Rebellion zrobił co mógł
Najlepszy z prywatnych zespołów, Rebellion Racing zajął trzecie i czwarte miejsce w generalce oraz w LMP1 w 24-godzinnym wyścigu Le Mans.

Ich start był wspierany przez firmę Motul.Na podium stanęli Thomas Laurent, Mathias Beche i Gustavo Menezes. Za kierownicą drugiego samochodu zmieniali się André Lotterer, Neel Jani i Bruno Senna.Szef zespołu - Bart Hayden uważa, że to był najlepszy wynik, jaki mogli osiągnąć.Byli najszybszym niehybrydowym samochodem w LMP1. Zgodnie z oczekiwaniami, nie mogli dorównać Toyocie. Kwestie niezawodności przytrafiły się wszystkim prywatnym prototypom LMP1. Jednak ich dwa samochody dotarły do mety.- Mamy obydwa samochody na mecie. Miejsca trzecie i czwarte to dla nas, jak pierwsze i drugie. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy - powiedział Hayden. - To nie był dla nas najłatwiejszy wyścig, ale zrobiliśmy wszystko najlepiej jak mogliśmy i myślę, że nie jest źle.Thomas Laurent, Gustavo Menezes i Mathias Beche stracili dwanaście okrążeń do najlepszej Toyoty. Druga załoga o jedno kółko więcej. Przydarzyło się kilka awarii. Były też kary stop&go , w przypadku samochodu nr 1, za przekroczenie poziomu zużycia paliwa i za stint o długości jedenastu okrążeń, podczas gdy przepisy pozwalają na pojedynczy przejazd maksymalnie składający z dziesięciu okrążeń w przypadku LMP1 niehybrydowych.Hayden jest zdania, że dwanaście okrążeń straty do zwycięzców to właśnie bardziej kwestia problemów mechanicznych niż przepisów.- Te dwanaście okrążeń to nie tyle co kwestia przepisów. Wiele z nich to było naprawianie naszych błędów. Nie wiem, gdzie bylibyśmy w przypadku czystego wyścigu, ale nie byłoby to dwanaście kółek, może sześć – podsumował.fot. facebook.com/rebellionracing | AutoWebbb - Eric Fabre

Poprzedni artykuł
Szalone zwycięstwo za kierownicą Porsche
Następny artykuł
Vergne na dobrym etapie swojej kariery

O tym artykule
Serie | Wyścigi |