Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Wyścigom na tym obiekcie towarzyszyła jak zawsze dobra atmosfera, a sam wyścig był bardzo emocjonujący. 31 samochodów na starcie spowodowało, iż podczas 13 okrążeń nie miałem prawa się nudzić za kierownicą. Ostatecznie zająłem 9 lokatę w całym wyścigu i pierwszą w swojej klasie pojemnościowej. Owszem, istniała szansa na wyższe miejsce, ale wołałem skoncentrować się na zwycięstwie w klasie, niż wdawać sie w jakieś awantury na torze z czeskimi kierowcami. Cieszy mnie fakt, że udało mi się wyprzedzić kilka naprawdę bardzo mocnych samochodów, jak chociażby SEAT Leon, Alfa Romeo 147 czy Renault Clio RS. Jeśli okaże się, że po tych zawodach mam już tytuł w kieszeni, to prawdopodobnie wystartujemy w tym roku także w wyścigach długodystansowych. Mieliśmy to uczynić już wcześniej, ale woleliśmy nie męczyć samochodu i skoncentrować się na sprincie. Nasza Honda przed piątą rundą została jeszcze bardziej dopracowana i obecnie samochód pod względem trakcji prowadzi się wręcz rewelacyjnie. Teraz pozostało nam jeszcze skoncentrować się na wizualnej stronie tego samochodu.

ROBERT KISIEL: - Bardzo cieszę się z dwóch wygranych czasówek i wyścigów - waliśmy plan więcej niż w stu procentach. Na wyścig długodystansowy przyjęliśmy ryzykowną taktykę, bo debiutujący w oficjalnym wyścigu Mariusz Miękoś jechał na ostatniej zmianie. Pokazał się jednak z bardzo dobrej strony. Jadąc dojrzale wytrzymał do końca, mimo, że na ostatnim okrążeniu auto zaczęło lekko przerywać. Dołączył więc do naszego zespołu dobry, rozwojowy zawodnik, który co najważniejsze, dojeżdża do mety. Sprint okazał się również bardzo udanym dla mnie wyścigiem. Wiedziałem, że po starcie muszę odjechać Mateuszowi, który stał w następnej linii. Dobry start i zyskanie kilku miejsc, spowodowało, że pomiędzy moim Leonem, a tym należącym do Mateusza znaleźli się jeszcze rywale z Czech. Dzięki temu mogłem sobie pozwolić na większy komfort. Potem Mateusza spotkał pech, a ja spokojnie dowiozłem zwycięstwo do mety. O wynik byłem spokojny, ponieważ samochód dzięki pracy włożonej przez firmę Komot, był bardzo dobrze ustawiony.

KAROLINA CZAPKA: - Mój start w Moście pokazał dobitnie, że na sukces w wyścigach nie składa się tylko jazda samego kierowcy - duże znaczenie mają mechanicy i samochód. O ile mechaników pod wodzą mojego taty mam bardzo dobrych, to w moim Clio po raz kolejny w tym sezonie doszło do awarii. Podczas niedzielnej rozgrzewki wszystko spisywało się bez zarzutu i myśleliśmy, że limit pecha już wyczerpaliśmy. Podczas wyścigu zaczął mi się jednak przegrzewać silnik. Nie powiem, aby ta sytuacja podbudowała mnie przed ostatnimi czterema wyścigami sezonu. Wolę walki jak zawsze mam, ale odrobić stratę do Pawła będzie szalenie trudno. Taki jest jednak ten sport. Wyścig długodystansowy również przebiegał z przygodami. Na swojej zmianie jadąc Clio, musiałam trzymać lewą ręką odpadające drzwi. To co towarzyszy w tym roku moim startom w WSMP i DSMP, to jest jakieś fatum.

MATEUSZ LISOWSKI: - Bardzo już chciałem wystartować w zawodach po tej przerwie, mobilizacja była jeszcze większa. Zawsze najważniejsza jest dla mnie rywalizacja - ta sportowa, która budzi sportową złość. Chciałem też sprawdzić możliwości mojego nowego silnika. Choć znam ten tor, to jednak potrzeba treningu i objechania go była niezbędna. Tymczasem kłopoty z dostawą części zamiennych do mojego Leona spowodowały, że przyjechałem do Mostu bardzo późno - i na to objeżdżenie toru nie starczyło czasu - a szkoda. W wyścigu na jednym z lewych zakrętów Porsche Roberta Lukasa, przy próbie wyprzedzenia mnie po wewnętrzej, tak niefortunnie weszło w zakręt, że doszło do kontaktu z moim samochodem. Najbardziej ucierpiało przednie lewe koło, w zasadzie się urwało, no i po eliminacjach! Nie mam żalu do mojego kolegi. Przecież jest to sport kontaktowy. Cieszę się, że jemu się udało dobrze zaprezentować w Moście, zebrał bardzo ważne dla niego punkty. Żałuję tylko, że to zdarzenie całkowicie wyeliminowało mnie z walki z moimi kolegami z Seata.

Cieszę się i bardzo gratuluję Robertowi Kisielowi, że ten mocno przepracowany w Moście czas na treningach i testach zaprocentował jego bardzo dobrym startem. Choć wolałbym do końca rywalizować z nim na torze! Najgorsza jest rola biernego kibica z boku! To podwójnie wypala i stresuje! Takie przygody ciągle dodają mi nowego doświadczenia, które zbieram od moich starszych, utytułowanych kolegów. To naprawde będzie procentować w przyszłości. Już czekam na kolejny start w Poznaniu.

MACIEJ MARCINKIEWICZ: - Zaczęło się od kłopotów, ale wszystko dobrze się skończyło. Wyścig był na sucho, chociaż cały czas na torem wisiały ciemne chmury. Podczas jazdy miałem drobne problemy z prowadzeniem się auta. Jak się później okazało, poluzowała się przekładnia kierownicza. Na jednym z zakrętów wylądowałem w żwirze i zanim się wygrzebałem straciłem z dwadzieścia sekund. Początkowo planowaliśmy jeden pit stop, ale okazało się, że ten samochód dużo więcej pali i musieliśmy tankować dwa razy. Jak zwykle w tak długim wyścigu, dużo się działo.

Poprzedni artykuł Do czterech razy sztuka
Następny artykuł Kosztowny błąd Gordona

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry