Spełnione młodzieńcze marzenie
Do tej pory nie brakowało polskich sukcesów w strefie, ale w tym roku mamy pierwszego polskiego mistrza Europy w wyścigach górskich.
Marian Czapka jeżdżący Porsche 928 S wystawionym przez Karolina Autosport, sięgnął po prymat w Kategorii 3 FIA Historic Hill Climb Championship. Kierowca z Ustronia triumfował w czterech rundach i wyprzedził o 25 punktów Jiříego Kubíčka, dysponującego Skodą 130 RS. W ubiegłym roku Marian Czapka wygrał strefowe FIA CEZ Hill Climb Championship w Kategorii 3. W tym sezonie przyszedł czas na ambitniejszy program. Sześć rund HHCC było połączonych z EHCC - najważniejszą serią w tej dyscyplinie.Skąd pomysł startu w tej serii? - pytamy Mariana Czapkę.Zawsze chciałem zrealizować swoje młodzieńcze marzenia, które tak naprawdę odwlekały się w czasie. Mój wypadek, który miałem prawie 30 lat temu, spowodował dużą przerwę w startach. Jeździłem na wyścigi z moją córką Karoliną, angażowałem się trochę inaczej w sport motorowy. Od dwóch lat próbuję sił na europejskich torach w wyścigach górskich. Bardzo kocham tę dyscyplinę.Jak oceniasz mistrzostwa?Seria jest naprawdę bardzo dobrze zorganizowana. Odbywa się pod bezpośrednim patronatem FIA, posiada dobrą oprawę. Prowadzenie poszczególnych rund powierzono komisarzom sportowym, komisarzom technicznym delegowanym przez FIA. Startuje bardzo dużo zawodników, od których można się wiele nauczyć. Kierowcy pokazują, że liczy się nie tylko sprzęt. Spotkałem byłych fabrycznych zawodników Alfy Romeo, bardzo szybkich w swoim domowym Coppa del Chianti Classico. Poznałem w tym roku wielu wspaniałych ludzi. Ten serial pozwolił mi zrealizować moje młodzieńcze ambicje i marzenia. Bardzo się cieszę z tego, że udało mi się wyjeździć taki tytuł. Jest to coś ważnego w moim życiu.
Ścigałeś się ze Skodą RS.
Między innymi. Nie każdy wie, że Skoda RS była nazywana czeskim Porsche! Ten samochód ma bardzo dobry przelicznik mocy do kilogramów. Jest bardzo lekki, waży sześćset parę kg - z mocnym silnikiem. Skodą jeździł bardzo utalentowany, młody Jiří Kubíček. Dobre auto z dobrym zawodnikiem sprawiło, że rywalizacja pomiędzy nami była dosyć wyrównana - w zasadzie do ostatnich eliminacji. Ale konkurencję stanowiła nie tylko Skoda. Ścigałem się z Porsche Kategorii 4 przygotowanym we Włoszech, którym jeździli bardzo dobrzy zawodnicy. Ścigałem się z Ferrari, z BMW, z różnymi innymi samochodami. Uważam, że konkurencja w tym roku była bardzo równa. Patrząc na wyniki całych mistrzostw widać, że w naszej Kategorii 3 jeździło najwięcej samochodów.
Było trochę klasyków - Rechberg, Šternberk, Trento Bondone, Cesana Sestriere.
To zupełnie inna bajka. Klasyki naprawdę mają coś w sobie. Jazda po tych trasach sprawia kierowcy ogromną przyjemność.
Masz swoją ulubioną europejską trasę?
Naszym domowym wyścigiem był Šternberk. Uważam, że Ecce Homo jest klasykiem łączącym w sobie elementy bardzo szybkiej trasy z trasą techniczną. Tam kierowca ma naprawdę duże pole do popisu. Kibice przyjeżdżający na zawody do Šternberka stwarzają niepowtarzalną atmosferę. To jest miernik dla innych rund. Może jeszcze tylko w Rechbergu spotyka się przy trasie aż tylu widzów.
A Włochy?
Nie ma tam tylu kibiców, za to jest najwięcej zawodników. W moich ostatnich w tym roku zawodach - Coppa del Chianti Classico startowało 171 samochodów historycznych, nie licząc współczesnych. Włosi kochają wyścigi górskie i mimo kryzysu tam zawsze będzie frekwencja startujących.
Jak spisywało się Porsche?
Muszę powiedzieć, że Porsche ani razu mnie nie zawiodło. To przekochane auto, naprawdę bardzo dobre do prowadzenia. Niektórzy patrzeli na nie z przymrużeniem oka. Mówiąc o Porsche, każdy ma na myśli 911-kę. Model 928 był takim trochę niechcianym dzieckiem w historii Porsche. Natomiast jego walory techniczne, walory trakcyjne są bardzo dobre. Wielu kierowców jeżdżących 911-kami przychodziło i oglądało mój samochód, kiedy okazywało się, że z nimi wygrywałem. Szukali, w czym tkwi fenomen tego auta, czy może tego drivera? Zawsze mówiłem, że do tanga trzeba dwojga!
Były jakieś specjalne przygotowania przed ambitnym sezonem?
Choć przepisy pozwalały na modyfikacje, jeździłem prawie seryjnym autem bo uważałem, że minął już czas, kiedy chciałem brudzić się naprawianiem samochodu na zawodach. Przyjemność sprawiała mi jazda, prowadzenie tego auta. Nawet sobie nie wyobrażałem, jak można poprawić wynik nie przez modyfikacje samochodu, tylko moją pracę nad sobą jako kierowcą. W tym roku postawiłem nie na poprawę samochodu, tylko samego siebie. Włożyłem dużo pracy w przygotowanie się do każdego wyścigu. Kilkanaście razy przejeżdżałem trasę cywilnym samochodem, żeby ją lepiej poznać. Wtedy wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany do zajęć i to zaprocentowało.
Plany na przyszłość, następne marzenia?
W przyszłym roku planuję zmienić samochód. Myślę o Porsche 911, takim typowym klasyku. Jeżeli chodzi o starty, nie wiem czy przejadę cały serial bo nie ukrywam, że jest to męczące. Na przykład w lipcu co weekend mieliśmy zawody, rozrzucone po całej Europie. Było to męczące dla mnie, dla rodziny, dla całego teamu. W tym roku zrealizowałem mój plan. Co będzie w przyszłym sezonie - zobaczymy. Nie ukrywam, że mam wielu przyjaciół, których poznałem dzięki mistrzostwom Europy. Utrzymuję z nimi kontakty. Jak mówi mój znajomy Angelo Gilli, stworzyła się taka Scuderia Amici - zespół przyjaciół, którzy jeżdżą na te same zawody, ścigają się, zdrowo ze sobą konkurują.
Rozmawiał Janusz Śmiłowski
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.