Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska

Komentarze po Limanowej

PIOTR OLEKSYK: - Dziękuję wszystkim kibicom za wspaniały doping na trasie.

Rekordowa frekwencja osób, które przyjechały oglądać zawody GSMP, zostanie ze mną na długo. Stworzyliście wspaniały klimat zawodów, za co nalezą się wielkie słowa uznania. Niestety, organizacyjnie zawody przerosły Auto Moto Klub Limanowa. Nie podołali oni z harmonogramem przy tak licznej liście zgłoszeń 117 kierowców. Ja w obu rundach znalazłem się na pierwszym miejscu i plan wykonałem w 100 %. Była zacięta rywalizacja na pół sekundy z Radkiem Ćwięczkiem, a z tego powodu czułem oddech konkurencji na plecach. Muszę nawiązać do mojego wykluczenia, co jest fenomenem w GSMP. Zdarzyło się to chyba po raz pierwszy w historii, w dodatku za błahe, małe odstępstwo techniczne. To była dla mnie niespodzianka. Nie tylko dla mnie, ale i wszystkich zawodników w GSMP. Nie mówię, że nie było odstępstwa, tak, miałem założone dystanse w N-grupie, ale takie auto kupiłem i nie wiedziałem o tym. Nie usprawiedliwiam tego, bo jest to faktem. Niestety, ZSS nie dał mi możliwości obrony podczas spotkania na obradach. Będę się odwoływał od tej decyzji do GKSS. Szkoda, że to co wypracowaliśmy przez ostatnie kilka lat, do czego dołożyli się organizatorzy, działacze, PZM, no i media, jest psute w jeden weekend. Teraz startuje ponad 100 zawodników, czyli trzeba niektórych eliminować, żeby było luźniej w stawce. Nie tak to powinno wyglądać. GSMP jest tak rozwinięte, że my, zawodnicy, nie możemy pozwolić, żeby ktoś zniszczył to co zostało stworzone i wymagało dużej pracy. Dziękuję moim sponsorom za wsparcie w Limanowej - firmie Czakram Jacek Okoński, który jest oficjalnym przedstawicielem samochodowych instalacji gazowych marki BRC na Polskę, firmie Mytnik Auto Części oraz Pixel-Reklamy www.pixel-reklamy.pl i OMT Serwis, a także agencji reklamowej Elefant i do zobaczenia w Sopocie.

Mariusz Stec | Fot. Artur Mulak

MARIUSZ STEC: -  Limanowa powinna być jak Karowa w Warszawie. Szybko pod górę, beczka i zjazd na czas w dół. Byłoby emocjonująco. Dziś nie ma już znaczenia, kto nie dał rady dobrze zorganizować tej imprezy. My też nie daliśmy rady. Nie przewidzieliśmy, że elektronika dopracowana przez Mateusza Bieńkowskiego i silnik z tak dużą mocą, nie zagra z naszym zawieszeniem. To była główna przyczyna porażki. Podświadomie wiedziałem, że za dwa tygodnie jest wyścig w Sopocie i nie mogę popsuć samochodu. Dlatego musiałem nieco odpuścić. Po Limanowej sprawdzamy samochód, przetestujemy wszystkie możliwości ustawień zawieszenia i dostosujemy je do dużej mocy samochodu. Dziękuję serwisantom, którzy przez cały weekend starali się odpowiednio ustawić zawieszenie. Dziękuję także wszystkim kibicom za liczne przybycie na trasę w Limanowej. Było Was widać i dziękuję za wszystkie „Stecu Ognia!” na trasie.
Partnerami w 5. i 6. Rundzie GSMP są: Sonax, AudioŚwiat.pl, Lubelskie Smakuj Życie. Fot. Artur Mulak.

Artur Rowiński

ARTUR ROWIŃSKI: - Szkoda, że podczas Limanowej mieliśmy tak mało jazdy, której ja jestem głodny ze względu na awarie techniczne podczas Korczyny i Jahodnej, gdzie drugi dzień nie był dla nas dobry. Tym razem z autem wszystko było OK. Mamy świetnie przygotowaną maszynę, którą muszę do końca opanować. Dokupiliśmy kilka elementów, które chcemy zamontować na Sopot, żeby było jeszcze lepiej. Trasa w Limanowej bardzo mile mnie zaskoczyła. Była super długa, szybka, no i kibiców było co nie miara. Rywalizacja w grupie Open +2000, czyli w potworkach, jak widać, w tym sezonie jest zacięta. Tyle mocnych aut tworzy wyjątkowe widowisko i przyciąga kibiców. Dla mnie wielkim zaskoczeniem było zainteresowanie kibiców naszym samochodem. Audi Quattro w specyfikacji z lat 80-tych robi wielki szum wśród kibiców, a to nas cieszy. Auto na trasie robi z pewnością niezłe wrażenie, a to się po prostu podoba kibicom. Zapraszam do oglądania moich filmów przygotowywanych przez Team Promotion Marketing i PR Sportowy oraz onboardów z przejazdów, które pokazują wszystko z perspektywy zawodnika. Dziękuję moim sponsorom: Dealerowi Volkswagen i Audi Rowiński - Wajdemajer, ekipie Masters Tuning i Toma Racing za przygotowanie samochodu, no i Wam, kibice. Teraz widzimy się podczas wakacyjnych rund w Sopocie.

Grzegorz Kozioł

GRZEGORZ KOZIOŁ: - Zawody w Limanowej już za nami. Pod względem sportowym mój wynik jest dosyć średni, ale wpływ na to miał wypadek, jaki przydarzył mi się dwa tygodnie temu w Jahodnej. Jeszcze nie do końca jestem pewny siebie i to wpływa na mój styl jazdy. Organizacyjnie wszyscy widzieliśmy jak było i chyba nie ma co do tego wracać. Dla mnie ważne jest to, że na zawodach pojawiło się wielu znajomych, no i co najważniejsze chyba kibiców, którzy tworzą razem z nami klimat zawodów. Widzę światełko w tunelu po Limanowej, gdzie było bardzo szybko i miałem okazję trochę się rozjeździć. Nie dałem rady szybciej, ale postaram się już podczas zawodów w Sopocie, na które wysłałem dzisiaj zgłoszenie, pojechać tak jak należy. Cały czas zdobywam doświadczenie będąc debiutantem w stawce GSMP. Bardzo podoba mi się klimat wyścigów górskich i cała otoczka, no i konkurencja jest tu świetna. Dziękuję za wsparcie w tym sezonie firmie Flora z Krakowa, ekipie mechaników Witekmotosport oraz firmie Team Promotion Marketing i PR Sportowy za wsparcie medialne. Widzimy się w Sopocie, na plaży, no i na trasie wyścigu.

Grzegorz Kozioł

MARCIN BEŁTOWSKI: - Jesteśmy w fazie ciągłej pracy nad samochodem. Dążymy do usystematyzowania wszystkich niuansów, które w poprzednich wyścigach utrudniały nam starty. Widać poprawę, bo w Limanowej udało nam się przejechać wyścig bez żadnej awarii i zdobyliśmy 5 lokatę. Chciałbym podziękować mechanikom z mojego zespołu za pracę, którą wykonali przed, jak i w trakcie wyścigu. W tym roku nie obyło się bez wpadek i niedociągnięć organizacyjnych, więc mam nadzieję, że odpowiednie wnioski zostaną wyciągnięte i w przyszłym sezonie będziemy walczyć w Limanowej o najlepsze czasy.

Bartłomiej Głos

BARTŁOMIEJ GŁOS: - Tym razem Limanowa okazała się pechowa dla naszego zespołu. Problemy zaczęły się już na badaniu technicznym, na które dotarliśmy w ostatniej chwili. Po zjechaniu z lawety auto odmówiło posłuszeństwa. Usterkę udało się zlokalizować dzięki pomocy Sebastiana Adamskiego, który udostępnił nam części ze swojego Clio. Uszkodził się czujnik położenia wału, którego akurat tym razem nie zabrałem ze sobą, jednak po kliku telefonach już był w drodze do Limanowej. W sobotę rano sprawnym autem stanęliśmy na starcie pierwszego podjazdu treningowego. Z powodu piątkowych problemów nie miałem okazji ani razu przejechać się pod górę dla przypomnienia trasy, więc pierwsze przejazdy potraktowałem zapoznawczo. Do podjazdu wyścigowego stanąłem już w gotowości by zmierzyć się z trasą. Wszystko szło nieźle do momentu przejechania linii mety,  za którą usłyszałem niepokojący stuk z okolic silnika. Do parku maszyn zjechałem już na lawecie i rozpoczęliśmy próbę usprawnienia auta. Dzięki pomocy Bartka i Janka z wulkanizacji w Starej Wsi, którzy użyczyli nam swojego warsztatu, walczyliśmy z Wojtkiem i Tytusem do 3 nad ranem. W obawie o dalsze uszkodzenia silnika musieliśmy się jednak poddać. Powiem szczerze, że czekałem aż organizator zakończy rundę po jednym podjeździe wyścigowym. Niestety, tak się nie stało i tym razem wracamy z Limanowej z niczym. Zrobimy jednak wszystko by stanąć na starcie w Sopocie. Dziękuję bardzo moim sponsorom, Grupie Motoryzacyjnej DZIAK, firmie GLOSTUR oraz GSGarage i ProChip za wsparcie i pomoc w przygotowaniu auta. Pozdrawiam wszystkich kibiców, których było naprawdę dużo na trasie w Limanowej i zapraszam do Trójmiasta. Do zobaczenia!

Michał Sowa

MICHAŁ SOWA: - Limanowa powinna być rozgrywana dwa razy w sezonie i wtedy można byłoby pojechać jedną pełna rundę. Po czasach. jakie osiągałem w miniony weekend widać, że przygotowanie samochodu pomogło nam, a to wszystko dzięki sponsorowi, firmie MOTO-GAMA i miejscowości Kraśnik, które wspierają moje starty. Udało się zrównać z tempem jazdy Koisa, Grzesińskiego i Kluzy a to dobry znak na przyszłość. Chłopaki mają profesjonalnie przygotowane auta i spory budżet. Miałem jeszcze spory margines w zapasie, ale chciałem dowieźć auto do mety. Jeśli byłyby dwa dodatkowe podjazdy, które miały się odbyć to wtedy mógłbym powalczyć o wyższe miejsce. Po tych zawodach widać, że jeśli ja mam czad z jazdy to wszyscy w zespole go mają i czują dobre wibracje. Dziękuję kibicom za tak liczne stawienie się na zawodach, bo to w końcu dla Was jeździmy i robimy wielki show. Ciężko jest autem które ma 1300 kg, wyhamować na zakrętach przy seryjnych hamulcach i tu chyba był problem uzyskania super czasu. Ale koniec narzekania, jest super a będzie jeszcze lepiej podczas kolejnych zawodów. To co zobaczyłem w tym tygodniu to istne szaleństwo. Musze powiedzieć, że mój serwis oszalał i tną, wycinają i szlifują co się da, żeby obniżyć wagę auta. Chciałbym podziękować na koniec mojej rodzinie, która wspiera mnie podczas startów, firmie MOTO-GAMA oraz wielkie podziękowania dla miasta Kraśnik i ekipy B.W. Garage i firmy Team Promotion Marketing i PR Sportowy za obsługę medialną. Szykujemy się już na Sopot, gdzie widzimy się w przyszłym tygodniu.

Michał Bochenek

MICHAŁ BOCHENEK: - Do Limanowej jechałem z dużą nadzieją na dobry wynik. Po poprzednich zawodach byłem mocno zestresowany kondycją mojego samochodu i błędami, które popełniłem w Jahodnej. Na trasie w Limanowej w 2010 roku wybuchł mi silnik. Ta sytuacja dodatkowo podnosiła napięcie. Cały czas myślałem, żeby ta przygoda znów się nie powtórzyła. W samochodzie zastosowałem kilka nowinek i bałem się, czy wszystko będzie działało na 100 %. Krótkie przerwy pomiędzy imprezami nie sprzyjają zawodnikom, brakuje nam czasu na dopieszczanie sprzętu. Po pierwszym podjeździe czułem, że wszystko będzie dobrze i tak się stało. Limanowa odwróciła falę niepowodzeń, z czego bardzo się cieszę. Dotarłem w obu rundach na drugiej pozycji w klasie, co jest dla mnie dobrym wynikiem. Różnica sprzętowa, która dzieli mnie i Teodora, jest duża i póki co, trudno będzie w tym sezonie go wyprzedzić . Co więcej, udało mi sie wygrać klasę w dwóch rundach w Mistrzostwach Słowacji a w sobotniej rundzie zająłem 3 miejsce na podium w grupie A. Atmosfera imprezy była świetna, mnóstwo kibiców, dosłownie wymarzone zawody. Klimat nieco zmanierowały niedociągnięcia organizacyjne spowodowane dużą liczbą zawodników i błędami organizatorów, ale ogół imprezy był ok. Wyścig zaliczam do udanych i dziękuję za świetny doping.

Waldek Kluza | Fot. Grzegorz Kozera

WALDEK KLUZA: - Tegoroczny wyścig w Limanowej był to mój trzeci start w tej imprezie, ale niestety, tym razem zasada „do trzech razy sztuka” nie zadziałała. Pech i w tym roku nas nie opuścił. Bardzo lubię trasę Przełęczy pod Ostrą, ponieważ jest mega szybka i wymagająca. Od samego początku jechałem z bardzo pozytywnym nastawieniem i motywacją do zwycięstwa. Mój plan na ten wyścig szybko stał się jednak nieaktualny. Wszystko zmieniło się po sobotnim spotkaniu z bandą. Chociaż całe zdarzenie nie wyglądało groźnie to niestety, mój samochód nie prowadził się już tak doskonale jak zawsze i musiałem trochę zwolnić tempo. Nawierzchnia na całej trasie była tym razem zaskakująco śliska i nie tylko ja popełniłem błąd na tym właśnie zakręcie.
Cieszę się, że mimo tych problemów i przygód udało mi się nawiązać rywalizację z resztą stawki, ale i tym razem zabrakło niewiele do szczęścia. W sobotę przegraliśmy o 0,7, a w niedzielę o zaledwie 0,3 sekundy. To strasznie frustrujące i trudno się z tym pogodzić, że było tak blisko. Ogromne podziękowania należą się mojemu zespołowi, który po raz kolejny mimo problemów stanął na wysokości zadania i spisał się doskonale.
To już tradycja, że w Limanowej panowała wyjątkowa sportowa atmosfera. Kibice znów spisali się świetnie i wspaniale nas przywitali. Gdy ma się szansę rywalizować w takich warunkach to jest to niezwykła motywacja do walki. Z tego miejsca chcę podziękować za doping, wsparcie i wytrwałość podczas przeciągających się zawodów. Niestety, mimo wszystkich plusów impreza miała też swoje słabe punkty. Problemy z harmonogramem i chaos informacyjny jaki panował przez pewien czas, wprowadziły niepotrzebną nerwowość. Miejmy nadzieję, że za rok znów wszystko odbędzie się gładko.
Wszystkie problemy i pechowe przygody można jakoś przeboleć. Najtrudniejsze momenty to takie, gdy docierają do nas informacje o poważnym wypadku na trasie. To bardzo trudne, gdy sportowa rywalizacja schodzi na dalszy plan i czeka się na wszelkie wieści. Niestety w ten weekend zdarzyły się dwa takie momenty. Mam nadzieję, że Łukasz i Monika szybko wrócą do zdrowia i pełni sił.
Na koniec dziękuję także partnerom naszego zespołu: ProfiAuto, Stalco, BKF Myjnie, Monroe oraz Rally-Tech. Szkoda uszkodzonego samochodu i tych punktów, które nam uciekły, zwłaszcza że mieliśmy apetyt na znacznie więcej, ale cóż, stało się. Widać Limanowa w tym roku jeszcze się dała się nam zdobyć. Już niedługo wyścig w Sopocie i teraz na tym musimy się skupić. Fot. Grzegorz Kozera.

Aleksander Michałowski

ALEKSANDER MICHAŁOWSKI: - Raz jest lepiej, raz gorzej. To taki sport, że nigdy nie wiesz co się przytrafi z autem. Chyba do końca sezonu będę się borykał z takim ciśnieniem, że jak przycisnę zbyt mocno to wybuchnie silnik. Ale cóż, trzeba jechać do przodu, zostawić za sobą zawody w Limanowej, w których mi totalnie nie poszło tak jak bym chciał, chociaż udało się złapać cenne punkty. Zrobię wszystko, żeby dojechać sezon do końca i nie poddać się bez walki. Patrząc z perspektywy, Limanowa to ciężki temat. Przed zawodami wiedzieliśmy, że jest rekord zgłoszeń i była wielka ekscytacja i optymizm. Cóż, to taka trasa, że zawodnicy jeździli na niej bardzo agresywnie i zdarzały się wypadki, jak to bywa w motorsporcie. Mnie przez długi czas zawody w Limanowej kojarzyć się będą z siedzeniem w aucie, a nie z jazdą. Nie wiem czy to była dobra, czy zła organizacja, ale coś z tym trzeba zrobić. Jeśli też miałbym coś doradzić, to należałoby skrócić trasę, ponieważ ja na metę wpadam 220 km/godz., w dodatku na spadaniu i już za 300 m mam kolumnę aut. Bałem się, że jak coś nie wyda, to zabieram ze sobą co najmniej 30 samochodów i mamy wielką makabrę. Nie wiem, kto to tak zaplanował, ale tam jest piekielnie niebezpiecznie i tylko przez to, że nic się tam nie stało, możemy powiedzieć, że było w miarę bezpiecznie. Trzeba skrócić trasę o 300 metrów i wszystko powinno być OK. Co do samej trasy to wiadomo, aż się chce po niej jeździć, bo 6 km przyjemności to sporo. Chciałem podziękować wszystkim Kibicom, za doping, bo dzięki Wam jeszcze mam siłę na starty i robię to dla Was. Dziękuję tez za wsparcie sponsorom: firmie SONAX i Central Kort. Do zobaczenia w Sopocie, o którym myślę już od 2 tygodni.

Andrzej Papamichalis

ANDRZEJ PAPAMICHALIS: - Miałem naprawdę mocną stawkę w grupie A. Auta WRC, mistrz FIA CEZ Trophy w grupie A, no i koledzy z GSMP. Trzeba było się mocno napracować na szybkiej trasie w Limanowej i najdłuższej w całym cyklu, żeby dowieźć do mety dwa drugie miejsca. Ustąpiłem w walce tylko Igorowi Drotarowi, który jest driverem wyśmienitym. Za to udało się podwójnie wyprzedzić Grzegorza Dudę, żeby nie było, że to przypadek, w niedzielę potwierdziłem swoją dominację. Pogoda i kibice dopisali, a my mogliśmy ścigać się dla nich i stworzyć wspaniałą atmosferę. Bardzo dobrze będę wspominał te zawody. Niestety, tak jak Limanowa przez ostatnie lata była wzorem do naśladowania, tak teraz sytuacja się zmieniła. Nie może tak być, że przyjeżdżamy na zawody i jedziemy tylko jeden podjazd wyścigowy. Do tego czekaliśmy 45 minut na górze na zjazd, co było całkowitym szaleństwem. W sobotę, jak jeden z naszych kolegów obliczył, straciliśmy 3 godziny 15 minut. Wpadki mogą się zdarzać, ale organizator powinien wiedzieć, że przy tylu zawodnikach całość musi być prowadzona idealnie, bez przestojów, zbędnych pogadanek, czy ceremonii trwających ponad godzinę. Muszą po prostu wyciągnąć z tego wnioski na przyszłość. Chciałem podziękować kibicom za wspaniały doping oraz mojemu sponsorowi firmie Auto-Miran za wsparcie. Do zobaczenia w Sopocie.

Piotr Soja | Fot. Grzegorz Kozera

PIOTR SOJA: - Ogólnie pod względem organizacyjnym zawody były do bani. Sobota była po prostu nieprzemyślana. Organizatorzy mając na starcie 117 samochodów i chcąc zrobić tego dnia cztery mierzone podjazdy, zaczęli zawody dopiero po 9-tej.  W połączeniu z różnymi opóźnieniami, po 20-tej musieliśmy przerwać drugi podjazd wyścigowy, bo przecież nie będziemy jeździli po nocy. Natomiast bardzo dobrym rozwiązaniem była decyzja (jak sądzę, p. Bogusława Piątka) o przyspieszeniu niedzielnego harmonogramu i rozpoczęciu podjazdów już od 8.30. Mimo kilku różnych wypadków, pozwoliło to o sensownej godzinie skończyć zawody.
Jeśli chodzi o samą jazdę, to trafiliśmy z ustawieniami skrzyni biegów, bo w Lotusie cztery razy był zapięty szósty bieg, co oznaczało prędkość ponad 200 km/godz.. Natomiast mój brak doświadczenia na tej trasie, na której nigdy dotąd nie startowałem, nie bardzo pozwalał na walkę z konkurencją. W sobotę to prawie na każdym zakręcie zastanawiałem się, jak go przejechać. W niedzielę było już trochę lepiej. Niemniej z każdym podjazdem urywałem trochę czasu. Gdyby nie pewne kłopoty to uważam, że w sobotę było realne uzyskanie czasu poniżej 2.40, a w niedzielę 2.38 - i chciałem się pościgać z Gładyszem.
W sobotę mieliśmy problemy z mocą w samochodzie. Usterka elektryczna wentylatora spowodowała obniżenie ciśnienia doładowania. Udało się to naprawić na niedzielne podjazdy wyścigowe, ale jak się okazało – tylko częściowo. Lotus dalej nie miał pełnej mocy, więc przerwałem pierwszy podjazd wyścigowy i zjechałem na dół. Szukając przyczyn zajrzeliśmy do rury wydechowej i okazało się, że stopił się katalizator sportowy, czego z zewnątrz nie było widać.
Na Sopot na pewno nie jadę, bo mi na to praca nie pozwala. Natomiast na pewno pojadę Sienną, Banovce i Załuż. Fot. Grzegorz Kozera.

Marek Mularczyk

MAREK MULARCZYK: - Przyznam, że kompletnie nie znałem trasy tego wyścigu, więc przyjechałem tu bardziej dla treningu i przyjemności, niż dla wyniku. Nie miałem pojęcia, jak będą wypadały moje czasy. Na początku, w treningowych przejazdach plasowałem się za zawodnikami w Peugeotach 106 i Citroenach Saxo, bo nie znałem trasy, nie obierałem optymalnego toru i w wielu miejscach niepewność mnie blokowała przed szybszą jazdą. Z czasem było już coraz lepiej. Nie spodziewałem się, że pierwszego dnia zdobędę trzecie miejsce. Szczerze mówiąc, ostrożnie liczyłem na czwarte, a udało się wskoczyć na pudło, czym byłem bardzo mile zaskoczony. W drugim dniu mieliśmy tylko jeden przejazd wyścigowy, więc przeanalizowałem to, co do tej pory robiłem na tej trasie, pojechałem już inaczej i dałem z siebie wszystko. W efekcie wywalczyłem drugie miejsce w klasie, z czego jestem bardzo zadowolony. Pojechałem samochodem przygotowywanym do rajdów, a nie do wyścigów, więc wynik mnie naprawdę cieszy.
Starty MMProject Rally Team są możliwe dzięki zaufaniu i wsparciu sponsorów. MMProjects - to firma budowlana z wieloletnim doświadczeniem, realizująca usługi wykonawstwa i podwykonawstwa w zakresie prac budowlanych. Drugim ze sponsorów jest INTER-MED, czyli nowoczesne przychodnie specjalistyczne z Katowic i Będzina, świadczące usługi medyczne. Zespół wspiera także GESTO - producent najwyższej jakości ogrodzeń i prefabrykatów betonowych, GrafPrint - drukarnia i studio reklamy z 15-letnią tradycją, oraz RedBeetle - Media & More. Patronat medialny objął portal rajdowy RallyNews.pl, oraz Radio Eska.

Rafał Grzesiński

RAFAŁ GRZESIŃSKI: - Plan na Limanową został wykonany w 100 %. Udało się wygrać podwójnie rywalizację w grupie N i przywieźć cenne punkty z tych zawodów. Po raz kolejny walka z Waldemarem Kluzą była na tysięczne sekundy, a to tylko dodaje mi bojowego nastawienia. Trasa w Limanowej była świetnie przygotowana i pomimo opóźnień jakie nastąpiły ze względu na wypadki na trasie, zaliczam te zawody do jak najbardziej udanych. Moja jazda podczas weekendu jak widać to na filmach, była bardzo agresywna, ale na tak długiej trasie - ponad 6 km - nie dało się jechać inaczej. Mój samochód został świetnie przygotowany przez ekipę mechaników Vacat Serwis, za co im serdecznie dziękuję. Bardzo pomogło mi wsparcie kibiców, których na trasie uzbierało się tysiące i to bez żadnej przesady. Zdecydowanie lubię jeździć dla moich kibiców, którym jazda N-grupowym Lancerem bardzo się podoba. Dziękuję moim sponsorom - firmie Vacat Technika i Vacat Serwis za wsparcie w sezonie 2012, mojej rodzinie za pomoc w organizacji wszystkiego oraz kibicom za doping. Podziękowania również należą się najlepszej ekipie, która prowadzi relacje z zawodów GSMP, czyli Team Promotion Marketing i PR Sportowy oraz www.wyscigigorskie.pl, które dbają o mój wizerunek w mediach. Teraz szykujemy się już na Sopot, który jest moim ulubionym wyścigiem i tam po raz kolejny będę chciał potwierdzić swoją dominację w tym sezonie Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Tak więc widzimy się nad morzem w Trójmieście już od 6 lipca.

Marcin Kózka

MARCIN KÓZKA: - Sama jazda, trasa i klimat zawodów były wspaniałe. Nie spodziewałem się aż takiej rywalizacji w klasie A-1600, gdzie ścigaliśmy się z C2R2 na tysięczne sekundy. W końcu poczułem walkę i tego chciałbym do końca sezonu 2012 w wyścigach górskich. Oprócz klimatu, jaki stworzyli nam kibice na trasie w Limanowej, przez cały weekend dopisywała pogoda, która zagrzewała do walki. Udało mi się zdobyć drugie i trzecie miejsce, ale jestem z tego bardzo zadowolony bo to miejsce zdobyte zostało w prawdziwej walce o tysięczne sekundy. Niestety, sama organizacja zawodów to wielka pomyłka. Było tak mało jazdy, że chciałoby się powiedzieć, dlaczego? To wszystko spowodowane było długimi przerwami między podjazdami. Spędziliśmy ponad 3 godziny bezczynnie. Organizator nie poradził sobie również z tak liczną grupą ponad 110 zawodników, jacy pojawili się na zawodach. Na domiar złego ZSS tych zawodów za drobne przewinienia wykluczał zawodników, co nigdy do tej pory nie zdarzyło się w GSMP. Mówię tu o Piotrku Oleksyku, który mógł zostać potraktowany zdecydowanie łagodniej. Dziękuję kibicom za stworzenie wielkiego wyścigowego show razem z nami, zawodnikami. Organizatorowi radzimy chyba jako wszyscy zawodnicy, przemyśleć to co wydarzyło się w miniony weekend i wyciągnąć wnioski. Teraz szykujemy się na Sopot, gdzie mam nadzieję, wszystko pójdzie już zgodnie z planem, ale tego można być pewnym, bo nad morzem wszystko jest możliwe, a i klimat sprzyja. Dziękuję moim sponsorom za zaangażowanie w moje starty: GROSAR stacje paliw www.grosar.pl, firmie Pixel-Reklamy www.pixel-reklamy.pl oraz TD Consulting Nieruchomości Rekreacyjne. Dziękuję również Piotrkowi Oleksykowi, za cenne rady. W tym sezonie byłbym niewidoczny dla kibiców, gdyby nie ekipa Team Promotion Marketing i PR Sportowy, która zajmuje się moją obsługą medialną. Do zobaczenia w Sopocie.

Rafał Grzywaczyk

RAFAŁ GRZYWACZYK: - Jestem zawiedziony zawodami w Limanowej. Pomimo wygranej z czterema Słowakami zająłem deprymujące czwarte miejsce w klasyfikacji Open-2000. Cały czas mamy problem z samochodem i nie umiemy zlokalizować, co tak naprawdę się dzieje. Auto przerywa i nie mogę wykorzystać jego pełnej mocy. Ze względu na problemy techniczne odpuszczamy Sopot i chcemy skupić się na przygotowaniu maszyny, tak aby w Siennej powalczyć o pierwsze miejsce na podium. Jeśli uda się przywrócić auto do życia i przetestować, być może pojawię się w Sopocie. Po Jahodnej byłem pewny, że auto dobrze trzyma się drogi. Zastosowaliśmy te same opony i co, wielka niespodzianka, asfalt w ogóle nie trzymał naszych slików. Musiałem bardzo agresywnie jeździć i mocno naciskać, żebym utrzymał się na drodze. Udało się raz obrócić i uderzyć w bandę, ale od razu pojechałem dalej. Niedziela to tak naprawdę bardzo mało jazdy. Brak drugiego podjazdu wyścigowego niedzielnej rundy nie dał mi możliwości prawdziwej sportowej walki o drugie miejsce w klasie. Nic, trzeba tylko podziękować tysiącom kibiców, jacy pojawili się na zawodach i nas gorąco dopingowali. Dziękować organizatorom nie będziemy, oni musza wyciągnąć wnioski z rozegranych zawodów, bo tak być nie może. Ogromne podziękowania natomiast należą się moim sponsorom, którzy wspierają moje starty w tym sezonie, firmie KIMBEX Dream Cars, CASADA Health & Beauty oraz firmie Pit Stop. Za obsługę medialną dziękuję ekipie Team Promotion Marketing i PR Sportowy. Do zobaczenia już niedługo na zawodach GSMP.

Łukasz Dziemidok | Fot. Stefan Wyszyński

ŁUKASZ DZIEMIDOK: - Debiut w górach udany, acz pozostał pewien niedosyt. Po sobotniej nauce zacząłem czuć coraz lepiej specyfikę takich zawodów - jazdy na maksa, wyścigową, odważną linią. Dlatego widząc, że z każdym podjazdem się poprawiam i zbliżam do czołówki eliminując kolejne błędy, poprawiając
punkty hamowania i tor jazdy, a także coraz rzadziej myląc zakręty (sic!), postawiłem na atak w jedynym podjeździe wyścigowym 6 rundy. I tu niestety, wyszły nerwy jakieś bo dwukrotnie nie wbiłem trójki, co w takiej jeździe od razu odbija się na wynikach - dlatego straty 2 s do podium nie mogę do teraz odżałować. Mogło być nawet drugie, bo jednak koledzy Fliśnik i Głos są na razie trochę dalej z przodu - gratulacje dla nich za imponujące czasy.
Sporo się nauczyłem w ten weekend, wiem mniej więcej jak trzeba zmienić swoje myślenie o jeździe i przygotowaniu auta z rajdowego na wyścigowe-sprinterskie. Same zawody są bardzo ciekawą alternatywą startów, mają przyjemną, piknikową atmosferę, choć z drugiej strony dla rajdowca tak długie przestoje między przejazdami też są wyzwaniem aby umieć kontrolować koncentrację i formę. Mam nadzieję, że nie są regułą takie obsuwy w harmonogramie i odwoływanie przejazdów, bo to kładło cień na ogólne wrażenia. Również smutne były poważne wypadki niezawinione właściwie przez zawodników - Moniki i Łukasza. Zdrowia, łeb do góry i wracjacie na trasy jak najprędzej!
Muszę podziękować p. Joannie Ochnik ze Stowarzyszenia Promyk za zorganizowanie budżetu na ten start i firmom które go utworzyły: zakładom mięsnym Wierzejki, sprzęt ortopedyczno-medyczny Med-Max, drukarni Iwonex i opony Berlux. Za bezbłędne przygotowanie i obsługę auta dziękuję 205garage. Już ruszam do walki o budżet na Sienną, bo bardzo chciałbym więcej pościgać się w górach, w klasie w której widać, że mój Peugeot 306 może być konkurencyjnym autem. Fot. Stefan Wyszyński.

Tomek Zawada

TOMEK ZAWADA: - Kolejna odsłona Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski za nami. Tym razem rywalizowaliśmy w Limanowej na najdłuższej trasie w całym kalendarzu. Z zawodów wróciłem bardzo zadowolony. Cieszy nie tylko wynik, ale również a może przede wszystkim moja jazda. Sobotnio-niedzielną 5. rundę ukończyłem co prawda, na drugim miejscu w klasie, ale kolejną 6. odsłonę GSMP wygrałem po niesamowitej walce o 0,190 s ze swoim najgroźniejszym rywalem Piotrkiem Karniewiczem. To było po prostu niesamowite! Nasze czasy od dotychczas osiąganych na tej trasie w klasie A-1150 były lepsze o prawie 3 sekundy. Dalsza część sezonu zapowiada się zatem bardzo ciekawie.
Niestety, podobnie jak inni koledzy jestem nieco rozgoryczony odwołanymi podjazdami. Duża liczba zawodników sprawiła, że organizatorzy po raz kolejny nie radzą sobie ze sprawnym przeprowadzeniem zawodów. Jest to bardzo niekomfortowa sytuacja nie tylko dla zawodników, ale również dla kibiców. Tym ostatnim należą się natomiast gorące słowa podziękowania za liczne przybycie i gorący doping.
Autem w trakcie zawodów opiekował się Piotrek Bany z BanyMotorsport, który doskonale przygotował i zestroił auto. Mój serwis w Limanowej sąsiadował obok Wojtka Gierala i Bartka Głosa. To z nimi kilka lat temu rozpoczynałem swoją przygodę z motorsportem - wtedy jeszcze na poziomie amatorskim. Dzięki chłopaki za wspólnie spędzony czas i cenne wskazówki.
Na koniec dziękuję tym, bez których nie mógłbym rywalizować w cyklu Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski 2012 - czyli: firmie extrafelgi.pl oferującej oryginalne felgi w extra cenie oraz Piekarni Halina - wiodącemu producentowi pieczywa na Lubelszczyźnie.
Najbliższą imprezą, w której wystartuję, będzie 3. i 4. runda Wyścigowego Pucharu Polski. Zawody odbędą się już w najbliższy weekend w Poznaniu. Wszystkich sympatyków GSMP zapraszam natomiast za 2 tygodnie do Sopotu, na 15 Lotos Grand Prix Sopot 2012. Tam również będziemy!!

Radek Ćwięczek | Fot. Robert Duszyk

RADEK ĆWIĘCZEK: - Drugi start w GSMP 2012 i drugi bardzo udany! Jestem zadowolony, bo cały weekend kręciliśmy dobre czasy w klasie N-2000, a moja jazda mogła się podobać. Do Krakowa przywożę dwa puchary, za drugie i trzecie miejsce. Podczas podjazdów miałem mały problem ze skrzynią biegów, która w moim Clio jest seryjna... czyli długa. O ile w Korczynie nie sprawiało to problemów, to w Limanowej, zwłaszcza w okolicach mostka, „dwójka” powodowała jazdę na odcięciu, a „trójka” sprawiała, że auto nie chciało piąć się w górę, tak jak bym sobie tego życzył. Niestety, nie ustrzegłem się drobnych błędów i chyba na każdym podjeździe je robiłem, albo wrzucałem nie te biegi co trzeba, a to za późno hamowałem i wytracałem właściwy tor. Kulminacją był jedyny niedzielny podjazd wyścigowy, w którym po jednej z patelni odpłynęło paliwo i auto zaczęło przerywać. Uciekł czas i szansa na drugie miejsce, bo zarówno w sobotę, jak i niedzielę pierwsze było zarezerwowane dla Piotrka Oleksyka, który miał bardzo dobry weekend. Gratuluję! W kolejnej rundzie muszę popracować właśnie nad czystą jazdą. Wiem, że jeśli poprawię ten element, to zwycięstwo na które czekam, będzie bardzo blisko. Dziękuję całemu mojemu zespołowi oraz wszystkim, którzy kolejny raz przyjechali mi kibicować! Samochód jak zwykle, był świetnie przygotowany przez Stanley Racing. Moimi patronami medialnym są Toprally.pl oraz Auto-Moto Biznes, a mój start finansowany był przez IDEA HOUSE.PL- dziękuję! Do zobaczenia podczas kolejnych rund GSMP.

Roman Baran

ROMAN BARAN: - Dla mnie to był udany weekend pod względem sportowym. Zdobyłem to na co liczyłem, czyli pierwsze miejsca w Open-2000 oraz drugie miejsce zarówno w 5, jak i 6 rundzie GSMP w nieoficjalnej klasyfikacji ośki tuż za Marcinem Gładyszem. Udało się również zapunktować wysoko w Mistrzostwach Słowacji, w których brałem udział. Trasa była dobrze przygotowana na nasze ściganie. Może to moje wrażenie, ale asfalt od zeszłego roku zrobił się bardzo śliski. Mój samochód zawieszeniowo był jednak świetnie przygotowany do szybkiej jazdy. Poprawiłem swój czas z 2011 roku o ponad 1 sekundę, więc widać progres. Cieszę się najbardziej z tego, że jestem na mecie, bo Limanowa do tej pory była dla mnie koszmarem i zawsze miałem tu jakiegoś pecha. Inni koledzy niestety, na moim zakręcie spotkali się z barierami, ale to są wyścigi. Wynik jaki osiągnąłem to 100 % wykonanego planu do Mistrzostw Polski i Mistrzostw Słowacji, gdzie walczę o tytuły. Sam wyścig, hmm... Duża samochodów i byłem pewny już przed zawodami, że 2 podjazdy wyścigowe nie są możliwe do rozegrania jednego dnia. To jest duży problem tak liczna frekwencja, której organizator nie sprostał. Szkoda, że nikt nie chce rozmawiać z zawodnikami o organizacji takich zawodów, bo może wtedy wszystko wyglądałoby inaczej. Teraz wybieram się na zasłużone wakacje i wracam dopiero na Sopot. Dziękuję moim sponsorom: SZiK, Grupa HANDLOPEX, opona.pl, Bendiks Rzeszów, Korporacja VIP, Agregaty Prądotwórcze Pex Pool Plus, B3Studio, Placard i Carrera Sport. Moimi patronami medialnymi na sezon 2012 są: Radio VIA Rzeszów, Nowiny Gazeta Codzienna, www.wyscigigorskie.pl. Za obsługę PR w sezonie 2012 dziękuję profesjonalistom z Team Promotion Marketing i PR Sportowy.

Andrzej Szepieniec

ANDRZEJ SZEPIENIEC: - Weekend był bardzo szybki co widać na filmach jakie znalazły się w Internecie. Emocje są jeszcze do teraz bo nasze średnie prędkości po 150 km/godz. i 30 zakrętów na trasie daje naprawdę mnóstwo adrenaliny. Rekord prędkości to 225 km/godz. i to zostanie w mojej głowie na długo. W pierwszy dzień mieliśmy zbyt twarde zawieszenie i dlatego przegrałem podium dosłownie o tysięczne. Pomimo małych problemów z organizacją tak dużej imprezy wyścigowej trzeba podziękować organizatorowi rund w Limanowej za nakład pracy. Trzeba też wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość. To jest zbyt drogi sport, abyśmy podczas jednego weekendu mieli tak mało jazdy. Trzymam mocno kciuki za Łukasza i Monikę, aby jak najszybciej wracali do zdrowia, no i wrócili na trasy GSMP. Teraz ładujemy nasze akumulatory w krakowskim klubie Lizard King i już za dwa tygodnie ruszamy do Sopotu. Patrząc z perspektywy dwóch dni, to weekend był dla kibiców bardzo udany, dla mnie również. Była szansa pojechać jeszcze szybciej, ale to co udało się wyjeździć i tak mnie satysfakcjonuje.
Dziękuję moim sponsorom za wsparcie: EMU auto części z Krakowa, S Plus najlepszy smart repair w Krakowie, firmie Electronic Control Systems, Tech Racing oraz ekipie Rally Tech, firmie Team Promotion Marketing i PR Sportowy za obsługę medialną a chłopakom Bartkowi, Piotrkowi i Jarkowi za pracę przy zmianie zawieszenia. Dziękuję wszystkim za rywalizację, bo była warta każdych pieniędzy.

Jakub Lesiak | Fot. Łukasz Kos

JAKUB LESIAK: - Jestem po pierwszym występie w górach i nie wiem, od czego zacząć bo wszystko było ku naszemu zaskoczeniu inne niż w rajdach... Począwszy od podejścia do zawodnika (oczywiście poza wpadką z opóźnieniami), gdzie wszyscy byli dla nas mili i radzili a nie szukali jak wlepić karę po czyszczenie opon z kamyczków przed startem i jazdę na totalnym limicie przez 6 km. Nie zmieniamy programu startów, dalej priorytetem są rajdy, ale jeszcze na pewno wrócę w góry z wyścigową oponą, paroma końmi więcej i twardszym zawiasem żeby poważniej się powyścigować bo naginanie "piątką" przez las jest całkiem miłe ;) Dziękujemy kibicom za doping i słowa uznania oraz naszym Partnerom Go-West, Loko, Mastik Car, Rolchem i Bednarska 3 że są z nami w tym sezonie. Zapraszam do śledzenia poczynań mojego zespołu na www.facebook.com/LesiakRallyTeam Fot. Łukasz Kos.

Paweł Hoffman | Fot. automobilrzesz.pl

PAWEŁ HOFFMAN: - To była piękna walka. Pomimo, że mój Saab 96 jest samochodem konstrukcyjnie z lat pięćdziesiątych to nadal mogę nim pokazać pazurki. Podczas wyścigów w Limanowej na kilku podjazdach zwyciężyłem z młodszą Zastawą, którą jechał Łukasz Migała. Emocjonująca była sobota, kiedy w podjazdach wyścigowych pierwszy przejazd przegrałem, a drugi miałem znacznie lepszy od Migały w Zastawie. Niestety, cały drugi przejazd został odwołany po kilku kraksach, co spowodowało odwołanie także wyników. W niedzielę walka trwała. Zastawy jednak nie doszedłem, uzyskując czwarte miejsce – dwa pierwsze pozostały dla Porsche 911 i 928.
Sukcesem w Limanowej było dla mnie pobicie swojego najlepszego przejazdu na tym torze o dziewięć sekund i utrzymanie tego wyniku na trzech podjazdach wyścigowych. Być może w ostatnim wyścigu mógłbym jeszcze coś więcej uzyskać, ale po przejechaniu około 2/3 trasy urwał się pasek klinowy, co spowodowało mocne przegrzanie silnika. Fot. automobilrzesz.pl

Michał Bąkiewicz | Fot. Arkadiusz Bar

MICHAŁ BĄKIEWICZ: - Naszym celem było osiągniecie mety zarówno w sobotę, jak i w niedzielę - i to się udało. Chociaż nastawialiśmy się na deszcz, to debiut przy słonecznej pogodzie na tej wymagającej, najdłużej w Polsce trasie, był nie lada wyzwaniem i dostarczył wielu emocji. Niestety, mimo wielu zmian w ustawieniach zawieszenia samochodu przed zawodami, nie udało się nam wypracować nastawów, które pozwalałyby na skuteczną i szybką jazdę, dlatego w przerwie przed kolejnymi eliminacjami czeka nas jeszcze wiele pracy. Jednocześnie bardzo się cieszę, że mimo drobnych kłopotów z przyczepnością systematycznie poprawiałem czasy i, co równie ważne, udało się mi zebrać wiele cennych doświadczeń. Chciałbym podziękować moim sponsorom, dzięki którym moje starty są w ogóle możliwe. Są to: Orlen Oil - producent olejów Platinum, Urząd Miasta Płocka, Peter-Gum, płocki oddział firmy S-Plus oraz Prince. Fot. A.Bar.

Marcin Gładysz

MARCIN GŁADYSZ: - Samochód spisywał się bez zarzutu, a mechanicy z Volkswagen Racing Polska wykonali rewelacyjną robotę. Auto, które ściga się zwykle w wyścigach płaskich nie miało najmniejszego problemu z podjazdem w Limanowej. Wykorzystując do maksimum możliwości tego przednionapędowego auta osiągałem w gronie 117 zawodników wyniki na granicy pierwszej dziesiątki. Ten rezultat jest satysfakcjonujący, tym bardziej, że konkurowałem z nawet dwukrotnie mocniejszymi autami czteronapędowymi. Cieszy mnie fakt, że udało mi się bardzo równo przejechać cały weekend. Na dwóch ostatnich podjazdach zmieściłem się w dwóch dziesiątych sekundy, co na 6-kilometrowej trasie świadczy o naprawdę dobrej formie zarówno mojej, jak i samochodu. W przyszłości chciałbym wprowadzić parę zmian do Volkswagena Scirocco, którym startuję. Ważnym elementem byłby napęd na cztery koła, dzięki któremu pierwsze kilkaset metrów po starcie pokonywałbym znacznie sprawniej. Przykładowo na końcu prostej otwierającej trasę w Limanowej, traciłem 5 sekund do najszybszych rywali. W pierwszych chwilach po starcie przednia oś nie jest w stanie przenieść pełnej mocy silnika 2.0 TSI na koła. Drugim elementem byłaby skrzynia biegów. Choć przekładnia DSG pracuje bez zarzutu, to jest zbyt długo zestopniowana i znów nie mogę wykorzystać pełnego potencjału jednostki napędowej. W ten weekend ani razu nie wrzuciłem "szóstki" i na palcach jednej ręki mogę zliczyć ile razy doszedłem do piątego biegu. Po takich zmianach urwałbym około 7-10 sekund na jednym podjeździe i walczyłbym o podium w generalce.
W ten weekend na karoserii mojego Volkswagena Scirocco zaprezentował się nowy sponsor, Rockstar Energy Drink. Zresztą był on obecny nie tylko na samochodzie - wśród kibiców spacerowały piękne hostessy i stworzyliśmy prawdziwe show. Dziękuję również moim wszystkim dotychczasowym partnerom - firmom: Forch, Energy Solution, Keratronik oraz Greco, a także mojemu Tacie, który czuwał nad wszystkim i bratu, Adamowi za bezcenne wskazówki, dzięki którym znacznie lepiej dogadywałem się z moim autem.

Bądź częścią społeczności Motorsport.com

Dołącz do rozmowy
Poprzedni artykuł Mówią przed Norisringiem
Następny artykuł W ostatni weekend Euro

Najciekawsze komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Może chcesz napisać pierwszy?

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska