Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Wypowiedzi po Toruniu

BOHDAN LUDWICZAK: - W sobotę rano przeszedłem się po umownie nazywanym "torem", lotnisku w Toruniu - i przeżyłem szok.

Przez rok nikt tam nic nie remontował, tylko eksploatował tor na maksa, a na mające się odbyć Mistrzostwa Polski nawieziono piachu z trawą, żeby stworzyć pozory przygotowania toru i wyrwać ostatnie 5 zł z tego terenu za organizację zawodów (oczywiście kosztem totalnych zniszczeń w samochodach zawodników). Tumany czarnego kurzu uniemożliwiające jazdę zawodnikom z tyłu stawki, a kibicom oglądanie walki zawodników na torze, betonowe elementy ukryte pod cienką warstwą piachu z trawą, wybijające samochód na pół metra w górę, łamiące zawieszenia i koła w samochodach. Zawodnicy, którzy próbowali omijać te zasadzki organizatora, otrzymywali szybciutko karne sekundy za jazdę poza torem. Na tle pozostałych torów, na których miałem okazję się ścigać w tym roku: Słomczyn, Węgry, Czechy i Austria, był to wstyd i żenada. Proponuję, żeby ktoś z organizatorów zdobył się na malutkie oficjalne "przepraszam" w stosunku do zawodników, którzy zapłacili 600 zł. W zamian otrzymali pakiet zniszczeń w swoich samochodach zamiast sportowej rywalizacji na "szutrowej trasie".A teraz optymistycznie - frekwencja w mojej klasie dopisała. Pojawiły się nowe, bardzo mocne samochody z doświadczonymi kierowcami. W biegu finałowym startowałem pełen optymizmu z pierwszej linii. Oczywiście ruszyłem pierwszy i składając się w prawy zakręt po starcie, otrzymałem potężne uderzenie w tył i bok mojego samochodu, co spowodowało urwanie zawieszenia w moim aucie. Jechałem do końca 6 okrążeń toru bez przedniego koła, wyprzedzając po drodze ubiegłorocznego mistrza Polski i jechałbym dalej nawet na jednym kole ciągle wierząc, że wygram - taki już jestem... Dopóki piłka w grze.

ŁUKASZ ZOLL: - Niestety, jazda w Toruniu była tylko i wyłącznie dla frajdy, bez walki po awariach Andrzeja i Tomka. Szkoda! Łączenie klas na tych zawodach było OK, chociaż naszą klasę powinno się łączyć z Dywizją 1 a nie z 1A i D4. Zakończyliśmy sezon z dobrymi wynikami. Zaliczyłem najwięcej startów w tym roku jeśli chodzi o zawodników rallycrossowych, poznałem nowe tory w Austrii i na Węgrzech. Wywalczyłem dobre 7 miejsce w ERC. Sezon zawdzięczam Markowi, Piotrkowi, Darkowi i Karolowi z firmy PIT STOPS oraz Witkowi i Arturowi oraz sponsorom - firmie Galposter, Quaker State, Beta, ATS, Pirelli oraz Piotrowi Cybulskiemu z firmy KAIZEN, Pepe Verde i JADALNIA !!!
Już teraz szykujemy się do przyszłego sezonu który zaczyna się na początku kwietnia w Anglii. Plany są ambitne, ale jak cały ten sport, jestem uzależniony od sponsorów, z którymi cały czas rozmawiamy. Liczę bardzo, że wszystko się ułoży i będziemy mogli pokazać się z dobrej strony.
Chciałem również na koniec podziękować wszystkim, którzy pomagają przy promocji rallycrossu w Polsce a przede wszystkim Autoklubowi! Mam nadzieję, że w przyszłym roku nasza dyscyplina będzie jeszcze bardziej widoczna w mediach!!!

MATEUSZ TYSZKIEWICZ: - Toruńska runda zakończyła sezon 2008. Dla mnie był to trzeci start. Tor zrobił na mnie spore wrażenie mimo to, że nie był do końca dobrze przygotowany. Jest bardziej techniczny od tego w Słomczynie. Przez to, że nie miałem sprawnej szpery, sporo traciłem na starcie i odcinkach szutrowych. Po czasówce okazało się, że jestem siódmy, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Uważałem, że będzie gorzej, ponieważ na szybszym okrążeniu w ostatnim nawrocie nie wszedł mi bieg i straciłem trochę czasu. W kwalifikacjach podróżowałem ze zmiennym szczęściem. W jednym z biegów po tym, jak zostałem uderzony, okazało się, że pękła mi tylna belka. Na szczęście mechanikom udało się ją pospawać i pojechałem dalej. W finale B startowałem z 4 pola. Był to bardzo ciekawy i emocjonujący bieg za sprawą walki z Łukaszem Figlem. Niestety, nie udało mi się go ukończyć, ponieważ za sprawą kontaktu z innym zawodnikiem puściły spawy i był problem z tylną belką (samochód zrobił się bardzo skoczny). Z zawodów jestem bardzo zadowolony. Jechało mi się dobrze i zdobyłem kolejne doświadczenia.

ŁUKASZ FIGIEL: - Ostatnia runda w Toruniu była dla mnie bardzo wycieńczająca z powodu uszkodzenia skrzyni w pierwszym biegu kwalifikacyjnym. Czułem się niekomfortowo z faktem, że będę musiał walczyć ze skrzynią do końca zawodów. Z każdą rundą było coraz gorzej, ale udało się dotrwać do końca i ukończyć zawody. W biegu finałowym byłem skutecznie blokowany przez młodego zawodnika Mateusza Tyszkiewicza, którego chwalę za wolę walki, jednak w wyniku sportowej rywalizacji doszło do kolizji i postawiło mój samochód bokiem. Szczęśliwym trafem udało się kontynuować jazdę do samej mety.

RAFAŁ MALIŃSKI: - Przyjechałem na tor w Toruniu w niezbyt dobrym humorze. Na rozgrywanym w piątek Rajdzie Dolnośląskim zepsuły mi się trzy samochody z treningówką włącznie, a jedynym odcinkiem, jaki udało mi się ukończyć, był prolog. Limit pecha na ten weekend został jednak wyczerpany i na zawodach w Toruniu po raz pierwszy udało mi się ukończyć na wysokich miejscach wszystkie wyścigi, w których startowałem. Dobre pozycje bardzo mnie zadziwiły, ponieważ koledzy lepiej znają ten tor, a ja jeździłem tam ostatnio rok temu, kiedy to po raz pierwszy prowadziłem Fiata Seicento. Po sezonie doświadczeń wiem już jak należy jeździć, żeby nie zostawać po 3 sekundy na okrążeniu za czołówką.
Kwalifikacje ukończyłem dwa razy na 4 i raz na 5 miejscu. Byli jednak zawodnicy, którzy mieli po dwa lepsze wyniki, więc równa jazda wystarczyła na pierwsze pole w finale B. Na starcie wyprzedził mnie Kamil Komoński i mimo, że przez cały dystans próbowałem go dogonić, to on pierwszy minął linię mety. Widocznie był bardziej zdeterminowany, ponieważ on walczył o tytuł mistrza Polski, a dla mnie były to zawody pocieszenia. Cieszy mnie fakt, że pod koniec sezonu osiągnąłem tempo zbliżone do czołówki. To dobry prognostyk na następny rok.

PIOTR NASZKOWSKI: - Tor bardzo ciekawy, dobra organizacja, wspaniała rywalizacja. W kwalifikacjach udało mi się wejść do finału A. Niestety, z powodu awarii skrzyni biegów nie ukończyłem biegu finałowego. Trochę szkoda, szło mi dobrze, ale to mój pierwszy sezon w Mistrzostwach Polski i myślę, że należny potraktować to jako zbieranie doświadczeń i myśleć o nowym sezonie.

ADAM KOZAK: - Przyjechałem do Torunia ze świadomością, że między mną, Bohdanem Ludwiczakiem i Witkiem Starobratem rozegra się walka o tytuły. Ludwiczak był w najbardziej komfortowej sytuacji, jego przewaga nade mną sięgała 3 punktów w klasyfikacji sezonu. Postanowiłem więc skupić się na walce o tytuł wicemistrzowski. W związku z tym, że tor nie był w najlepszym stanie, szczególnie szutrowa część była bardzo zniszczona, uderzyłem o jakiś kawałek betonu skrzynią biegów i straciłem drugi bieg. To zajście miało miejsce na 1 okrążeniu pierwszej kwalifikacji, więc w zasadzie przez całe zawody byłem zmuszony podróżować bez dwójki - co na toruńskim torze jest bardzo kłopotliwe. Mimo wszystko udało mi się wywalczyć czwarte pole do startu w finale. Po starcie spięły się ze sobą trzy samochody (w tym Bohdan, który urwał koło). Udało mi się ominąć to zajście i dojechać do mety na drugim miejscu - za Piotrkiem Dyjakiem. Po szybkim podliczeniu punktów okazało się, że ich liczba gwarantuje mi tytuł Mistrza Polski dywizji 1.

MARCIN WICIK: - Auto powinno zadebiutować miesiąc wcześniej, ale ze względu na testowanie bioetanolu jako paliwa, wszystko się przedłużało. Strojenie takiego układu zasilania paliwem jest bardzo skomplikowane i dlatego auto sprawiało tyle problemów podczas zawodów. Co chwilę testowaliśmy nowe regulacje, które przynosiły różne efekty. Dopiero w biegu finałowym udało nam się ustawić samochód na poziomie 420 KM, czyli około 70% jego całkowitej mocy. Niestety, podczas wychodzenia na prowadzenie po starcie uderzyłem w samochód Ludwiczaka, który nagle zwolnił a ja przejechałem po nim wyskakując na metr do góry. Ten racing incident uniemożliwił mi dalszą jazdę w finale. Co do planów na przyszłość, jesteśmy na początku budowy dwóch zupełnie nowych samochodów, którymi chce zadebiutować w całym cyklu Mistrzostw Europy w roku 2009. Mogę tylko zdradzić, że Fiesta, którą mogliście oglądać w Toruniu, jest początkiem wdrażania większego planu na najbliższe lata.

PIOTR DYJAK: - Bardzo mnie cieszy zwycięstwo w Dywizji 1, a szczególnie dużo satysfakcji dostarczyła mi rywalizacja z Marcinem i jego nową Fiestą. Myślę, że trudne warunki na torze oraz perfekcyjne przygotowanie mojego Lancera dały przewagę, którą udało się wykorzystać.
W tym miejscu chcę podziękować Piotrkowi i Tomkowi z SuperEvo oraz mojej ekipie serwisowej za ofiarną pracę i zaangażowanie. Niezbyt liczne starty w tym sezonie wykluczyły mnie z walki o tytuł mistrza, ale zwycięstwa we wszystkich rundach, w których brałem udział, pozwalają z optymizmem patrzeć na przyszły rok.
Moje starty w MPRC wspierają: EHRLE Polska - Producent i dystrybutor myjni bezdotykowych i maszyn wysokociśnieniowych, BIGCAR Rent i BIGCAR Management - zarządzanie i wynajem flot samochodów, AGAPIT - dystrybutor urządzeń do sprzątania.

Poprzedni artykuł Toruń zakończył sezon
Następny artykuł Atrakcje na Nordringu

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry