Mówią po Hungaroringu
MICHAŁ GADOMSKI: - Na Hungaroring przyjechałem ze świeżą głową, ponieważ po zimie mieliśmy parę koncepcji na to, jak poprawić wyniki.
W czwartek wziąłem udział w Open Day'u seryjnym samochodem, przez co bliżej zapoznałem się z torem. Po przyjeździe byłem zaskoczony, bo okazało się, że w evencie udział biorą także Picanto, które nie powinny tam wtedy jeździć. Tak czy inaczej, piątek przywitał nas wolnymi treningami i piękną pogodą. Samochód spisywał się bardzo dobrze jeśli chodzi o prowadzenie. Na wieczór zmieniliśmy klocki i okazało się to lepszym rozwiązaniem niż poprzednie.Sobotnie czasówki wypadły trochę gorzej niż się spodziewałem. W dodatku miałem problem, żeby utrzymać się za samochodami kolegów, z którymi rok temu nie miałem większych problemów. Po trzeciej kwalifikacji wylądowałem na siódmym miejscu startowym, które okazało się pechowe. Po starcie pierwszego wyścigu, w prawym nawrocie zostałem uderzony prawdopodobnie przez debiutanta Wojciechowskiego, który zafundował mi zero punktów z tego sprintu. Na szczęście dzięki szybkiej interwencji Piotrka Bany, Huberta Broniarka i kolegów z teamu Krzysztofa Tobiasza, samochód powstał na nogi i z ostatniego tym razem miejsca, ruszyłem w pogoń za kolegami.Drugi wyścig był całkiem udany, ponieważ z dwudziestego czwartego placu, przedostałem się na dziewiątą pozycję. Do zawodów w Austrii pozostało półtora tygodnia, więc musimy szybko doprowadzić samochód do stanu sprzed wypadku i sprawić, by jechał jeszcze szybciej. Fot. Dominik Kalamus.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.