Opinie po Mariapocs
JACEK CHOJNACKI: - Tor ekscytujący - część asfaltowa i szutrowa - było trochę z rajdów i z wyścigów.
Mnie bardzo podobała się ta wyścigowa część toru. Nocne finały są rewelacyjne. Ta atmosfera, te światła, ta muzyka. Udzielił nam się ten nastrój. Myślałem, że w finale tylko ja pójdę na wojnę, a tymczasem wszyscy podjęli taką decyzję. Pierwsze pół okrążenia po starcie było nieprawdopodobnie boskie. Nikt nie odpuścił. Myślę, że nocne rozgrywanie naszych zawodów ma przyszłość zwłaszcza w formule, jaką zaproponowali gospodarze. Węgrzy wiedzą jak to zrobić, żeby zainteresować widzów. Spacerując w wolnych chwilach po parku maszyn, w pewnym momencie czułem się jak w tłumie na molo w Sopocie w szczycie wieczornych przechadzek.
PIOTR NASZKOWSKI: - Nocne finały i rozgrywanie wyścigu przy świetle elektrycznym to na pewno jest dobry pomysł. Tor na Węgrzech należy z pewnością do najciekawszych obiektów w naszych rozgrywkach. Same zawody ciekawe, dobra rywalizacja i super atmosfera. W finale po starcie na pierwszym zakręcie doszło do dużego zamieszania. Zostałem uderzony w tył samochodu przez jednego z zawodników i spadłem na ostatnią pozycję. Udało mi się odrobić dwie lokaty. Zakończyłem eliminacje na czwartym miejscu. Może w następnej eliminacji będzie lepiej...
BOHDAN LUDWICZAK: - Zawody do początku do końca rewelacja. Bardzo sprawna organizacja, krótkie przerwy między biegami. Jak pokazali Węgrzy, można i ekonomicznie rozegrać całe dynamiczne zawody w jeden dzień, co w dobie kryzysu jest bardzo istotne dla zawodników i kibiców. Tor bardzo szybki i przyczepny, rewelacyjny do oglądania dla kibiców. Uważam, że w Słomczynie przydałaby się taka trzymająca nawierzchnia asfaltowa, bo ta śliska, wylana parę lat temu powoduje, że zawody straciły to co w rallycrosie najważniejsze: ogromne szybkości i dynamikę - czyli to co kibice chcą zobaczyć na zawodach rallycrosowych.
Nocne show - fantastyczne!!! Dyskotekowa muzyka, tłumy kibiców, pokazy akrobacji motocyklowych, wreszcie jazda przy sztucznym oświetleniu - dla mnie bomba. Mimo tego, że w końcówce mojego finału miałem szanse na zwycięstwo a tak bardzo chciałem wygrać, że aż złamałem pedał gazu, uważam te zawody za najlepszą imprezę motoryzacyjną, w jakiej miałem okazję uczestniczyć. Czułem się wyluzowany jak po naszej warszawskiej Barbórce. Rewelacyjna, dynamiczna zabawa, tłumy kibiców - uśmiechniętej młodzieży , a jaką z tego zrobią transmisję telewizyjną : BRAWO WĘGRZY!
Jeszcze dwa słowa o BT. Moje trwało 2,5 min. - sprawdzili zgodność danych w książce wozu i przyłożyli pieczątkę. Natomiast po biegach wyrywkowo sprawdzali wagę samochodu, rękawiczki, buciki lub zwężkę w aucie. Wszystko w miłej atmosferze: proszę , dziękuję, życzymy powodzenia… A u nas atmosfera, jak na przeglądzie Mercedesa z RFN-u w czasach wczesnego komunizmu.
Podobno Polak potrafi… więc uczmy się do Węgrów.
KRZYSZTOF SKORUPSKI: - Trzeba przyznać, że Węgrzy wiedzą co zrobić, żeby przyciągnąć kibiców na zawody. Tor w Mariapocs co prawda, nie należy do najbezpieczniejszych, jest bardzo szybki i cały tor przejeżdża się praktycznie na 2 hamowania... Ale właśnie częste stłuczki połączone z nocnym show z udziałem motocyklistów oraz przeprowadzeniem finałów przy sztucznym oświetleniu, zaprocentowało bardzo dobrą frekwencją kibiców.
Myślę, że jedynym minusem nocnych finałów była słaba widoczność przeciwników w lusterkach, poza tym szczegółem to świetny pomysł, a jazda w takich warunkach daje jeszcze więcej frajdy. Wydaje mi się, że takie urozmaicenie bardzo dobrze sprawdziłoby się w Słomczynie. Przed nami Toruń. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać dobrą passę i będę w stanie walczyć o czołowe lokaty.
PIOTR KEMPA: - Obiektywnie oceniajac sytuację, zawody na Węgrzech mogę zaliczyć do nieudanych - nieukończona kwalifikacja, nieukończony bieg finałowy... a miało być tak pięknie! Czwarty czas w drugiej kwalifikacji i około 1 sekunda straty na okrążeniu do pierwszej trójki, dawały nadzieję, że jak się przełamię i przestanę hamowac przed zakrętami może być nieźle. Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała moje plany. Oceniając jednak zwody subiektywnie, odrzucając minusy, zostają same plusy!!! Tor baaardzo fajny, zmuszający do walki bok w bok. Sztuczne oświetlenie, mimo że pozostawia wiele do życzenia, moim zdaniem jest doskonałym urozmaiceniem sezonu rallycrossowego. Bieg finałowy, mimo że zakończył się dla mnie po kilkudziesięciu sekundach, będę jeszcze długo wspominał. To co sie działo w pierwszym prawym zakręcie, jest nie do opisania!!! Za szybcy, za wściekli wymiękają! Gratulacje dla Piotrka Naszkowskiego, że po takim spinie zdołał powtórnie włączyć się do walki. Niestety, byłem w takim szoku, że głównie myślałem ,,K..., co tu się dzieje!!". Brak doświadczenia spowodował, że uszkodziłem niefortunnie samochód, zasysając zderzak pod siebie. Dodatkowo zderzak zaczepił się o chłodnicę, rwąc ją z każdą sekundą coraz bardziej. Na dodatek zaklinował się między kołem a silnikiem tak, że nawet po zatrzymaniu nie byłem go w stanie wyciągnąć. Niestety, zwyciężyła rozwaga i kiedy zrozumiałem, że dzieje się coś niedobrego z samochodem, zjechałem z toru.
ŁUKASZ ZOLL: - Zniknęło ciśnienie oleju i tyle na tę chwilę wiem. Silnik jest teraz w trakcie rewizji i myślę, że jutro będzie wiadomo czy wyrobimy się na Szwecję. Jesteśmy gotowi od miesiąca na zawody w Höljes, mamy bilet na prom, wynajętego campera i wysłane zgłoszenie - tylko silnik jeszcze nie gotowy... Mistrzostwa Polski są już chyba za nami, teraz chcemy się skupić nad Strefą, ale mamy już 2 wyścigi bez punktów. Roman Castoral powiedział, że do końca sezonu będzie jeździł przednionapędową Astrą, więc mamy z nim małe szanse. Jak wyrobimy się na Szwecję to będziemy decydować, co dalej po zawodach.
RAFAŁ MALIŃSKI: - Jeszcze nigdy nie było tak ostrej walki w finale. Nocne ściganie to zupełnie inna jazda. Widać tylko światła samochodów z przodu. Jeśli ma się kogoś z boku lub za plecami to jeździ się na słuch (od uderzenia). Już po pierwszym okrążeniu asfaltowo-szutrowy tor pokrył się warstwą plastiku z pokruszonych zderzaków. Jedynym nieuszkodzonym elementem mojego samochodu jest dach, a gdybym jadąc na 2 kołach, nie oparł się na samochodzie Piotrka Naszkowskiego to również i ta część byłaby do wymiany. Po tych zawodach wszystkie Seje wyglądały jak pomięte puszki.
Nocne ściganie sprawiło wszystkim wielką radochę. Nie liczył się nawet wynik na mecie. Ja po starcie dopchałem się na czwartą pozycję. Piotrkowi Kempie po kolizji ze mną wkręcił się zderzak w koło i nie mógł dalej jechać. Ja jednak nie miałem pojęcia, co dzieje się za mną. Atakowałem Jacka Chojnackiego i w pewnym momencie wcisnął mi się Piotrek Naszkowski. Wytrąciło mnie to z równowagi i wpadłem na wysoki krawężnik. Samochód postawiło na 2 koła i straciłem sporo prędkości. To było na ostatnim okrążeniu, więc nie było czasu na odrabianie strat.
Pomysł rozegrania finałów po zmroku jest świetny. Sobotni wieczór to najlepsza pora na rozrywkę. Na zawody przyszły tłumy kibiców. Uważam, że każdy tor powinien mieć oświetlenie - i każde zawody powinny mieć taki harmonogram, żeby skończyły się całonocną imprezą.
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.