Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Śmigłowiec prowadził ciężarówkę

Wiele załóg z pewnością na długo zapamięta jedenasty etap Rajdu Dakar.

Rwące rzeki na trasie odcinka specjalnego odcięły wiele załóg. Dla samochodów i ciężarówek etap przerwano na CP1, ale pomimo tego wiele załóg miało problemy z dotarciem nawet na biwak.Jak to wyglądało z perspektywy załogi Grzegorz Baran/Robert Jachacy/Bartłomiej Boba?- Dzień zaczął się dla nas w momencie kiedy próbowaliśmy pójść spać czyli ok 1 w nocy naszego czasu - komentuje na fan page KRD Team Robert Jachacy. -  Było tak gorąco i duszno, że położyliśmy się z Bobikiem pod gołym niebem. Leżałem w krótkich spodenkach bez przykrycia i czułem się jak w saunie. Zaśnięcie graniczyło z cudem. Biwak był na terenie toru wyścigowego. Nasze miejsce biwakowania było dosłownie parę metrów od początku prostej tego toru gdzie od 2-3 w nocy przyjeżdżali wszyscy mechanicy sprawdzać motory, quady i samochody. No i jak to na torze wyścigowym ! Zaczęli upalać te swoje sprzęty tak mniej więcej do ok 6 rano. Co zamknąłem oczy to następny zaczynał. Kilka minut po 6 zerwała się wichura ale taka, że wszystko zaczęło latać. Podnoisłem głowę od pompowanej poduszki na chwilę i wiatr mi ją porwał. Jak się przebiegłem w klaptonach 150m żeby ją złapać to mi się odechciało spać. Wracając spotkałem Bobika, który szukał pokrowca od śpiwora i słuchawek - też zabranych przez wiatr :-). Jak się okazało wszyscy trzej nie spaliśmy. Na śniadaniu widać było bardzo zmęczone oczy i twarze większości zawodników.- Bez snu ruszyliśmy na trasę. Po długiej dojazdówce i 40km odcinka dojechaliśmy do przejazdu przez małą rzeczkę - kontynuował. -  Jakiś facet w koszulce organizatora machał do nas i nas zatrzymał informując, że odcinek jest odwołany z powodu wysokiej wody spływającej z gór. Za chwilę zrobiło się ciasno w tym miejscu ponieważ przyjeżdzali kolejni zawodnicy. W przeciągu dosłownie 10 minut zrobiła się bardzo rwąca rzeka, którą trudno byłoby przejechać wysoką ciężarówką. Wszyscy wyszli z aut. Ziemia drżała pod nogami od dużych kamieni niesionych przez wodę. Po drugiej stronie zaczęły pojawiać się załogi, które przejechały przez wodę w miejscu gdzie my stanęliśmy. Były to załogi, które zawróciły ponieważ kolejny przejazd przez wodę był niemożliwy. Kilkanaście aut zostało odciętych - znaleźli się na wyspie. Robiliśmy im zdjęcia kiedy przyleciał śmigłowiec. Dyrektor rajdu poinformował nas, że jest niebezpiecznie i śmigłowiec pokaże nam drogę (kierunek) na biwak. W tym czasie a rozmawiamy o 20 min max. okazało się, że za naszymi autami woda znalazła nowe koryto i też nas zaczyna odcinać. Zerwaliśmy się wszyscy i pojechaliśmy w stonę bazy. Mamy trochę wolnego po bezsennej nocy więc się trochę zregenerujemy.

fot. Jacek Bonecki Sony

Poprzedni artykuł Pełna Szwecja!
Następny artykuł Nowikow chwali szpiegów

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry