Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Czas leczenia ran

Atar w Mauretanii już nie po raz pierwszy był miejscem jednodniowej przerwy w rajdzie Dakar - to czas „leczenia ran” i odpoczynku, ale również przygotowań do drugiej części najtrudniejszego rajdu świata.

Półmetek osiągnęło 175 motocykli i quadów z 245, które wystartowały z Lizbony, 114 samochodów (181 na starcie) i 63 ciężarówki z 85.

Orlen Team w komplecie i na bardzo dobrych miejscach osiągnął Atar. Ostatni etap był bardzo pomyślny dla Jacka Czachora oraz duetu Krzysztof Hołowczyc - Jean-Marc Fortin. Samochodowa załoga Orlen Team plasuje się na bardzo wysokim 11 miejscu w klasyfikacji generalnej i 4 w klasie pojazdów z napędem na cztery koła i silnikami benzynowymi. To trzeci start Hołowczyca i jego pilota w Dakarze.

- Musimy pojechać powoli, aby było szybko - mówi Krzysztof Hołowczyc. - Wielokrotnie wypowiadałem tę sprzecznie brzmiącą opinię, ale to jest system na Dakar, naturalnie w skali wyczynu na wysokim poziomie. Decydujące dla losów rajdu będą trzy najbliższe oesy. Jesteśmy do nich dobrze przygotowani. Auto zostało przejrzane i przebudowane. Wszyscy mechanicy z Overdrive Racing pracują tylko na nasze potrzeby. Przed nami w klasyfikacji już tylko załogi fabryczne lub wspierane przez „fabryki”. Nie jest chyba źle. Teraz potrzebny jest spokój, spokój i jeszcze raz spokój.

Mechanicy Hołka rozpoczęli prace przy jego samochodzie już poprzedniego dnia w godzinach popołudniowych. Dirk van Obbergen z Belgii oraz sympatyczny duet z RPA: Rocco Hendriks i Rudi Balzer, pomimo czekającej ich wielogodzinnej pracy byli w dobrych nastrojach. W wielkim, oświetlonym namiocie pracowali przy Nissanie Navara z numerem 329. W polowym serwisie znalazło się także miejsce na głośnik, z którego dobiegała składanka przebojów Boba Dylana z pasującym bardzo do sytuacji „Like a Rolling Stone”.

Jadący jak zawsze bardzo równo Jacek Czachor zajmuje 14 miejsce w łącznej klasyfikacji. Kapitan Orlen Team to najbardziej doświadczony z wszystkich polskich zawodników, którzy kiedykolwiek startowali w pustynnym maratonie. Dla Czachora to już ósmy Dakar. Zawsze był na mecie, a najwyżej na 10 pozycji w sezonie 2004.

- Przede mną, ale i za mną są zawodnicy ze światowej czołówki. Muszę atakować i jednocześnie się bronić. Musimy jeszcze kilka dni poczekać, aby zobaczyć jak się to wszystko zakończy. Emocje nie są dobrym doradcą. Ja nie dam się ponieść nerwom - powiedział Jacek Czachor

Marek Dąbrowski miał niestety bardzo ciężkie dwa poprzednie etapy. Wszystko za sprawą źle działających amortyzatorów. Ich awarii nie usunął po etapie do Zuwirat nawet mechanik z fabrycznego teamu KTM.

- To jakaś ironia losu. Nie dosyć, że jestem po kontuzji to na dodatek dwudniowa jazda bez przedniego zawieszenia sprawiła, że nie czuję rąk. Mam nadzieję, że dalej nie będzie już podobnych problemów. 29 miejsce nie jest szczytem marzeń, gdy było się już w pierwszej dziesiątce na mecie Dakaru, ale taki jest właśnie ten rajd - dodał Marek Dąbrowski.

Motocyklami reprezentantów ORLEN Team zajmuje się w tym roku trzech mechaników: Holger Roth, Zbyszek Radzikowski i Adam Wujakowski. Pomocy nie odmawia również fabryczny team KTM, który z oczywistych powodów posiada w swoich ciężarówkach najwięcej części zamiennych. W Atarze mechanicy Czachora i Dąbrowskiego przeprowadzili kapitalne remonty polskich KTMów. Silniki wymienili na nowe. Zamontowali również nowe, przednie zawieszenia.

- Wymiana silników na nowe to podczas przerwy rutynowe działanie podczas Dakaru. Robimy tak zawsze. Używana jednostka jest z pewnością trochę zmęczona, co wcale nie oznacza, że nie może osiągnąć mety. Dla większego bezpieczeństwa montujemy jednak nowe silniki - wyjaśnił Jacek Czachor.

Z pomocy i życzliwości reprezentantów ORLEN Team korzysta debiutujący w Dakarze Jarosław Cisak, trzeci z polskich motocyklistów startujących w rajdzie. - Jacek i Marek to czołówka światowa, to zawodowcy, którzy walczą tutaj o wynik. Podglądam ich na każdym kroku i robię wszystko, aby dojechać do Dakaru - ujawnił swój plan zajmujący 160 miejsce Jarosław Cisak.

Jutro na zawodników czeka najdłuższy odcinek specjalny w tegorocznym Dakarze o długości 589 kilometrów. Trasa całego 8 etapu z Ataru do Tichit liczy 626 km. Ten etap nie zapisał się najlepiej w historii rajdu. Przed dwoma laty to właśnie wokół Tichit szalała burza piaskowa i wielu zawodników nie dotarło na czas na biwak z powodu braku paliwa, pochłanianego w nadmiernych ilościach przez samochody i motocykle. Tym razem aura wydaje się być łaskawa, chociaż nie zmienia to opinii o Tichit. Do tej zagubionej na Saharze osady nie prowadzą żadne stałe drogi czy szlaki, a samoloty lądują po prostu na twardym w tym miejscu, pustynnym gruncie. Serwisowe ciężarówki mają niewielkie szanse na dotarcie do Tichit i dlatego też etap ten to rywalizacja typu maraton czyli bez pomocy tradycyjnych serwisów. Motocykliści będą mogli skorzystać tylko z zawartości niewielkich skrzynek, które dostarczy im do Tichit samolot.

W korzystnej sytuacji są Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin. Wśród wyścigowych ciężarówek jest ich „T czwórka”” (MAN L2000), która powinna dotrzeć do Tichit kilka godzin po duecie Orlen Team. Trzyosobowa załoga ciężarówki z numerem 555 (Tom de Leeuw, Ignace Vandekerkhove, Guy Renard), która zajmuje 24 miejsce będzie mogła przejrzeć Nissana Navarę Hołka i usunąć ewentualne usterki.

Poprzedni artykuł W komplecie na mecie
Następny artykuł Czachor awansował

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry