Słomczyn już skończył
To była ostatnia runda tegorocznych rozgrywek MPRC jaka miała odbyć się w Słomczynie.
Pozostają jeszcze dwie rundy w Toruniu, ale już teraz w niektórych klasach wszystko staje się praktycznie jasne.
Tym razem w Słomczynie panowała zmienna pogoda - w sobotę gorąco, w nocy deszcz, rano jeszcze trochę deszczu, a wreszcie później znowu słońce. Można powiedzieć, że wszyscy się cieszyli, iż nie ma upału. Ale zbyt dużo wody na torze rallycrossowym to też niedobrze. Początkowo było bardzo ślisko i zawodnicy miewali niemałe kłopoty z utrzymaniem się na torze (a przynajmniej przodem do kierunku jazdy). Potem, w czasie finałów, wytworzyła się jedna sucha linia po której należało jeździć, a obok było ciągle ślisko - to powodowało, że wszelkie ataki z dalszych pozycji (inne niż przez uderzenie) były bardzo trudne. A wreszcie - czy silniki lubią, jak na torze jest błoto? Powinno być im to obojętne, ale, okazuje się - nie jest. Bardzo łatwo zakleić sobie wlot chłodnicy strugami mazi spod kół jadących z przodu i wtedy awaria wisi w powietrzu.
V runda MPRC znamienna była także tym, że na torze pojawiła sie kilkunastometrowa wieża obserwacyjna dla sędziów. Czy dla tego stosunkowo niewiele było fauli?
W klasie 1 pierwsze błotne kwalifikacje przyniosły bardzo zmienne wyniki. W każdym razie rewelacyjnie jeżdżący w tym sezonie Krzysztof Jankowski tylko "rzutem na taśmę" załapał się do pierwszego rzędu w finale A, natomiast przed nim punktowali Tomasz Skinder i Dominik Brymora.
Jak zwykle najbardziej zacięty był przebieg finału B klasy 1, gdzie doszło do kilku kolizji (najbardziej ucierpiał na samym początku Rafał Winiarski) i jednego wykluczenia (Tomasz Bartoś) a z całego tego zamieszania zdołał się uwolnić Remigiusz Woja, przedostając się tym samym do finału A. Ten zaś rozegrano, jak zwykle zresztą, dość spokojnie, czyli bez zauważalnych fauli. Od startu pierwszą pozycję zajął Dominik Brymora i praktycznie ani razu nie dal się poważnie zaatakować jadącym za nim Tomaszowi Sokulskiemu i Krzysztofowi Jankowskiemu. Pod koniec biegu nastąpiła zmiana na drugiej pozycji - znalazł się tam Jankowski, potem Marcin Pogorzelski, dalej Skinder i Sokulski.
Drugie miejsce Jankowskiego, po wcześniejszych czterech zwycięstwach daje mu już praktycznie tytuł Mistrza Polski, chociaż, teoretycznie, gdyby w kolejnych dwu rundach nie został sklasyfikowany (co bardzo nieprawdopodobne) to mogliby go wyprzedzić jeszcze np. Skinder lub Sokulski.
Historia klasy 2 w tej rundzie MPRC była krótka i burzliwa. Mało zgłoszeń, jeszcze mniej zawodników na badaniu technicznym, a tam... odsiew z tych, którzy przyjechali. W efekcie ostał się tylko Antoni Skudło w Micrze - podłączony oczywiście do klasy 3. Wystartował nawet w dwóch biegach eliminacyjnych, ale bez przekonania, i nie stanął w ogóle do finału. Takie rozwiązanie przybliża nieco Skudłę do tytułu mistrzowskiego w klasie 2, a w praktyce nie wiadomo wcale, czy ta klasa kiedykolwiek się już zbierze. Szkoda. Czekamy na dalsze "ruchy sprzętowe", Skudły i Tomasza Nowaka, oczywiście już na następny sezon.
W klasie 3 tym razem, po raz pierwszy chyba w sezonie, żadnych kłopotów technicznych nie miał Marcin Laskowski Peugeocie 106. W klasyfikacjach miarę łatwo zajął pierwsze pole startowe w finale A. Za nim, jak łatwo się domyślić, Janusz Siniarski i Piotr Tyszkiewicz (obaj Skoda Felicja). Robert Polak (Toyota Starlet) tym razem prowadził w eliminacjach ostrą walkę z Andrzejem Grigorjewem (Golf 2), co zresztą skończyło się w jednym z biegów całkowitym zalepieniem chłodnicy u Polaka i poważnym przegrzaniem silnika. Podobną awarię układu chłodzenia miał też Adam Kornacki w Peugeocie 205.
Jak to zwykle bywa, ostra walka miała miejsce w finale B tej klasy, gdzie tuż po starcie doszło do jednej kolizji, a potem do kilku kolejnych, małych. Najbardziej ucierpiało w nich Cinquecento Jacka Chojnackiego, który podążał do mety z urwaną chłodnicą. W tej sytuacji od stawki dość łatwo oderwał się, i utrzymał pierwszą pozycję, Adam Kornacki. Mikołaj Krasiborski w Fieście został natomiast wykluczony.
W finale A Laskowski od razu zajął pierwszą pozycję i nie oddał jej Januszowi Siniarskiemu do mety. W ogóle bieg ten nie miałby prawie historii, gdyż kolejni zawodnicy przeważnie nie mieli ze sobą kontaktu. Jedyna atrakcją tego biegu mógł pozostać fakt, że w Peugeocie Adama Trzonkowskiego w czasie jazdy odłaczyła sie pokrywa silnika. Tymczasem w przedostatnim okrążeniu, zupełnie niezależnie i bez ingerencji konkurentów, uszkodzeniom uległy samochody jadące na pozycjach od 3 do 5 - Piotra Tyszkiewicza (Skoda), Roberta Polaka i Janusza Strześniewskiego (Skoda). W efekcie na trzecim stopniu podium stanął Andrzej Grigorjew a dalej Adam Kornacki. Takie rozwiązanie powoduje, że trzech pierwszych zawodników (Laskowski, Grigorjew, Siniarski) w klasyfikacji łącznej dzielą przed ostatnimi dwoma rundami zaledwie dwa punkty.
W klasie Pol 1 w kwalifikacjach dobrą formę potwierdził Artur Ryziński, który znalazł się na starcie przed Wojciechem Białowąsem i Arkadiuszem Młotkiem. Niestety, klasa ta, po początkowym okresie rozkwitu znowu zaczyna się kurczyć, tym razem do 7 zawodników.
W finale Ryziński potwierdził wynik z eliminacji obejmując pierwszą pozycję przed Białowąsem. Ryziński przez kilka okrążeń skutecznie bronił pierwszego miejsca, by wreszcie, niezbyt mocno ale skutecznie, uderzyć kołem w wewnętrzną cześć bandy. To spowodowało wręcz wyrwanie półosi i złamanie przekładni kierowniczej. Białowąs zupełnie nie zagrożony dojechał do mety. Z tyłu, po słabym starcie, Arkadiusz Młotek prowadził ostrą, ale nie fair walkę z wyprzedzającymi go Filipem Godziejewskim (wypchnięty poza tor) i Dominikiem Ośko (utrzymał się na torze). W efekcie Młotek został wykluczony, a na drugiej pozycji znalazł się Ośko przed Bartłomiejem Lewandowskim. Zwycięstwo daje Białowąsowi poważną zaliczkę do tytułu na koniec sezonu.
W eksportowej klasie DIV 2A stawiło się tylko 8 zawodników, i jak można było przypuszczać prym wodził Tomasz Oleksiak w Peugeocie 106, który w kwalifikacjach i w finale wyprzedzał wszystkich na pierwszej prostej a potem spokojnie oddalał się od konkurentów. Ostrą walkę o dalsze miejsca toczyli tym razem Michał Kunicki (Suzuki) i Krzysztof Groblewski (Polo). Po kwalifikacjach Groblewski był przed Kunickim, w finale zaś lepiej wystartowała Suzuki i tak utrzymało się do mety. Na dalszych miejscach ozdobą zawodów była walka Onyśko i Iwanka w Peugeotach (chyba nie zawsze fair?). Po serii błędów ci ostrzy zawodnicy znaleźli się jednak za Marcinem Sienkiewiczem i Marcinem Szewczykiem. W kolejnych dwóch rundach, o ile wystartuje lider czyli Oleksiak, przewidywać można tylko jeden rezultat - walkę Kunickiego, Groblewskiego i ewentualnie Onyśki o tytuł wicemistrzowski. Rezultat nie jest jeszcze w żadnym razie rozstrzygnięty.
W klasie 4 zaistniała ciekawa sytuacja - po kwalifikacjach na czele znalazł się Bohdan Ludwiczak w Escorcie, który miał więcej szczęścia w ustalaniu czasów niż drugi Adam Polak. (awaria Toyoty w jednym z biegów). Jacek Ptaszek po awarii i wykluczeniu był w finale, ale na ostatnim miejscu. Niestety, w tej klasie pozostało już tylko 7 zawodników, z czego tylko 6 zakwalifikowało się do finału. Bieg ten mógł mieć interesujący przebieg, gdyż Ludwiczak potwierdził formę swoją i auta, zdecydowanie wygrywając start. Za nim przygotowywał się już do ataku Polak, gdy Escort Ludwiczaka w trzecim zakręcie obrócił się i... dalej podążał już do mety prawdopodobnie na jednym biegu. W tej sytuacji Polak, nie zagrożony i widowiskowym stylem, osiągnął metę na pierwszej pozycji. Z tyłu trwała walka między Mariuszem Stecem (Lancer) a Ptaszkiem, w znacznie szybszej Toyocie. Przez połowę finału Ptaszek powstrzymywał się od uderzania w bagaznik auta konkurenta, potem rozpoczął ostrzejsze ataki. Wreszcie wykorzystał mały błąd Steca i wcisnął się "po wewnętrznej" nie unikając kolizji, ale tak, że sędziowie przymknęli oko. W rezultacie kolejność na mecie - Polak, Ptaszek, Stec. Taki wynik nie daje Polakowi jeszcze pewności zdobycia kolejnego tytułu mistrzowskiego, ale bardzo go przybliża. Aby uatrakcyjnić zawody, szczęśliwy Jacek Ptaszek juz po mecie postanowił pokazać dynamiczny poslizg, co skończyło sie wykopywaniem go z głębokiego piachu.
Wreszcie na koniec odbył się ostatni w tym sezonie słomczyński bieg handicupowy, w którym miało się zdecydować czy Adam Polak po raz kolejny zdobędzie Wielką Nagrodę Automobilklubu Rzemieślnik. Zdobył, a Arkadiusz Młotek (drugi w klasyfikacji0 zupełnie mu nie zagroził. Kolejność na mecie biegu z wyrównaniem była: Adam Polak, Mateusz Tarasiewicz (126), Mariusz Stec (Lancer).
Ostatnią imprezą rallycrossową jaka się odbędzie w tym sezonie w Słomczynie będzie dziewiąta (z dziesięciu) runda Mistrzostw Europy - 22 i 23 września. To będzie naprawdę warto obejrzeć. Wcześniej, w Toruniu, 25 - 26 sierpnia odbędzie się przedostatnia runda Mistrzostw Polski.
(Jerzy Dyszy/rallycross.pl)
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.