Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Z archiwum: WRC - szalone lata grupy B

Lata 80. minionego stulecia fanom rajdów jednoznacznie kojarzą się z erą słynnej grupy B. Darmowy odcinek bogatego archiwum Duke Classics Video w Motorsport.tv oferuje powrót do tamtej epoki. Całości dopełniają wspomnienia Markku Alena, który w 1986 roku był mistrzem świata przez... jedenaście dni.

Oglądaj: WRC - szalone lata 80.

Czasy grupy B miały w sobie coś z szaleństwa. Przez jednych wielbione i nazywane złotą erą rajdów, innym z kolei kojarzą się przede wszystkim z ryzykiem i tragicznymi wypadkami. Uosobieniem tamtej epoki była m.in. Lancia Delta S4, wyposażona w tzw. podwójne doładowanie. 

- Chwilami czułem strach w S4 - wspomina Markku Alen w rozmowie z Davidem Evansem. - Pamiętam Ouninpohje w 1986 roku. Przy ogromnej prędkości obróciliśmy się. „Gruby” moment, naprawdę mówię wam, „gruby” moment. Bałem się wtedy. Co się stało? Wcześniej wypadłem z trasy i zgubiłem tylne skrzydło. Brak docisku. Przerażające.

- S4 nie była łatwym do prowadzenia samochodem. Posiadała sprężarkę Volumex ustawioną na niskie obroty. Potem uderzała moc z turbiny.

Obawy Alena nie były bezpodstawne. Cztery miesiące przed wspominanym Rajdem Finlandii na Korsyce zginęli jego koledzy z zespołu: Henri Toivonen i Sergio Cresto.

- Staliśmy na starcie odcinka, a w oddali pojawił się dym. Zastanawialiśmy się co to jest. Pożar lasu? Ruszyliśmy. Zejście do lewego zakrętu. Samochód poza drogą. Chłopaków już nie było... To był bardzo, bardzo zły moment. Henri był dobrym, twardym facetem. Profesjonalny kierowca. Liczyło się tylko zwycięstwo. Nie chciał być drugi.

Rok wcześniej - również podczas słynnego Tour de Corse - Alen, którego kultowym powiedzeniem było: „now maximum attack” [teraz maksymalny atak], stracił innego kolegę z ekipy. Attilio Bettega zginął, gdy jego Lancia 037 uderzyła bokiem w drzewo na czwartej próbie. Pilot, Maurizio Perissinot nie odniósł obrażeń.

- Sporo uczyłem Bettegę. Był niezły, stawał się naprawdę dobrym kierowcą. Spokojny, choć wszystko robił w pośpiechu. Za nim podążał Miki Biasion. Cały czas przybywało włoskich kierowców. Ale Bettega umacniał swoją pozycję. Potem pech - klatka trafiła prosto w kask.

Wspomnienia Alena odzwierciedlają szaleństwo tamtych czasów. O niebezpieczeństwie trzeba było po prostu zapomnieć.

- Wtedy się o tym nie myślało. Siedzenie na zbiorniku paliwa w S4? W porządku. O wytrzymałości klatki bezpieczeństwa też nic nie wiedzieliśmy.

- No i widzowie. Niektórzy z nich byli głupi. Wtedy wjeżdżaliśmy w ścianę ludzi, którzy nagle się rozstępowali. Nie można było zmienić sposobu jazdy. Zaczynałeś slalom, to traciłeś minutę. Pozostawało mieć nadzieję, że się przejedzie. Nie odejmowaliśmy [gazu]. Po prostu jechaliśmy.

- Na prostych ten samochód był szalony. Bardzo szybki. Pamiętam jak pod koniec 1986 roku po raz pierwszy testowaliśmy A-grupową Deltę. Hej, co to jest? Samochód jest do niczego - powiedziałem.

Sezon 1986 był niezwykle zacięty. Walka trwała między fabrycznymi ekipami Peugeota i Lancii, a wśród kierowców liczyli się Juha Kankkunen i właśnie Markku Alen. Przed ostatnią rundą, czyli Olympus Rally sytuacja była jasna. Kto wygra w Stanach Zjednoczonych, ten zdobywa tytuł. Niewiadoma dotyczyła rezultatów San Remo. Peugeota wykreślono wtedy z wyników za odstępstwa regulaminowe.

- Dużo się wtedy rozmawiało na temat sytuacji w FIA [wtedy FISA]. Przed rozpoczęciem Olympus Rally federacja, Lancia i Peugeot uzgodnili - kto wygrywa, zostaje mistrzem. Juha i ja cisnęliśmy jak diabli. To było największe ryzyko, jakie kiedykolwiek podjęliśmy.

- Jednak S4, którą dysponowaliśmy w Ameryce była najlepszym samochodem jakim jeździłem. Czułem 650 lub 700 koni mechanicznych. Przejechaliśmy świetny rajd, choć pełen ryzyka. Wygraliśmy i pojawiło się uczucie związane z byciem mistrzem świata.

Markku Alen

Markku Alen

Photo by: Motorsport Images

Alen i jego pilot Ilkka Kivimäki z mistrzostwa cieszyli się jedenaście dni. Apelacja Peugeota skutkowała anulowaniem wyników Rajdu San Remo, a Finowie z Lancii, którzy we Włoszech - dzięki pomocy kolegów z zespołu - cieszyli się ze zwycięstwa, stracili ważne punkty. Wieści dotarły do nich podczas testów nowej, A-grupowej Delty w Laponii.

- Zobaczyłem prywatny samolot. To był środek zimy. Dlaczego ktoś miałby przylatywać do północnej Finlandii? To musieli być ludzie od Lancii. Od razu powiedziałem do Kivimäkiego - straciliśmy to. 

- Wiem jakie to uczucie być mistrzem świata. Towarzyszyło mi jedenaście dni, ale nie zmieniło to mojego życia. Mieliśmy niezłe przyjęcie, a potem wszystko straciliśmy. Jednak życie jest piękne. Mam wiele wspaniałych wspomnień i fantastycznych przyjaciół - zakończył Markku Alen.

 

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Tanak wznowił testy
Następny artykuł Ciesla zostanie na dłużej

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska