Essa triumfuje w Teksasie
Po tornadzie, które spowodowała piąta runda Formuły D i delikatnym zamieszaniu spowodowanym potrąceniem trzydziestu punktów z konta Vaughn’a Gittin’a Jr’a za niedozwolone, ale nie pomagające w niczym, modyfikacje w pojeździe, nadszedł czas na przedostatnią rundę FD.
Texas Motor Speedway w miniony weekend przywitało mnóstwo znakomitych kierowców i jeszcze więcej wiernych i oddanych nim fanów - ku uciesze tych drugich było na co popatrzeć!Zanim jednak przejdziemy do zmagań, wypadałoby wspomnieć o trasie, z jaką musieli się zmagać jedni z najlepszych drifterów na świecie. Tor Texas Motor Speedway bez wątpienia nie został zaprojektowany z myślą o driftingu, nie przeszkodziło to jednak w wyznaczniu naprawdę wyjątkowej trasy przyjazdu, która nader sprzyjała lataniu bokiem z ogromnymi kątami i dojeżdzaniu do uciekających pojazdów.

Podręcznikowy przejazd według sędziów rozpoczynać się miał od inicjacji poślizgu szybkim pociągnięciem hamulca ręcznego i skierowanie, jądącego już bokiem, samochodu do pierwszego wewnętrznego clipping pointa. Następnie po wykonaniu przekładki do zakrętu w prawo, należało zrobić to samo na drugim łuku, jednocześnie kierując samochód w kierunku punktu „Touch & Go”, do którego nalezało zbliżyć się jak najbardziej, ale już tyłem samochodu. Ostatnim etapem była przekładka do lewego nawrotu i zewnętrzna „Clipping Zone’a”, na całej długości zewnętrznej części zakrętu. Należy tutaj wspomnieć, że wyjechanie jednym kołem poza tor w jakimkolwiek miejscu powodowało potrącenie punktów, natomiast, jak to zwykle w FD bywa, wyjechanie dwoma kołami poza tor, wyprostowanie(„utrata driftu”), bądź spowodowanie stłuczki jest równoznaczne ze zdobyciem zerowej ilości punktów w danym przejeździe - czy to w kwalifikacjach, czy to w parach.
Driftingowy weekend w Texasie rozpoczął się dla widzów w piątkowe popołudnie od przejazdów kwalifikacyjnych, które, jak wspomnieliśmy w zeszłym tygodniu, w tym sezonie Formuły Drift przybrały formę „Knock Out”(szczegóły w artykule „Formula Drift znów w akcji”). Niespodzianką eliminacji były bardzo słabe przejazdy Daigo Saito - mistrza FD z poprzedniego roku, który w pierwszym przejeździe wypadł na ostatnim zakręcie, a drugi punktowany przejazd ukończył ze skromnym, jak na swoje możliwości, dorobkiem 80,5 pkt. Reszta stawki jeździła dośc przewidywalnie, a mający w tym dniu urodziny Justin Pawlak bez problemu zakwalifikował się do TOP32. Nasz rodak, Luke Pakuła, niestety nie przejechał czysto żadnego z dwóch przejazdów i musiał pożegnać się z zawodami już z początkiem weekendu.
Następny, najważniejszy, dzień szóstej rundy FD, czyli dzień przejazdów w parach, fani przywitali z ogromnym entuzjazmem. Niestety etap TOP32 tych zawodów nie należał do najbardziej widowiskowych, ponieważ był bogaty w ogromną ilość zer, spowodowanych jednym z wymienionych wcześniej błędów. Ogromną, bo na 16 pojedynków ponad połowa w jakiś sposób kończyła się potrąceniem wszystkich punktów jednemu z kierowców, a czasem nawet dwóm, co skutkowało dogrywką i kolejnym dwóm przejazdom, z których znów conajmniej w jednym pojawiało się zero. Jeśli natomiast chodzi o niespodzianki – nie można tutaj niewspomnieć ponownie o Saito, który idealnie wpasował się w sobotnią modę i w pierwszym przejeździe z Mattem Powersem w TOP32 wypadł z trasy, tym samym praktycznie pozbawiając się szansy na obronienie tytułu.
Na szczęście dla widzów kolejne etapy, mimo, że nie obyło się bez zer, były dużo bardziej emocjonujące. Już w pierwszym pojedynku TOP16 Conrad Grunewald zaprezentował niebanalny pokaz umiejętności miażdząc Vaughn’a Gittin’a Jr’a w pierwszym przejeździe niesamowie widowiskowym pościgiem. Kierowca Camaro naciskał na Vaughn’a jednak zbyt mocno, co na ostatnim łuku spowodowało stłuczkę i.. 0! Skutkujący tym samym wynikiem błąd Gittin’a w drugim przejeździe dał Grunewaldowi szansę do poprawienia błędu, ten jednak tej okazji nie wykorzystał i w dogrywce musiał uznać wyższość rywala..
Reszta pojedynków dla Gittin’a, ale też dla Fredrica Aasbo i Chrisa Forsberga, była dosyć bezstresowa dzięki wysokiej pozycji w kwalifikacjach, z czego jednak nie mógł cieszyć się Forrest Wang. Amerykanin został wyeliminowany przez świetnie dysponowanego Matt’a Fielda, który w dalszej części zawodów wyeliminował również świetnie dysponowalnego w tym dniu, Robbie’go Nishida’e.
Runda w Texasie nie obyła się też bez protestów. Największą sensacją był protest Patricka Mordaunt’a, który, jak się okazało, słusznie odwolał się od decyzji sędziów, tym samym eliminując Vaughn’a Gittin’a Jr’a. Powodem apelacji była, niezauważona przez sędziów, utrata driftu na pierwszym łuku przez kierowcę 2013 Mustanga RTR.
Sensacją zawodów było jednak to, co działo się od drugiej połowy GREAT8. Niesamowity pojedynek między Essą, a Aasbo, który wygrał kierowca BMW M3, dzięki niesamowitemu lead run’owi, oraz ścigający Chris Forsberg, nie opuszczający samochodu Daijiro Yoshihara’y na dalej niż metr w rekordowym tempie, rozgrzały widzów przed pól finałami.
W FINAL4, dostawszy się dzięki protestowi, Pat Mordaunt musiał zdecydowanie uznać wyższość Matt’a Field’a. Kolejny półfinałowy pojedynek zapowiadał się jednak bardziej emocnonująco, gdyż w nim zmierzyć miało się dwóch, walczących o puchar FD 2013, kierowców: Essa oraz Forsberg. Po błędzie w chase run’ie Micheal Essa nadrobił błąd niesamowitym przejazdem w drugiej części pojedynku, aby w dogrywce, już bez potknięć, otworzyć sobie drogę do finału.
Finał. Świetnie dysponowalny Michael Essa vs. Matt Field, który również zadziwiał formą w Texasie. Essa prowadzi. Field nie odstępuje GSR Autosports BMW ani na krok, obaj kierowcy przy punkcie „Touch & Go” osiągają kąt niemal 90 stopni i ...Field spinuje! Ten błąd ze stoickim spokojem wykorzystuje Essa w drugim przejeździe, co stawia go na pierwszej pozycji w klasyfikacji generalnej FD! Wyprzedza on tym samym byłego już lidera, Chrisa Forsberga. Nie można jednak powiedzieć, że dla Fielda ten wynik oznacza porażke, gdyż po raz pierwszy w jego karierze stanął on na podium.
Naszym zdaniem ta runda, mimo psujących widowisko zer i protestów, była jedną z najciekawszych i najbardziej spektakularnych w tym sezonie Formula'y Drift. Pozostaje nam jedynie liczyć na to, że kolejna, na torze w Irwindale, nazywanym przez amerykanów „The House of Drift”, będzie jedynie lepsza!
fot. formula drift
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.