Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
RSMP Rajd Świdnicki-Krause

Wypowiedzi po Rajdzie Świdnickim-Krause

Wypowiedzi kierowców i pilotów po Rajdzie Świdnickim-Krause 2020:

Rajd Świdnicki-KRAUSE

JARI HUTTUNEN: - Dzisiejszy dzień stał się dla nas równie piękny, co dramatyczny. Wczoraj jechaliśmy z bezpiecznym tempem, starając się nie podejmować zbędnego ryzyka. Rano też rozpoczęliśmy dobrze i rajd układał się po naszej myśli. To, co nam wszystkim zgotowała pogoda, okazało się szaleństwem. Mieliśmy sporo szczęścia i samochód też mocno nie ucierpiał, ale duża strata diametralnie zmieniła sytuację. To nie był moment, na kalkulację, więc postawiliśmy sobie za cel, żeby odzyskać prowadzenie. Zespół szybko naprawił uszkodzenia, więc z pełną mocą wróciliśmy do rywalizacji. Pierwszy stopień podium był blisko i bardzo chciałem sięgnąć po to trzecie zwycięstwo, ale przynajmniej walczyliśmy do końca. Najważniejsze jest to, że nawet w obliczu takich przygód, zrealizowaliśmy najważniejszy cel i sięgamy po tak cenny tytuł. To niesamowite uczucie, że zostaliśmy Mistrzami Polski, bo jest to nagroda za ciężką pracę tak ogromnej grupy ludzi, którzy nam zaufali. Jestem dumny, że zwyciężamy dla Hyundai Poland Racing i zdobywamy ten tytuł dla Hyundaia. Tak wiele w tym sezonie było dla nas nowe, ale dzięki temu, że mogłem się zmierzyć z wymagającymi polskimi asfaltami, zebrałem cenne doświadczenia i cały czas się rozwijam. Mamy co świętować, ale na to jeszcze nie pora, ponieważ jesteśmy już myślami na odcinkach WRC i w drodze na Sardynię. Po dzisiejszych emocjach, wola powrotu na pierwsze miejsce w WRC 3 będzie jeszcze większa. Dziękuje całemu zespołowi za ich pracę, a wszystkim kibicom w Polsce, że tak gorąco nas przyjęli. Atmosfera, jaką tutaj tworzycie, jest niesamowita!

JACEK JURECKI: -  Finał sezonu nie szczędził nam wrażeń. Stanęliśmy na starcie w Świdnicy, żeby walczyć o zwycięstwo, ale rajd szybko zweryfikował nasze plany. Sobotni błąd przekreślił szansę na najwyższe podium, a w warunkach, jakie panowały na niedzielnych odcinkach, odrabianie dużych strat, było bardzo ryzykowne. Na pierwszej pętli, źle przewidzieliśmy dobór opon, więc tempo nie było satysfakcjonujące. Niestety, po nieudanym Rajdzie Rzeszowskim, weekend w Świdnicy także pozostawia niedosyt. Tytuł wicemistrza cieszy, ale nasz wspólny plan z Blachdom Plus, Albud Okna i Drzwi, Sonax, Radex Bielsko-Biała, 3W Maszyny, Tradepol Group, Infracomplex, Stec Motorsport, Pokrycia Dachowe Sylwester Pniok i ASC, zakładał apetyt na więcej. Mieliśmy ogromne wsparcie wiernych kibiców, którzy specjalnie dla nas przyjechali na Dolny Śląsk i mocno trzymali za nas kciuki. Robiliśmy z Michałem co się dało, ale drugie miejsce, to wszystko, na co było nas stać w 48 edycji Rajdu Świdnickiego.

 

MICHAŁ PRYCZEK: - Przed rajdem mówiliśmy, że październikowy Świdnicki będzie podobny do kwietniowego, a pogoda odegra kluczową rolę. Tak też się stało, jednak było zdecydowanie ciężej niż zwykle, ponieważ średnio trafiliśmy z oponami, więc walka była głównie o to, aby utrzymać się na drodze. Nie było walki z czasem, ale też nie miała ona większego sensu w naszej sytuacji, gdzie musieliśmy po prostu być na mecie, aby obronić tytuł. Na pierwszym przejeździe odcinka Jawornik-Kamionki drogą płynęła rzeka, a my podróżowaliśmy sobie wesoło na miękkim slicku, więc o żadnej przyczepności nie było mowy, straciliśmy tam sporo czasu. Niestety nie dane było nam pojeździć po Michałkowej. Tuż przed naszym startem odcinek został przerwany zarówno w sobotę, jak i w niedzielę, ale rozsądnie rzec ujmując, było to dla nas korzystne, ponieważ zmniejszało się ryzyko popełnienia błędu. Troszkę szkoda jednak tego, że nie pojeździliśmy za dużo po patelniach walimskich, a ten fragment za każdym razem, już od odcinka testowego, staraliśmy się przejeżdżać typowo pod kibiców. Uważamy, że rajdy powinny być organizowane właśnie dla nich, ponieważ jazda samemu dla siebie nie do końca jest tym, o co w rajdach chodzi. Zawsze jest miło, gdy ci kibice reagują żywiołowo na nasze przejazdy, przyjdą na strefę serwisową porozmawiać, czy przybić piątkę. Choć rajdów w tym sezonie było mniej, nie uważamy, aby przebyta droga do tytułu Mistrzów Polski była łatwiejsza. Zawsze wkładamy taki sam wysiłek w każdy sezon i każdy start, nie tylko my jako załoga, ale również mechanicy i cały zespół. Powiedziałbym, że było nawet ciężej z powodu mniejszej ilości rajdów, ponieważ trzeba było je wszystkie ukończyć, nie pozwalając sobie na najmniejszy błąd. Jedna niedojechana runda równała się z niezdobyciem tytułu mistrzowskiego, więc wszystko musiało zagrać idealnie na każdym rajdzie. Nam się ta sztuka udała i możemy świętować drugi tytuł Mistrzów Polski w karierze.

JACEK PRYCZEK: - Jesienna pogoda na zakończenie sezonu sprawiła, że zebraliśmy trochę nowych doświadczeń w kwestii doboru opon. W niedzielę rano aura sprawiła nam oponiarską ruletkę, jak się okazało nie zjedliśmy jeszcze wszystkich rozumów w tym temacie i jest nad czym pracować. Potrenowaliśmy na mokrym, chociaż wolelibyśmy to robić w czasie testów, a nie podczas rajdu, który decydował o mistrzowskich tytułach. Mamy więc nad czym pracować w przyszłości, zarówno jeśli chodzi o jazdę po mokrym, jak i strategię w doborze opon. Świdnicki zawsze był wymagającym rajdem i tak też było tym razem, co nie oznacza, że go nie lubimy. Wręcz przeciwnie, uważamy, że są tutaj jedne z najtrudniejszych, ale i najpiękniejszych odcinków w naszym kraju. Tym razem jednak musieliśmy odpuścić jazdę na 100% i trochę kalkulować, ograniczając ryzyko. Jak się okazało, pomogły nam w tym incydenty rajdowe, przez które przejechaliśmy tylko siedem, a nie dziewięć odcinków specjalnych. Cieszymy się z każdego przejechanego kilometra rajdowego, ale w sytuacji odwołania Rajdu Koszyc trzeba było po prostu być na mecie. Przy trasie zebrała się duża ilość kibiców, więc postanowiliśmy dla nich włączyć tryb efektownej jazdy po walimskich patelniach. :) Magia, która się unosi w tym miejscu była, jest i pozostanie chyba tak długo, jak długo będą organizowane rajdy samochodowe. Ten sezon był inny niż pozostałe. Jeden błąd oznaczał utratę szansy na obronę tytułu, ale my na szczęście go nie popełniliśmy ani razu. Niezależnie jednak od tego, z ilu rajdów składa się sezon, zawsze wkładamy taki sam wysiłek i cały zespół pod wodzą Marka Kluszczyńskiego dba o to, aby samochód był super przygotowany. Zawsze dopinamy wszystko na ostatni guzik, więc pod względem organizacyjnym ten sezon i tytuł wymagał takiego samego wysiłku, jak każdy inny.

 

KACPER WRÓBLEWSKI: - Chciałbym powiedzieć, że „mamy to!”, ale nie mogę. Na onboardzie nie widać, że dotknęliśmy wygrodzenia. Może gdybyśmy zobaczyli nagranie z zewnątrz, to łatwiej byłoby nam przełknąć ten rezultat. Od zawsze bardzo uważam, przejeżdżając szykany, właśnie po to, by nie złapać głupiej kary. Te 10 sekund kosztowało nas trzecie miejsce. To boli, szczególnie że w końcu przełamaliśmy pecha i gdy wszystko działało, to uciekło nam wymarzone podium. Cieszę się, że mieliśmy tempo właśnie na podium. O to chodziło i na to ciężko pracowaliśmy. Dziękuję wszystkim, dzięki którym mogliśmy wystartować w tym zwariowanym sezonie.

JAKUB WRÓBEL: - Wydawałoby się, że udało się odczarować tegorocznego pecha, ale końcowe wyniki mówią co innego. Jesteśmy strasznie rozżaleni karą, która naszym zdaniem jest mocno krzywdząca. Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni, bo podjęliśmy rękawicę i awansować w klasyfikacji zawodów. Gorące podziękowania dla całego zespołu, partnerów i kibiców, którzy byli z nami w tym sezonie.

 

ŁUKASZ BYŚKINIEWICZ: - To zdecydowanie najlepszy sezon w mojej dotychczasowej rajdowej karierze – czwarte miejsce na koniec sezonu to życiowy wynik, choć nie ukrywam, że miałem apetyt by być jedno oczko wyżej. Przed Rajdem Świdnickim zajmowaliśmy trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej, wydawało się ono całkiem bezpieczne – plan był taki, żeby nie szarżować i pojechać mądrze. Niestety przed drugim OS-em dała o sobie znać dobrze znana mi prawda, że rajdy bywają bardzo nieprzewidywalne – na trasie dojazdowej doszło do awarii dyferencjału i zostałem tylko z napędem na przód. Cały odcinek od kostki w Walimiu do Michałkowej jechaliśmy tylko z przednim napędem, bardzo trudno było się utrzymać na drodze, szczególnie na hamowaniach auto było niestabilne, a na rozpędzaniach paliło gumę. W deszczową niedzielę trafiliśmy z oponami i powoli odrabialiśmy tę minutę straconą z powodu awarii. O tytule decydował ostatni OS, Power Stage, na którym, żeby odzyskać trzecie miejsce musieliśmy zdobyć o dwa punkty więcej od braci Kotarbów – wykręciliśmy trzeci, a oni czwarty czas, więc zabrakło nam jednego punktu do tytułu, a tak naprawdę jednej sekundy, bo tyle dzieliło nas od drugiego miejsca. Ten krótki sezon był dla nas perfekcyjny – jeździliśmy bardzo szybko, nie popełnialiśmy żadnych błędów, nie złapaliśmy ani jednego kapcia, nie wypadliśmy ani razu z drogi, dobrze dobieraliśmy opony, a to, że na koniec przytrafił się pech, to nie wina serwisu Kumiega Racing, który perfekcyjnie przygotowywał moją R5-tkę, tylko po prostu złośliwość rzeczy martwych. Cieszę się, że tyle osób nas dopingowało i dziękuję partnerom wspierających nasze starty: Auto Partner, MaXgear, NOVOL, Tekom Technologia, Kratki, I Planet Radom, I Home, Siren 7, Michelin oraz telewizji TVN Turbo. Na pewno nie jest to nasze ostatnie słowo – już przygotowujemy się do kolejnego sezonu, a jeśli będzie gdzie, to może jeszcze w tym roku gdzieś wystartujemy. Oczywiście mamy też w planach Rajd Barbórka.

ZBIGNIEW CIEŚLAR: - Sprawdziło się powiedzenie: "takie są rajdy "- w tym sezonie jechaliśmy bezbłędnie, a tu na samym końcu samochód spłatał nam figla, ale i tak jestem bardzo zadowolony z tegorocznych startów i wyniku. Czwarte miejsce w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski to duży sukces, zwłaszcza przy tak silnej obsadzie, w stawce kilkunastu samochodów klasy R5, do których wsiadają zawodowi kierowcy. My z Łukaszem mamy swoje pozamotorsportowe zajęcia - on jest na co dzień dziennikarzem, ja pracuję w hurtowni motoryzacyjnej, spotykamy się dopiero na testach na dzień przed rajdem, a okazuje się, że czasy, które wykręcamy, nie odstają od tych, które osiągają zawodnicy praktycznie niewysiadający z rajdówek. Szkoda podium, które było w zasięgu ręki, ale nie ma co rozpamiętywać - trzeba patrzeć i myśleć w przyszłość!

 

JAROSŁAW SZEJA: - To naprawdę wielka ulga, dowieźliśmy to mistrzostwo Polski do mety. Jest tyle osób, którym chciałbym podziękować za ich udział w tym sukcesie. Nawet nie wiem do kogo pierwsze powinienem zadzwonić. Mieliśmy swój cel na ten rajd, na cały sezon i wszystko nam się udało. To było bardzo trudne zadanie – tak kontrolować tempo. Trzeba było w kilku miejscach zwolnić, pojechać spokojnie. Czasami łatwiej jest jechać na maksa, wyprostować prawą nogę. Ale mamy to, jesteśmy mistrzami Polski.

 

TOMASZ KASPERCZYK: - Tegoroczny Rajd Świdnicki nie poszedł po naszej myśli. Oczywiście wolelibyśmy wracać do domu z pucharami, jednak doceniamy zdobyte doświadczenia, zwłaszcza że warunki na trasie były naprawdę trudne. Dobór opon nie był łatwy, ale teraz jesteśmy bogatsi o kolejną wiedzę. Po problemach z pierwszej rundy ciężko było walczyć o podium w RSMP, jednak mimo tego, że ten sezon był niezwykle krótki, to jednak dał nam sporo doświadczenia i na pewno zaprocentuje w postaci lepszej jazdy w każdych warunkach.

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Video: Mówią po Rajdzie Świdnickim-Krause
Następny artykuł RSMP 2021: Od Świdnicy po Koszyce

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska