji z pewnością nie jest jak zostanie skoczkiem narciarskim z Jamajki, jednak niemałą popularność mają hokej na lodzie czy piłka nożna. Co zadecydowało, że postawiłeś na sporty motorowe, a konkretnie rajdy?

TK: - Moja rodzina od dawna interesowała się rajdami. Mój ojciec startował jeszcze zanim się urodziłem, chociaż wierz mi, był to najniższy szczebel rozgrywek, jaki możesz sobie wyobrazić. Później pomagaliśmy jako porządkowi na oesach.

- Następnie uzyskałem prawo jazdy, zacząłem „ślizgać” się po lesie, ale w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że trzeba do tego podejść inaczej, ponieważ takie „szaleństwa” nie są do końca bezpieczne.

- Mieszkam na południu Szwecji, a tam nie mamy dużej ilości śniegu, więc to nie jest tak, że jestem przyzwyczajony do zimowych warunków. Przychodzi Rajd Szwecji i wszyscy mówią: „O, to jego domowy rajd, zna takie warunki”. Nie. Można powiedzieć, że jestem z Danii [śmiech]. Oczywiście, znam śnieg, ale nie jest go tyle, co w Varmland [do niedawna region Rajdu Szwecji] czy na północy kraju.

- W wieku 19 lat zakupiłem swój pierwszy rajdowy samochód, Volvo. Ważyłem wtedy 136 kilogramów i po prostu bawiłem się. Podobała mi się jazda bokami. To był 2010 rok.

- Rozwijałem się krok po kroku, Volvo stopniowo zmieniałem na nowsze. Jeździłem jednak w tej samej klasie. Brałem udział w różnych małych rajdach, pucharach i całkiem dobrze mi szło. W 2015 roku zaliczyłem w Volvo jeden z większych szwedzkich pucharów oraz imprezy w Niemczech (Nordic-West Euro Cup). Udało się wtedy wystartować w 24 rajdach, a wygrałem 18 z nich. To był bardzo dobry rok. Wtedy zdałem sobie sprawę, że muszę coś zrobić, muszę spróbować czegoś bardziej profesjonalnego.

M.com: - Czyli od samego początku przygody byłeś w pełni skoncentrowany na rajdach? Żadnych gokartów, formuł?

TK: - Dokładnie. Nie śledziłem żadnego innego sportu. Ani Formuły 1, ani piłki nożnej.

M.com: - Na początku wspomniałem, że kariera twoja i Jariego Huttunena mają kilka punktów wspólnych. Niemiecki puchar Opla Adama to jeden z nich. Jak trafiłeś do tych rozgrywek?

TK: - Joakim Sjoberg, pilot Emila Bergkvista, z którym zresztą wygrał ten puchar w 2014 roku, zadzwonił do mnie i powiedział: „Musisz wziąć w tym udział!”. Ja uznałem, że to zbyt kosztowne rozgrywki. On jednak nalegał i stwierdził, że muszę zmienić swoje nastawienie. W przeciwnym wypadku na pewno nic się nie uda.

- Zacząłem więc organizować środki. Dobrą rzeczą tego pucharu było to, że zwycięstwo dawało kontrakt z fabryczną ekipą Opla na FIA ERC. Nabyłem też doświadczenie jeśli chodzi o jazdę na asfalcie, samochodem przednionapędowym, dodatkowo z sekwencyjną skrzynią biegów. Nigdy wcześniej z czymś takim nie miałem do czynienia.

- Rozgrywki były interesujące, a wzięcie udziału w międzynarodowym cyklu było dla takiego chłopaka ze Szwecji całkiem dużą sprawą. Zobaczyłem też, że Emil odniósł sukces, więc zadecydowałem, że to dobra opcja.

M.com: - Dwuletnia kampania we wspomnianym pucharze zaowocowała wygraną w 2017 roku. Dzięki temu sezon później znalazłeś się w europejskim czempionacie w jednym z fabrycznych Adamów R2. Jak duży był to przeskok?

- Te dwa laty w pucharze Opla było bardzo ważne. To dało mi wyczucie i wiele nauki. W tych małych szwedzkich rajdach nawet nie robiliśmy sami notatek, więc to też była nowość, gdy dołączyłem do tego pucharu.

M.com: - Czyli te pucharowe rozgrywki w Szwecji były tzw. „ślepymi rajdami” w tradycyjnej postaci?

TK: - Nie. Dostawaliśmy notatki od organizatorów. Kiedy to dzisiaj oglądam... To szaleństwo. Jednak rozumiem, że one mogą się nie sprawdzać. Muszą być przecież uniwersalne. Tworzą je zarówno dla auta WRC, jak i seryjnego samochodu. Dla debiutanta, jak i dla kierowcy z 20-letnim stażem.

- W głównym szwedzkim czempionacie jest już oczywiście tradycyjnie i każda załoga przygotowuje swoje notatki. Jednak ja wolałem rozwijać się na scenie międzynarodowej. Dlatego też pojechałem do Niemiec. By nabrać doświadczenia, pewności, nauczyć się odpowiedniego przygotowania.

- Przed programem w ERC wystąpiłem pod koniec 2017 roku w Rajdzie Lipawy wypożyczonym samochodem R2. Wygraliśmy wtedy w klasie. Zdałem sobie sprawę, że ERC będzie naprawdę fajną sprawą.

- Przejście tam wydawało się logicznym krokiem, ale nadal był to wielki przeskok, zwłaszcza z fabrycznym zespołem. Wcześniej miałem oczywiście mechaników, ale w tym przypadku wszystko było bardzo profesjonalne.

M.com: - Później przyszła pora na WRC i rozgrywki juniorów. Już pierwszy sezon miałeś świetny. Dwie wygrane i podczas finału w Walii były szanse na mistrzostwo świata.

TK: - Wygrał Jan Solans, a nam przytrafił się kapeć. Z drugiej strony i bez niego pewnie byśmy nie wygrali, ponieważ Jan był bardzo mocny. Ja i Henrik [Appelskog] - mój poprzedni pilot - nie byliśmy za bardzo zgrani w samochodzie. Jednak mimo to był to bardzo udany rok i byłem szczęśliwy, że uda się przejechać kolejny sezon. Lubię gdy wszystko jest zrobione do końca zanim zdecyduję się na zmiany.

M.com: - ... i rok później udało się wywalczyć upragniony tytuł.

TK: - To był bardzo wyjątkowy sezon ze względu na COVID-19. Finał na Monzy był niesamowity.

M.com: - Gdy przejrzy się listę triumfatorów JWRC z kilku czy nawet kilkunastu ostatnich lat, są tam sami dobrzy kierowcy, którzy odnosili sukcesy na rodzimych oesach. Jednak w zasadzie żaden z nich w tym kolejnym roku i po przesiadce do „erpiątki” nie był w stanie brylować w WRC 2. Twój sezon również nie był najłatwiejszy. Jaka jest więc główna trudność, która pojawia się, kiedy juniorski mistrz przechodzi ten szczebel wyżej?

TK: - Mogę jedynie odpowiedzieć za siebie, ale wydaje mi się, że u wszystkich sytuacja jest bardzo podobna.

- Dla mnie było to o tyle trudne, że nie mam żadnego menedżera czy wielkiego sponsora, który dba o wszystko. Dziś współpracuję z 49 sponsorami i sam wszystkim się zajmuję. Możliwości sam sobie kreuję.

- Wielu ludzi mnie pytało i sądziło: „Wygrałeś mistrzostwo i w nagrodę dostałeś samochód na pięć rajdów, a potem musisz go zwrócić, tak?”. Odpowiadam - nie! Generalnie oficjalnie nie mówi się, jak ta umowa będzie dokładnie wyglądać. A sęk w tym, że jest tak: „To twój samochód, Tom. Gratulacje”. Myślisz sobie: „Cholera, wygrałem samochód. Rewelacja!”.

- Niby jest fajnie. Jednak w Szwecji, a z tego co wiem, podobnie mają chłopaki z Hiszpanii, jeśli wygrasz na loterii, nie musisz płacić podatków. Jednak jeśli wygrasz osiągami czy zasługami, musisz. Czterdzieści procent. Czter-dzie-ści procent wartości samochodu trzeba odprowadzić w podatkach. Myślisz sobie: „Co do licha?” Generalnie już na początku sezonu zostajesz bez pieniędzy [śmiech].

- Najpierw więc musisz się tym zająć, a potem ogarnąć pozostałe rzeczy, jak rejestracja samochodu. W Szwecji wyrobienie tablic, dokumentów, te całe procedury... To jak wielka fabryka, szaleństwo. Generalnie zajmuje to około dziewięciu tygodni, a ja miałem pięć tygodni do Rajdu Chorwacji. Chodzisz wszędzie i prosisz, a odpowiadają: „Nie, nie da się krócej”. Dwa tygodnie bez snu i w porządku. Udało się. Tablice będą zanim samochód wyruszy w podróż. Jednak później zdajesz sobie sprawę, że potrzebny jest też transport dla tego samochodu. Auto będzie się przecież musiało dostać z Polski do Anglii, z Anglii do Chorwacji, z Chorwacji do Anglii, z Anglii do Portugalii itd.

- Mówią ci wtedy: to twoje auto, musisz mieć dokumenty. W porządku. Szukam więc jakichś dokumentów umożliwiających wysyłki. Pojechałem do urzędu w Malmo i wyjaśniałem sytuację: „Wygrałem samochód, tak on wygląda, tyle waży, mam jego wymiary”. Pani pyta: „Do jakich krajów ten samochód będzie transportowany?”. Zaczyna się więc: Z Chorwacji do Anglii, z Anglii do Portugalii... [śmiech]. Spędziłem tam cztery dni, a urzędniczka przygotowała dokument z 56 stronami. Przy każdej kontroli zabierali połowę kartki. Czy byłem wtedy gotowy? Nie, później trzeba udać się do kolejnych okienek...

- I tak wygląda okres, powiedzmy, od listopada do lutego. To o czym teraz powiedziałem, to dopiero etap zajmowania się samochodem. Rejestracja, po prostu przygotowanie do wyjazdów. Trzeba jeszcze zorganizować setupy - dostaje się albo szutrowy, albo asfaltowy, a potrzebne są oba. Byłem w ciągłym kontakcie z M-Sportem. Starają się pomóc, jak tylko mogą, ale wiele rzeczy trzeba załatwiać samemu.

- I po tych wszystkich procedurach nadchodzi czas spotkania z pierwszym z 49 sponsorów, by zebrać budżet... hmm, kilka setek tysięcy euro. Nie pomylę się pewnie, jeśli powiem, że w ciągu półtora miesiąca miałem 130 spotkań, zarówno przez telefon, jak i w biurach. Część sponsorów mam takich, że przedstawiam im sytuację, mówię, co będę robił i pytam czy mnie wesprą. Później dzwonię i potwierdzam. Jednak z wieloma trzeba spędzić mnóstwo czasu, organizując przy okazji jakieś wydarzenia.

- Nadchodzi moment, kiedy będziesz po raz pierwszy prowadził nowy samochód, w dodatku czteronapędowy samochód i w rajdzie, w którym nigdy nie jechałeś. Potrzebne są przecież właściwe testy! Z nowym samochodem nie wystarczyło na to czasu, więc musiałem zorganizować sesję z innym zespołem we Włoszech.

- Gdy zaczynał się Rajd Chorwacji, nawet nie wiedziałem, gdzie jestem. Szczerze. I ta „zawiecha”, kiedy pojechałem prosto i spadliśmy ze skarpy, nawet mnie nie zaskoczyła. To było szaleństwo. Robienie tego w taki sposób było ponad ludzkie siły.

M.com: - Czyli nie wszystko wygląda tak ładnie, jak opakowanie tej nagrody...?

TK: - Można tak powiedzieć. Jednak trudno ich winić. Wszystko odbywa się szczerze. „To twój samochód, Tom. Wygrałeś go.” Gdy już dostarczy się wszystkie dokumenty, oni zajmują się transportem. Jednak najpierw trzeba przebrnąć przez to, co opisałem. To była moja odpowiedzialność. Oni nie mogli tego zrobić, ponieważ samochód był mój.

 

M.com: - Po zakończeniu przygody z M-Sportem trafiłeś do polsko-czeskiego zespołu Hyundaia. Słyszałem o wyjątkowym spotkaniu w pewnej pizzerii w Jyvaskyla.

TK: - Rafał Cebula [śmiech]. Trochę znałem Rafała już wcześniej. Po raz pierwszy kontaktował się ze mną bodaj w 2019 roku i namawiał na Citroena. Wtedy odmówiłem, mówiąc, że chcę jeszcze raz spróbować w JWRC. To była moja ostatnia szansa ze względu na wiek.

- On wtedy mnie zrozumiał, a później spotykaliśmy się podczas rund WRC. Znasz go. Wiesz, że lubi dużo opowiadać [śmiech], ale i działać. Ja lubię takich ludzi. Takich, którzy nie siedzą i nie czekają, ale działają. On taki jest i ja to doceniam.

- Jednak ta sytuacja w Jyvaskyla była bardzo zabawna. Stał w tej pizzerii w kurtce Citroena i mówi mi: „Mam dla ciebie „deala” z Hyundaiem na przyszły rok”. Odleciałem. Mój mózg zwariował, zwłaszcza, że jak już mówiłem, poprzedni sezon [2021] nie był łatwy. Odpowiadam: „Rafał, stoisz w kurtce Citroena i proponujesz mi Hyundaia!”. „Dobra, nie przejmuj się” - odpowiedział. Poprosiłem go o ofertę i byliśmy w kontakcie.

M.com: - Nie da się ukryć, że cię przekonał.

TK: - Zdecydowałem się niemal od razu. Nie czerpałem frajdy z rajdów, jeśli miało to wyglądać jak w sezonie 2021. Chciałem zacząć od początku. Nie koncentrować się na żadnych mistrzostwach. Musiałem też znaleźć nowego pilota. David [Arhusiander] nie był zły, ale zdał sobie sprawę, że nie może poświęcać tyle czasu na starty. Preferował inny styl życia.

- I teraz odżyłem. Jest zupełnie inaczej. Może to zabrzmi dziwnie, ale naprawdę fajnie jest nie mieć na głowie spraw związanych z samochodem. Teraz muszę po prostu szukać pieniędzy, płacić faktury i jeździć. To wciąż wiele pracy, ale już nie muszę rejestrować samochodu.

- Przed sezonem zaprosili nas na testy, aby poznać samochód i zespół. Przybiliśmy piątki i jazda.

M.com: - Jak już wspomniałeś, w planach nie było żadnego pełnego cyklu. Jednak kiedy ty, lub ty i zespół zdecydowaliście się, aby zawalczyć o mistrzostwo Polski?

TK: - Wydaje mi się, że po Rajdzie Śląska. Wtedy zapadła decyzja, żeby o to walczyć, ponieważ szansa jest duża. Najpierw chcieliśmy wywalczyć szutrowy tytuł, zwłaszcza kiedy wygraliśmy „Podlaski”. Rajd Polski i tak był w planach, więc pozostało zorganizować występ na Żmudzi.

- Tak, to musiało być po Rajdzie Śląska. W Rzeszowie pojawiły się kapcie i nie poszło zbyt dobrze. Wtedy zapadła decyzja, by pojechać „Śląsk” i jeśli pójdzie dobrze, to postaramy się kontynuować.

- Na początku uzgodniliśmy sześć rajdów. Nie liczę takiego małego sprintu u mnie pod domem. Później miały być dwa rajdy w mistrzostwach Szwecji, trzy w ERC i jeden w WRC. Rozpoczęliśmy. Najpierw był ten sprint dla moich sponsorów. Wszystko fajnie wypadło.

- No i się zaczęło. Dzwonią. „Hej, jest Valasska Rally, Kowax jest sponsorem tytularnym, zrobimy ci dobrą ofertę, ale pojedziesz starszym autem R5”. Pojechaliśmy. Później pojawił się temat Rajdu Świdnickiego. Pojechaliśmy. Nawet przycisnąłem na dwóch oesach i mi się podobało. Czułem, że to działa. Różnica między Fordem i Hyundaiem była ogromna. No i przed Rajdem Podlaskim jeszcze raz przekalkulowaliśmy ten sezon [śmiech].

- Później sam zdecydowałem, by usunąć Rajd Finlandii i przenieść te pieniądze na starty w Polsce. Dzięki temu mogłem zdobyć doświadczenie na asfalcie, ale i na szutrze.

M.com: - Asfalt nie był ci zupełnie obcy, zwłaszcza po pucharze Opla Adama czy ERC. Panuje jednak przekonanie - jeszcze z czasów Rajdu Polski na Dolnym Śląsku - że nasze asfalty są specyficzne. Czy któryś z rajdów był dla ciebie szczególnie trudny?

TK: - Rzeszów jest ciekawy. Nawierzchnia różni się jakością. Może wyglądać na dobrą, a jest zła i odwrotnie. Wydaje mi się, że każdy z rajdów jest wyjątkowy na swój sposób. Charakterystyka odcinków bardzo się zmienia. Jedzie się głównymi, szerokimi drogami, pełnymi szykan, po czym kilometr dalej jest nawrót i... robi się bardzo wąsko.

- Takie skojarzenia mam z Polski. Charakterystyka bardzo się zmienia, raz oesy są krótkie, raz dłuższe. Pod tym względem mogę powiedzieć, że to bardzo fajny czempionat...

M.com: - Ale...?

TK: - Cóż. Czasem pojawia się trochę takich dziwnych zagrywek i sztuczek. Nie chciałbym o nich za dużo mówić. Naprawdę cieszę się, że zdobyliśmy tytuł.

M.com: - Finał w Koszycach, wbrew pozorom, pewnie nie był najłatwiejszy. Założeniem było niczego „nie wykonać” i dowieźć potrzebne punkty.

TK: - Była tam praca do wykonania. Przycisnąłem na Power Stage. Osiągnęliśmy wtedy z Grzegorzem [Grzybem] taki sam czas.

- Ja po tym sezonie jestem bardzo zadowolony. Zmieniliśmy swoje nastawienie do rajdów. Odzyskałem rytm. Pierwotny plan zakładał przejechać sześć rajdów bez większych problemów. Taki był główny cel. W jakichś tam marzeniach chciałem jednej wygranej w tych sześciu startach.

- Zaliczyliśmy szesnaście rajdów i sześć razy zwyciężyliśmy w klasyfikacji generalnej, zdobywając mistrzostwo Polski. Rozwinęło się całkiem nieźle [śmiech].

M.com: - Jak kształtują się plany na kolejny sezon? Nie ukrywasz, że celem jest pełna kampania w FIA ERC.

TK: - W tym momencie czekamy, co zrobi Hyundai Motorsport i jakie wsparcie mogliby nam dać. Gdy to się wyjaśni, porozmawiamy z zespołem, z Kowax 2Brally na temat tego, co możemy zrobić. Chciałbym pozostać z nimi.

- Jednak jeśli Hyundai nie zdecyduje się przeznaczyć jakichś środków na nas lub jeśli coś innego się załamie, są inne opcje. Oczywiście sytuacja na świecie jest trudna i wszyscy to wiemy. Niełatwo jest pytać kogoś o luty i marzec, skoro nie wiemy, co stanie się jutro. Pracuję z małymi, lokalnymi sponsorami, więc takie rzeczy jak ceny prądu czy paliw mają dla nich wielkie znaczenie i mogą wyrządzić szkody.

M.com: - Pierogi lubisz?

TK: - Niekoniecznie [śmiech]. Chyba nie mam ulubionej polskiej potrawy. Rafał czasem robił jajecznicę.

Tom Kristensson, Andreas Johansson, Hyundai i20 R5

Tom Kristensson, Andreas Johansson, Hyundai i20 R5

Photo by: Tomasz Kaliński

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Kalendarze PZM na sezon 2023
Następny artykuł Rajd Małopolski wspiera WOŚP

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska