Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Jak było w Melku

Ostatni weekend września był bardzo pracowity dla zawodników i zespołów rallycrossowych.

W trakcie ósmej rundy Mistrzostw Polski obiekt, na którym kiedyś rozgrywane były Mistrzostwa Europy, gościł zawodników polskich oraz kierowców z Czech, Węgier i Austrii. Zawody w Melku były ostatnią eliminacją w Pucharze Europy Strefy Centralnej. Tor zlokalizowany w bardzo malowniczej scenerii przywitał zawodników bardzo kapryśną pogodą. Wśród uczestników zawodów krążyły także pogłoski, że częstym elementem napraw w trakcie tych zawodów będzie przednia szyba. Nic tego nie zapowiadało.

Tor ma wyścigowy charakter i doskonale rozbudowaną infrastrukturę. Obiekt ten wykorzystywany jest do różnego rodzaju imprez motoryzacyjno - sportowych. Poza zawodami z serii rallycross, w Melku odbywają się wyścigi, jazdy testowe, szkolenia na płytach poślizgowych, jazdy offroad po specjalnie wytyczonej trasie. Jeszcze przed sobotnimi treningami na torze jeździły cywilne Lancery. Również kibice mieli specjalne warunki, aby przyjemniej spędzać czas na torze. Obiekt otoczony jest wałem, którym można było zrobić pełne okrążenie toru, a nad trasami zjazdowymi wybudowane były specjalne mostki.

Czarna wizja „padających” szyb szybko okazała się realnym problemem. Łączniki szutrowe wytyczone na skraju asfaltowych zakrętów, pozwalały rozwijać duże prędkości, co powodowało, że auta coraz mocniej wkopywały się w glebę. Taka jazda powodowała, że setki kamieniu wyrwanych z trasy leciały w powietrze i trafiały w auta jadące z tyłu, w fotoreporterów i kibiców stojących blisko toru.

Ciekawostką toru był brak kieszeni startowej. Kierowcy startowali jak podczas wyścigów, czyli z prostej startowej. Takie rozwiązanie sprawiało duży problem. Kiedy jedno z aut zostało na polach startowych, bieg był przerywany. Zdefektowane auto stało na drodze pędzących aut rozpoczynających drugie okrążenie.

Połączenie eliminacji trzech krajów zaowocowało dużą frekwencją zawodników. Swoje namioty w serwisie rozbiła setka uczestników i w związku z presją czasową klasa narodowa i dywizja 4 jechały drugą kwalifikację już pierwszego dnia.

W klasie narodowej wystartowało siedmiu zawodników. Z listy zgłoszonych zabrakło jedynie Pawła Trzepioty. Najlepszy na treningach był Grzegorz Niedziołko. Ponownie jak na poprzednich zawodach, w czołówce, teraz na drugiej pozycji, trening ukończył Krzysztof Skorpuski. Rafał Maliński szybko zaprzyjaźnił się z torem i na treningu był trzeci.

Pierwszy bieg kwalifikacyjny padł łupem Piotra Naszkowskiego. Zanosiło się na ciekawą rywalizację. Drugi finiszował Rafał Maliński. Czołówka klasyfikacji generalnej klasy narodowej rozgrzewała się nieco wolniej.

W drugiej kwalifikacji zwyciężył Grzegorz Niedziołko, a Piotr Naszkowski nadal utrzymywał się w ścisłej czołówce. Na koniec dnia prowadził w klasie.

Trzeci bieg kwalifikacyjny to znowu wygrana Grzegorza Niedziołko. Biegu nie ukończył Rafał Maliński i Łukasz Figiel. W przepychance, w której uczestniczyły aż cztery auta, wszystkie wypadły z drogi. Rafał Maliński został zepchnięty i uderzył w bandę, odbijając się od niej zderzył się z Łukaszem Figlem. Łukasz także zniszczył przód swojego Seicenta na bandzie. Niedziołko i Kacprzak wpadli również na pas zieleni, ale udało im się uniknąć spotkania z barierą i powrócili na trasę. Łukasz Figiel mimo zniszczeń pojechał dalej, ale niestety, biegu nie ukończył. Najbardziej ucierpiało auto Rafała Malińskiego. Seicento straciło koło i nawet, jeśli mechanicy naprawiliby szkody to druga nieukończona klasyfikacja nie pozwalała już dalej startować w zawodach.

W finale klasy narodowej prowadzenie utrzymał Grzegorz Niedziołko. Stopniowo oddalał się od konkurentów walczących o drugą i trzecią pozycję. Na drugą pozycję awansował Kamil Komoński. Na trzecią pozycję spadł Krzysztof Skorupski

W dywizji 1A z polskich zawodników wystartował jedynie Zygmunt Stanek. Kierowca Automobilklubu Polskiego ukończył zawody na przedostatniej pozycji. Stanek podszedł do zawodów strategicznie, bo każde miejsce w tych zawodach dawało mu pewne trzy punkty do MPRC. Łada dojechała do mety i Zygmunt Stanek przed zawodami w Toruniu prowadzi w klasyfikacji dywizji 1A w Mistrzostwach Polski.

W dywizji 1A zwyciężył lokalny kierowca - Mario Petrakovits w VW Polo. Co ciekawe, zwycięzcą całego cyklu Pucharu Europy został Węgier Bela Goracz startujący w Oplu Corsie, który w Melku był dopiero piąty.

Dywizja 1 i RX-Cup startowały razem podczas biegów kwalifikacyjnych ze względu na małą frekwencję wśród aut tylnonapędowych. Nie pomógł start Kamili Maciaszek, która dopiero teraz rozpoczęła przygodę z nową dywizją, zabrakło jednego zawodnika do regulaminowych sześciu. Na szczęście organizator zgodził się, aby rozegrać osobny finał dla RX-Cup.

W dywizji 1 dla polskich kibiców najbardziej interesująca była konfrontacja Adama Kozaka z Bohdanem Ludwiczakiem. Pierwsze czasy pokazały, że Adam mimo auta z napędem na jedną oś uzyskuje przewagę nad czternonapędowym Focusem. Jednak w bezpośredniej rywalizacji wyprzedzenie Bohdana było trudniejsze. Ludwiczak pilnował się na każdym kroku, a napęd 4x4 pozwolił mu na wysunięcie się przed Kozaka i na ucieczkę w szutrowych partiach.

Michał Kondrowski

Poprzedni artykuł Finał strefy w Melku
Następny artykuł Mówią po Melku

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry