Nissan S14 i pół Wittchena
Polska jest domem dla wielu utalentowanych drifterów jak i nietuzinkowych i niezwykłych driftowozów.
Paweł Trela z Oplem GT i S13 Mateusz Fijała z najmocniejszym 1JZ w Europie od razu przychodzą na myśl. Nie ma się co dziwić, że rzucają ogromny cień na inne projekty. Nie znaczy to jednak, że w tym cieniu znajdują się słabe samochody - wręcz przeciwnie! Patrząc na S14,5 Marcina Wittchena bardzo szybko dojdziemy do wniosku, że nawet bohaterzy drugoplanowi wiedzą że na marnym koniu rycerz, niezależnie jak utalentowany, daleko nie zajedzie.
Zanim jednak dojdziemy do tego co skrywa bardzo piękna karoseria skupmy się nieco na tej skorupie. Ten samochód to Nissan 200SX S14, który po bardzo udanej operacji plastycznej otrzymał dużo bardziej przyjazną dla oka twarz legendarnej S15 - jednego z najpiękniejszych samochodów świata driftu. Całości idealnie dopełnia krwisto-czerwony lakier oraz 18-calowe felgi.
Pod maską znajduje się topowa, w pełni zakuta japońska jednostka 2JZ-GTE. Ten konkretny egzemplarz opiera się na podzespołach firmy FMIC.pl, a dzięki dużej turbinie Garret GT35, sterownikowi silnika typu standalone oraz strojeniu wykonanemu przez firmę Hampel Motorsport generuje on niespełna 600KM. Moc ta jest tym bardziej odczuwalna gdyż Nissan Marcina waży zaledwie 1200kg, co daje stosunek mocy do masy na poziomie 500KM/tonę. To prawie tyle samo ile w Bugatti Veyronie i tylko strojenie dzieli go od poprawienia tego wyniku. Niestety ograniczenia w budżecie Marcina nie pozwalają na zakupienie szerszych opon, które byłyby w stanie przenieść tą moc na asfalt.
Jeśli chodzi o zawieszenie na próżno tu szukać technologii z kosmosu. Jest prosto, ale bardzo funkcjonalnie. Seryjne zwrotnice i wahacze zostały zamienione na customowe aby zapewnić dobrą trakcję przy dużych wychyleniach i równie wysokich prędkościach. O odpowiednio krótką drogę hamowania umożliwiającą bardziej agresywny styl jazdy dbają zaciski Brembo wraz z tarczami 325mm wyjęte żywcem z Nissana 350Z.
A co do powiedzenia ma sam Marcin Wittchen?
- Dla mnie drift jest tak naprawdę stylem życia. Nie występuje w zawodach dla wygranej, dla mnie jest to przede wszystkim czysty, nieskażony fun. Niestety brakuje Nam miejsc w Polsce aby bezpiecznie się poślizgać. Chętnym pozostaje już tylko zapisywanie się na kolejne zawody, które niestety z roku na rok wywierają większy wpływ na zawartość naszego portfela. Drifterów przybywa, ich umiejętności rosną. Organizacje muszą nadążać za rozwojem tej dyscypliny - komentuje Marcin Wittchen - Swego czasu można było zorganizować treningi nawet na Torze Poznań, jednak i to stało się niemożliwe. Modernizacja części kartingowej, według zarządu, nie pozwala już organizacji tego typu imprez na tym obiekcie - dodaje.
fot. Filip Flisek, Marcin Wittchen
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.