Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Kajetanowicz: Sukces nadszedł w samą porę

Kajetan Kajetanowicz i Maciej Szczepaniak powtórzyli ubiegłoroczny sukces i wygrali Rajd Turcji w kategorii WRC 3.

Kajetan Kajetanowicz, Maciej Szczepaniak, Skoda Fabia R5 evo

Autor zdjęcia: Marcin Snopkowski

Kajetanowicz i Szczepaniak po niefortunnym finale Rajdu Estonii przystępowali do rywalizacji w Turcji niejako na musiku. Aby myśleć o wysokiej pozycji na koniec sezonu, musieli z malowniczej prowincji Muğla przywieźć solidną porcję punktów w WRC 3.

Plan wykonali w 100 procentach. W swojej kategorii wygrali sześć odcinków specjalnych i na koniec rajdu mieli nad drugą załogą ponad 2 minuty przewagi. Przy okazji byli najlepszym duetem dysponującym samochodem R5. Warte odnotowania jest również siódme miejsce w klasyfikacji generalnej tureckiej rundy, uważanej przez wielu za jedną z najtrudniejszych w kalendarzu.

W trzech tegorocznych startach Kajetanowicz i Szczepaniak zgromadzili 37 punktów w WRC 3. Reprezentanci Lotos Rally Team plasują się na trzeciej pozycji. Już za nieco ponad tydzień czeka ich kolejne starcie z najgroźniejszymi rywalami: Marco Bulacią i Marcelo Der Ohanniesianem, Jari Huttunenem i Mikko Lukką oraz Oliverem Solbergiem i Aaronem Johnstonem.

Jednak zanim rozpocznie się rywalizacja na szutrach Sardynii, porozmawialiśmy z Kajetanem o sukcesie sprzed kilku dni.

Motorsport.com [M.com]: - Turcja, choć tradycyjnie niezwykle wymagająca, kolejny raz okazała się dla was szczęśliwa. Za rok najprawdopodobniej zabraknie jej w kalendarzu światowego czempionatu. Będziesz żałował?

Kajetan Kajetanowicz [KK]: - Żal pojawi się jeśli ogólnie nie będę mógł startować w rajdach. Turcja jest dla nas szczęśliwa, ale tak naprawdę każda impreza, w której bierzemy udział daje mi sporo radości. Nie tylko te zwycięskie. Do każdej mocno się przygotowujemy, by potem czerpać frajdę z jazdy.

M.com: - Przed Rajdem Estonii poruszyliśmy temat małego maratonu, który promotor - zmuszony przez pandemię koronawirusa - zafundował zawodnikom i zespołom. Biorąc pod uwagę zakończenie poprzedniej rundy, chyba dobrze się stało, że okazja do rewanżu czy bardziej potwierdzenia swojej formy przyszła relatywnie szybko.

KK: - I dobrze, i niedobrze zarazem. Dobrze, ponieważ nie mieliśmy chwili na głębsze rozpamiętywanie, a niedobrze z racji niewielkiej ilości czasu na odpowiednie przygotowanie. Ponadto ten wypadek miał również pewne konsekwencje zdrowotne. Nie wchodząc nazbyt w szczegóły, z pewnością jeszcze jeden tydzień przed tą Turcją by się przydał, aby w pełni dojść do siebie.

- Teraz do Rajdu Sardynii też nie ma zbyt wiele czasu. Trzeba pamiętać, że w mistrzostwach świata nie tylko rajdy są dłuższe. Podróże i cała logistyka również są bardziej skomplikowane. Oczywiście teraz jest łatwiej, niż dwa lata temu kiedy wchodziliśmy do tego czempionatu. Z drugiej strony wszyscy mają trochę trudności ze względu na pandemię. Mimo wszystko to wciąż jest nieco zwariowany czas.

M.com: - Pomijając kwestie, które towarzyszą rajdom na profesjonalnym poziomie, czyli zobowiązania sponsorskie czy presję związaną z wynikami, ten sport zarówno zawodnikom, ale i kibicom ma dawać przede wszystkim frajdę i przyjemność. Czy taka impreza jak Rajd Turcji, podczas której w haldzie pilota równie dobrze można zainstalować licznik podsumowujący rosnące z każdym kilometrem koszty zniszczeń samochodu, może dawać przyjemność?

KK: - Daje przyjemność, choć tutaj wszystko może się zmienić w jednej chwili. Wiele rzeczy ma na to wpływ. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że gdy tracisz radość z jazdy, tracisz również tempo. Do końca nie wiem z czego to wynika, choć możemy przyjąć, że związane jest z psychiką. Ten przysłowiowy „flow” wynika z niepohamowanej i nieskażonej frajdy. Dla mnie to stan absolutnej koncentracji, kiedy z samochodem mogę robić prawie wszystko.

- Przykład był na Rajdzie Turcji. Chodzi o ten odcinek wzdłuż morza [Datca]. Nie był długi, a my go naprawdę sporo wygrywaliśmy z rywalami. Już w momencie przecięcia linii mety - choć rzadko jestem w pełni zadowolony ze swojej jazdy i bardzo często „coś” znajduję - powiedziałem, że było dobrze. Gdy spojrzeliśmy na tablicę z wynikami, faktycznie nie wyglądało to najgorzej [śmiech]. Nad drugą załogą mieliśmy bodaj 11 s przewagi, a oes nie miał nawet 10 km. Wtedy miałem sporą frajdę z jazdy.

M.com: - Można jednak dojść do wniosku, że przez tę niepewność i potencjalne urwanie koła bez własnej winy, zmęczenie psychiczne góruje nad fizycznym.

KK: - Faktycznie jest to rajd, do którego strategicznie trzeba podejść nieco inaczej. Różnica 40 s przed ostatnią pętlą nic nie oznacza. A już przed rajdem, po zapoznaniu z trasą wiedziałem, że niedziela będzie najtrudniejsza. Wyraźnie powiedziałem to zespołowi. Nawet jeśli będziemy prowadzić po sobocie, nic to nie oznacza. Musimy cały czas być skoncentrowani i szykować się na drugi dzień jak do nowego rajdu. Wiele załóg się o tym przekonało, na szczęście nie my.

- Ten rajd jest trochę jak loteria. Można rzucić kostką i na tej podstawie rozdzielać liczbę złapanych kapci czy innych przygód.

M.com: - Kontynuując wątek losowości, zwycięzca klasyfikacji generalnej - Elfyn Evans - przyznał, że wygrał jak na loterii. Nie jest dla siebie zbyt surowy?

KK: - Nie powiedziałbym, że jest surowy. On znajdował się na czwartym miejscu i po jednym odcinku przesunął się na prowadzenie. Surowy nie, myślę, że jest obiektywny. Co innego gdy prowadzisz w rajdzie, masz minutę przewagi, a rywale za tobą odpadają. Wtedy szczęście - choć w rajdach zawsze potrzebne - nie ma takiego znaczenia.

- Inna sprawa, że jego podejście mogło też wynikać z taktyki. A jeżeli on tak to rozgrywał, jak bardzo trzeba myśleć o strategii w aucie R5, mając o wiele słabsze zawieszenie i inaczej skonstruowane opony. Oni miejscami jadą jak czołgi, pokonują fragmenty, które my ledwo przejechaliśmy, a mimo wszystko pogrom wśród czołówki był spory.

M.com: - Szeroko dyskutowane było zachowanie Otta Tanaka i Martina Jarveoji. Estończycy najpierw spóźnili się na PKC, a następnie zatrzymali na początku oesu Çetibeli. Wszystko po to, aby zyskać jak najlepszą pozycję startową na Power Stage. Co nie jest zabronione, jest dozwolone czy przesada?

KK: - Myślę, że zagrał [Tanak] trochę va banque, ponieważ zdaje sobie sprawę, iż odjeżdża mu tytuł. Gdy strata do pierwszego miejsca jest tak duża, zaczyna się ostrzejsza gra. Inną sprawą jest pytanie, kto jakby się w takiej sytuacji zachował. W dokładnie takim samym położeniu chyba jeszcze nikt nie był. Tommi Makinen stanowczo zarzekał się, że u niego w zespole nikt by tak nie postąpił. Nie do końca jestem w stanie w to uwierzyć. Podawał jako przykład Sebastiena Ogiera, a on przecież też znany jest z różnych zagrywek.

- Na pewno trudno jest być teraz wyrocznią i oceniać. Wracając jednak do Tanaka - jest na tyle daleko w punktacji, że ryzyko ostrzejszej gry przychodzi mu łatwo.

M.com: - Wiemy, że na tabelę nie patrzysz lub patrzysz rzadko. Przed Sardynią zerkniesz czy to jeszcze nie ten moment?

KK: - Nie wiem, jeszcze nie zdecydowałem [śmiech]. Wiem, że jesteśmy na trzecim miejscu, chociaż punktowo już się tak dobrze nie orientuję. Niewątpliwie zwycięstwo w Turcji jest powrotem do walki, powrotem z dalekiej podróży. Sukces nadszedł w samą porę. Na tym ostatnim oesie Rajdu Estonii załadowałem sobie spory plecak kamieni oznaczających presję. Najlepszym sposobem na zrzucenie tego plecaka było wygranie tureckiej rundy. Bardzo mocno mi ulżyło, chociaż był to cholernie trudny tydzień, zwłaszcza dni poprzedzające. Podczas samego rajdu byłem już zaprogramowany jak robot.

M.com: - Dopytujemy o tabelę, bo z niej może wynikać sposób w jaki podejdziesz do startu.

KK: - Jeszcze wiele rzeczy może się wydarzyć. Niewykluczone, że zacznę to liczyć w trakcie rajdu. Początek jednak będzie trzeba pojechać sprawdzając, co dzieje się z odcinka na odcinek. Z pewnością Sardynia będzie nieco sprinterskim rajdem. Mniej niż Estonia, ale bardziej niż Turcja.

M.com: Coraz głośniej mówi się o finale sezonu podczas Rally Monza, a w programie imprezy miałyby się znaleźć również odcinki wytyczone poza torem. Może się zdarzyć, że po Sardynii staniecie przed wyborem: jechać Ypres lub Monzę. W tym momencie masz już swoje preferencje?

KK: - Myślę, że jest jeszcze trochę za wcześnie, aby zadecydować. Może nawet na szczęście jest zbyt wcześnie. Ciekawa i nieco zastanawiająca jest jednak już sama idea robienia sporej części rajdu na torze. Mimo wszystko informacje nadal są jedynie szczątkowe, więc trudno w oparciu o nie planować ewentualny start.

Rajd Sardynii odbędzie się w dniach 8-11 października. Kajetan Kajetanowicz i Maciej Szczepaniak mają w kategorii WRC 3 aż piętnastu rywali. W ubiegłym roku Polacy wywieźli ze śródziemnomorskiej wyspy drugie miejsce w WRC 2 [dziś WRC 3].

Kajetan Kajetanowicz, Maciej Szczepaniak

Kajetan Kajetanowicz, Maciej Szczepaniak

Photo by: Marcin Snopkowski

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł 64 załogi w Rajdzie Sardynii
Następny artykuł Loeb potwierdza start w Rajdzie Dakar

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska