Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Nadzieja w Małyszu

Po dramatycznym etapie do Nazca, wypadku Krzysztofa Hołowczyca, który zakończył dzień w szpitalu, Adam Małysz i Rafał Marton zostali najwyżej sklasyfikowaną polską załogą samochodową w Rajdzie Dakar.

Gdyby nie przygoda na ostatniej wydmie przed metą, miejsce byłoby jeszcze lepsze. Na ostatnim waypoincie Adam widniał w czołowej piętnastce. Ostatecznie zajął 23 lokatę, a w łącznej klasyfikacji awansował na 21 pozycję.- Jechaliśmy dobrze, ale niestety, 700 metrów przed metą zakopaliśmy auto na wydmie - mówi Adam Małysz. - Odkopywanie Toyoty zajęło nam jakieś 12 minut. Chyba już trochę wyluzowałem. W tamtym miejscu było bardzo dużo ludzi i nieco odjąłem gaz. No cóż, jestem człowiekiem. Mogłem iść wszystko licząc, że kibice uciekną. Południowoamerykańscy fani rajdów są nieobliczalni. Kiedy odjąłem gaz, auto się zakopało. Musieliśmy wsuwać podkłady pod koła, wyjeżdżaliśmy metr po metrze. Ludzie niby pomagali, ale też trochę przeszkadzali, robili zdjęcia. My podnosiliśmy auto, a oni nasypywali piach.Gdyby nie ta przygoda, byłoby dzisiaj bardzo dobrze. Na pierwszych wydmach, tam gdzie rozbił się Hołowczyc, szliśmy łeb w łeb z Tatrą, która startowała przed nami. Ścigaliśmy się chyba przez trzy kilometry i w końcu ich minęliśmy. Było naprawdę fajnie - poza ostatnią wydmą! Doświadczenie na Dakarze też robi swoje. Albo idziesz wszystko, albo się zakopujesz. Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Auto jest całe, choć były dzisiaj niebezpieczne momenty. Na ściętej wydmie oderwały się wszystkie koła i lecieliśmy w dół. Toyota ma niesamowity power. Wydaje się, że zostaniesz na podjeździe, a ona jeszcze daje radę. W zeszłym roku byłem strasznie wyrąbany po każdym odcinku, bo brakowało tego poweru. A teraz jest łatwo - redukcja i jedziemy dalej.Dzisiejszy odcinek strasznie mi się podobał. Nadal panuje upał i przy odkopywaniu samochodu człowiek w momencie jest cały mokry. Dobrze, że stało się to w takim miejscu. Od razu była meta i mogliśmy odpocząć. Jak dalej pojedziemy takim tempem - spokojnie, bez napinania się, to powinno być dobrze. Widzieliśmy dzisiaj van Merksteijna. Wyprzedził nas jak rakieta i za chwilę wywinął osiem salt. Auto jest złamane. A to doświadczony rajdowiec z wieloletnią praktyką. Na Dakarze trzeba jechać z głową.

Fot. Karolina Wawrzyniak

Poprzedni artykuł Dzień Egipcjanina
Następny artykuł Ruta stracił 5 godzin

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry