Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Irwindale dla Saito, FD dla Essy

House of Drift w Irwindale - to tutaj karty, po raz ostatni w niemal każdym sezonie, zostają rozdane.

Tak było również w miniony weekend. Przedostatnia, bardzo tragiczna w skutkach dla niektorych, runda Formuły Drift pozwoliła na to, aby w ostatnim etapie zmagań szanse na zwycięstwo miało aż pięciu kierowców, ale tylko jeden mógł zostać zwycięzcą.Piątkowe kwalifikacje, rozegrane w formie Knock Out, wyjaśniły trochę sytuację w klasyfikacji generalnej. Dzięki fenomenalnym pierwszym przejeździe, pierwsze miejsce w przejazdach punktowanych 0-100 zajął Michael Essa, zbliżając się tym samym do podium i odcinając kompletnie drogę do niego trzem, z pięciu, drifterom: Fredricowi Aasbo, Vaughn'owi Gittinowi Jr. i Daigo Saito. Ten ostatni, mający w kilku poprzednich rundach ogromne problemy z ECU, dzięki zmianie tego komponentu na produkt innej firmy, w końcu przełamał złą passę i chociaż nie pokazał zbyt dużo talentu w kwalifikacjach, to z rekordową prędkością wejścia w zakręt, rzędu prawie 80mph, zagwarantował sobie miejsce w TOP32 już po pierwszym przejeździe. Prawie na równi z liderem, Michaelem Essą, znaleźli się Vaughn Gittin Jr, Ryan Tuerck i Dean Kearney. Co ciekawe, w liście zakwalifikowanych do kolejnego etapu znalazł się też Polak: Luke Pakuła.Sobotnia drabinka TOP32 ułożyła się po piątkowych kwalifikacjach bardzo intrygująco, bowiem jej początek sprzyjał konfrontacjom najlepszych kierowców FD. Chris Forsberg, Daijiro Yoshihara, Daigo Saito, Justin Pawlak i wreszcie Michael Essa, a pośród nich Luke Pakuła, który miał stanąć w szranki z kierowcą GSR Autosports BMW M3 E46. Nie dość, że przeprawa Polaka wydawała się najtrudniejsza z możliwych, to jeszcze zawiodła go w tym pojedynku Toyota AE86. Chcąc nie chcąc, Luke musiał oddać po pierwszym przejeździe przejazd walkoverem, jednak nie odszedł z rozgrywek sam, gdyż wraz z nim odpuścił silnik w BMW Essy i Amerykanin wraz z ekipą zostali z bardzo twardym orzechem do zgryzienia przed etapem TOP16. W pojedynku z Justinem Pawlakiem Daigo Saito pokazał, że w tej rundzie, mimo iż stracił szanse na zwycięstwo, nie zamierza odpuszczać, eliminując tym samym kierowcę FALKEN TIRE Forda Mustanga bardzo widowiskowym pościgiem. Swoją formę potwierdzili również Chris Forsberg, Fredric Aasbo i Robbie Nishida, bez problemu kwalifikując się do następnego etapu. Sensacją mogła się okazać walka J.Castro z Ryanem Tuerckiem, Jonnathan jednak po bardzo dobrym początku odprostował i wkomponował swój samochód w ścianę toru w Irwindale.Na ceremonię otwarcia Michael Essa musiał przywieźć swój wóz korzystając z napędu na samochód holujący i na nieszczęście dla niego nie mógł przystąpić do pojedynku z Ninją. Taki bieg wydarzeń był bardzo korzystny dla Forsberga, który aby zwyciężyć w Formule D musiał zająć co najmniej drugie miejsce w tych zawodach. Inni kierowcy nie zamierzali mu jednak tego ułatwić, a szczególne zagrożenie dla Amerykanina stwarzał zbliżający się, po pokonaniu McNamary, Robbie Nishida, nie wspominając oczywiście o Daigo Saito. Zaskakująco dobre przejazdu pokazał również McQuarrie, pokonując wcześniej w prześmiesznym pojedynku Take Aono, oraz Patt'a Goodin'a na etapie TOP16. W górę drabinki bez większych problemów wspinali się również Fredric Aasbo oraz Vaughn Gittin Jr.GREAT8 to już walka tytanów. W pierwszym pojedynku zmierzyli się Daigo "The Ninja" Saito oraz Chris Forsberg. Ninja pokazał jak driftuje się w kraju kwitnącej wiśni, nie odstępując NOS Nissana 370Z z V8 pod maską na dalej niż metr przez całą długość toru w Irwindale. Nie odpowiadając na to zbyt stanowczo Amerykanin musiał uznać wyższość rywala, kończąc tym samym zawody na etapie GREAT8, oraz oddając zwycięstwo w serii Formuły D Michaelowi Essa, który nie posiadał się ze szczęścia po usłyszeniu werdyktu sędziów. Idąc za ciosem kolejny Japończyk wyeliminował rywala - Robbie Nishida, bo o nim mowa, wyeliminował Dean'a Kearney'a, a raczej zrobiły to opony Amerykanina, niestety dla niego potężny moment obrotowy w Viperze uniemożliwił mu ukończenie dwóch przejazdów na jednym komplecie ogumienia, co na ostatnim zakręcie poskutkowało, bogatym w ogień, wybuchem jednej z nich. Z pojedynków z Gittinem u Aaasbo zwycięsko wyszli kolejno Forrest Wang i Tyler McQuarrie, którzy wykorzystali, skutkujące zerami, błędy obu rywali.Rywalizację na poziomie FINAL4 otworzyła bratobójcza walka między Ninją, a jego tłumaczem - Robbie'm Nishidą. Ostatecznie to jednak Saito, po kolejnym dobrym chase run'ie, a potem odprostowaniu przez Nishide, przeszedł do finału. Szczęścia również nie miał Forrest Wang, wyeliminowany przez kierowcę Forda Mustanga. Talent McQuarrie'go w idealnym momencie wyszedł z ukrycia, w którym siedział przez całe zawody, gwarantując tym samym amerykaninowi miejsce w finale i karząc Forrestowi walczyć o, pierwsze w jego karierze, podium w FD z wyeliminowanym wcześniej Robbie'm Nishidą.Robbie Nishida jeszcze długo będzie wspominał swój pech na rundzie w Irwindale. Trafiwszy na Forresta Wanga w finale B i generując ogromny dystans w pierwszym przejeździe, nie pozostawił sędziom pola do popisu rozbijając samochód o ścianę podczas pościgu za kierowcą zielonego S14. To jednak nie finał B, a A, przyprawił większość kibiców o atak zdumienia i napad wytrzeszczu oczu. Pierwszy przejazd ostatniego pojedynku, po odprostowaniu Saito, zakończył się dla Tyler'a wynikiem 10:0 i wprawił cały stadion w zdumienie. Stało się ono jednak tym większe, gdy na drugim przejeździe podobny błąd popełnił amerykanin. McQuarrie jednak nie miał tyle szczęścia do Ninja i zamiast przystąpić do One More Time z zadrapaniem jedynie na swojej dumie, rozbił swoje auto o ścianę i nie mógł przystąpić do powtórki pojedynku, tym samym oddając zwycięstwo rywalowi.Jak zatem podsumować Irwindale? Niewątpliwie, mimo niesprzyjającej aurze, swoje wywalczył Michael Essa, zdobywając mistrza Formuły Drift 2013. Powrót do formy zaprezentował również, wygrawszy z problemami technicznymi, Daigo Saito. Jedno jest pewne: takie rozstrzygnięcie sezonu FD 2013 jest jak najbardziej uczciwe dla kierowców, zostawia intrygującą nutkę niepewności przed kolejnym sezonem dla kibiców, a przeciwnikom Michael'a Essy daje sporą garść motywacji na następny rok.fot. Larry Chen/formulad.com 

Poprzedni artykuł Essa, Forsberg czy Saito?
Następny artykuł Czym jeżdzą drifterzy?

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry