Europejskie Grand Prix w odwrocie
Prezes Automobile Club de Monaco, Michel Boeri uważa, że duże zapotrzebowanie Formuły 1 na nowe wyścigi spowoduje, że z czasem w Europie pozostaną tylko dwa lub trzy Grand Prix.
Lando Norris, McLaren MCL38
Autor zdjęcia: Mark Sutton / Motorsport Images
Automobile Club de Monaco przedłużył niedawno kontrakt z Formułą 1 na kolejne sześć lat i GP Monako pozostanie w kalendarzu co najmniej do 2031 roku. Jednak dyrektor generalny F1, Stefano Domenicali, jakiś czas temu ujawnił, że już wkrótce pojawi się system rotacyjny umożliwiający pojawienie się w harmonogramie zupełnie nowych wyścigów, które zastąpią niektóre europejskie rundy.
Boeri przekazał, że GP Monako, które obecnie budzi kontrowersje ze względu na brak możliwości wyprzedzania, ale jest uważane za klejnot koronny Formuły 1 ze względu na swój historyczny status, nie będzie jednym z wyścigów, który kosztem awansu innego kraju, wypadnie z kalendarza.
Domenicali z kolei potwierdził, że dołączeniem do F1 zainteresowana jest Afryka i kraje azjatyckie takie jak Tajlandia i Korea Południowa. Z kolei po udanym debiucie Franco Colapinto, gospodarzem Grand Prix ponownie chce zostać Argentyna, która po raz ostatni zorganizowała wyścig F1 w Bueanos Aires w 1998 roku.
Ponieważ władze F1 chcą ograniczyć liczbę wyścigów do 24 rocznie, rozważa się wprowadzenie rotacji rund, z których tylko 10 zostanie rozegranych w Europie.
Prezes Automobile Club de Monaco uważa jednak, że liczba ta będzie się zmniejszać.
- W porównaniu z innymi europejskimi Grand Prix mamy kilka zalet i nas system rotacyjny nie obejmie.
- Uważam, że nie tylko wiele europejskich wyścigów zniknie, ale te, które pozostaną, będą się zmieniać. Myślę, że przy obecnym zapotrzebowaniu F1 na nowe wyścigi, w Europie pozostaną tylko dwa lub trzy Grand Prix, bo zainteresowanie przenosi się w stronę Chin i innych kontynentów.
Ujawnił także, że z powodu biurokracji, rozmowy o przedłużeniu umowy z Monako trwały dość długo.
- Negocjacje trwały co najmniej sześć miesięcy - powiedział Boeri.
- Problem polegał na tym, że jak tylko osiągnęliśmy ustne porozumienie, musieliśmy je sfinalizować 60-70-stronicowym kontraktem, sporządzonym przez amerykańskich prawników.
- To była batalia prawna, która znacznie wykraczała poza drobne utarczki, jakie mogliśmy mieć ze Stefano Domenicalim, który bronił swoich interesów. Teraz musimy patrzeć w przyszłość, a nasi następcy będą mieli mnóstwo czasu, aby się dostosować i nadrobić zaległości - dodał.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.