Piekło Dakaru
„Ledwo żyję, ale jak auto się nie psuje, to ten rajd coraz bardziej mi się podoba.
W Wielu momentach, kiedy zawodna technika lub pustynia są silniejsze od człowieka, nienawidzę tego rajdu. Ale… kocham go coraz bardziej” – pisze Krzysztof Hołowczyc o piekle jakim jest Rajd Dakaru.Właśnie wczoraj Krzysztof Hołowczyc zaprezentował książkę „Piekło Dakaru”, w której opowiada o maratonie, na którego starcie stawał już osiem razy. Jego słowa spisał Julian Obrocki, który sam w 1988 roku stanął na mecie Dakaru, będąc pilotem w polskiej załodze ciężarówki Star. Książka już od dzisiaj trafiła do sprzedaży.„Za kolejną górką nowość w tym Dakarze i niechybny koniec Sahary - przejazd przez całkiem poważną rzekę. Tu nie ma żartów, bo sprzęt mamy saharyjski, a nie błotno-przeprawowy. Przed rzeką stoimy chwileczkę, starannie wybierając miejsce, schładzamy hamulce, bo tarcze mogą w wodzie popękać i powolutku, żeby nie zrobić fali i nie zalać filtra powietrza, wjeżdżamy w wodę. Bacznie wypatruje krokodyli, chociaż duża ilość motocyklistów w rzece raczej wskazuje, że to niepotrzebna obawa. Nigdy tym autem nie jechałem przez wodę i nie znam jego talentów pływackich. Na szczęście dno jest w miarę twarde, nie grzęźniemy i bez sensacji osiągamy drugi brzeg. Radość, gaz do dechy i ciężkie hamowanie na najbliższym zakręcie. Mokre hamulce zupełnie nie zadziałały. Wstyd, w tej euforii o tym zapomniałem. Wreszcie meta odcinka - mamy 12. czas” - czytamy we fragmencie książki „Piekło Dakaru”.
fot. X-Raid
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.