Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Opinie po Prządkach

PAWEŁ DYTKO: - To dla nas bardzo udane zawody, choć rozpoczęły się dość pechowo - tuż przed startem zepsuła się turbina i zaczęły się problemy z uszczelką pod głowicą.

Mechanikom na szczęście udało się usunąć usterkę i bez problemów wystartowałem. Po sporym przetasowaniu ostatecznie pokonałem Mariusza Steca o 0,1 sekundy. Taka różnica podzieliła nas już drugi raz w tym sezonie. Kilkanaście tygodni temu, w Sopocie to Mariusz pokonał mnie też z minimalną różnicą. Szkoda, że młody zawodnik Łukasz Zieliński wydachował swoim Audi, bo wcześniej mocno atakował mnie i Mariusza, co jeszcze bardziej podgrzewało atmosferę. W niedzielę to ja miałem szczęście - gdy samochód Mariusza przerwał na trasie, nadrobiłem trochę czasu. Drugi podjazd pojechałem spokojnie. To wystarczyło, by utrzymać przewagę i zdobyć komplet punktów. Trasa w Korczynie jest bardzo szybka. Średnia to prawie 140 km/godz., a gdyby nie szykana w dole trasy, byłoby jeszcze szybciej. W takiej konfiguracji jazda moim potworem z odkręconym prawie cały czas do końca gazem, wyzwalała spore emocje. Te dwa zwycięstwa pozwoliły nam zdobyć po raz drugi Puchar 3 Kopców i przybliżyły do tytułu Mistrza Polski, ale do pełnego sukcesu brakuje co najmniej jednej wygranej.

MACIEK STEINHOF: - To był mój drugi w życiu start w wyścigach górskich. W ubiegłym roku w Załużu pojechałem Fiatem Seicento. Podjazd w Prządkach przypominał odcinek specjalny. Trzeba był pojechać zupełnie inaczej niż na torze. Były tam dwa trudne zakręty, na których należało się „przełamać” i nie odejmować gazu. Udało się i wygrałem. Naprawdę nie spodziewałem się takiego wyniku, bo przecież jazda na torze różni się od ścigania w górach. Picanto sprawiło się rewelacyjnie. Świetnie prowadzi się w zakrętach. Gratuluję Izie - jechała fantastycznie. Za drugim razem myślałem, że mnie wyprzedzi. To była doskonała okazja do dodatkowego treningu - szkoda, że wystartowały tylko cztery samochody w naszej klasie. Ale walka i tak była pełna emocji.

ROBERT SZELC: - Jestem bardzo zadowolony, ponieważ przed własną publicznością wygrałem obydwie eliminacje w grupie N. Ekipa z Dytko Rent doskonale przygotowała samochód, a ja pomimo tego, że to był dopiero mój czwarty start Ósemką, już mogę śmiało powiedzieć, że dobrze czuję samochód. Co prawda nie jest to jeszcze to co bym chciał, jednak już zaczynam czerpać dużą satysfakcję ze ścigania się tą rajdówką. W tej chwili sytuacja punktowa w grupie N uległa zmianie, ponieważ na tym wyścigu odrobiłem 10 punktów do Darka Wirkijowskiego i po 10 eliminacjach mam nad nim pięć punktów przewagi. Czeka nas zatem zaciekły pojedynek do końca sezonu. Wciąż jest niejasna sytuacja z wyścigiem w Bielsku - czy się odbędzie czy nie. Podobno jest kilka opcji ze zmianą trasy na inną włącznie, ale również jest też możliwość, że zawody się nie odbędą, a wtedy do zakończenia sezonu pozostanie nam tylko Góra św. Anny. Nie chciałbym takiego rozwiązania, ponieważ dopiero się rozkręcam i szkoda by było, aby z kalendarza, po odwołanym Rościszowie wypadły kolejne dwie eliminacje. Mam nadzieję, że wszystko jednak pomyślnie się ułoży i poza „Anną” będę miał jeszcze okazje się pościgać w tym roku z kolegami.

ROMAN BARAN: - Oj, nie tak miały wyglądać dla mnie te zawody! W sobotę Piotrek Soja na treningach był szybszy, ale ja czułem, że mogę jeszcze przyspieszyć i z nim wygrać. Na pierwszym podjeździe przystąpiłem do ataku i….. wpadłem w opony. Strata była nie do odrobienia i musiałem się zadowolić drugą pozycją. W niedzielę chciałem się zrewanżować Piotrkowi. Wszystko od rana pięknie się układało aż do pierwszego wyścigu. Zaraz po starcie było trochę za szybko, obróciłem samochód i straciłem około 20 sekund automatycznie spadając na czwartą pozycję w zawodach. To był mój fatalny błąd, który kosztował mnie spora stratę punktową. Obecnie straciłem pozycję lidera w klase H-2000 i czuję, że sprawa Mistrza Polski rozegra się dopiero podczas ostatniej eliminacji na Górze Św. Anny. Do kolejnej rundy muszę się bardzo solidnie przygotować!

JAN KOŚCIUSZKO: - Jechałem na zupełnie dla mnie nieznanej trasie. Przypominała ona bardziej odcinek specjalny, niż trasę wyścigu, niemniej jednak udało mi się ukończyć obydwie rundy bez defektu samochodu. Z podjazdu na podjazd uzyskiwałem lepsze czasy, ostatecznie poprawiając się o 7 sekund w stosunku do pierwszego przejazdu, cały czas dopracowując ustawienia samochodu. Weekendowy start mogę zaliczyć do udanych, tym bardziej, że obydwie rundy skończyłem na pudle.

Poprzedni artykuł Austriacy na mokro
Następny artykuł Deserem w twarz

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry