Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Dakar - mówią po 10 etapie

KUBA PRZYGOŃSKI: - Było bardzo dużo fesz-feszu na całej trasie.

Pod miałkim piachem ukrywały się przeszkody, w które non stop uderzaliśmy gubiąc linię jazdy. Trzeba było bardzo uważać by nie spaść z motocykla i jednocześnie być przygotowanym na ciągłe szarpnięcia kierownicy. Trasę udało się jednak sprawnie pokonać. Jutro będzie podobny, trudny etap i trzeba jechać dalej

Dąbrowski/Czachor | Fot. ORLEN Team

MAREK DĄBROWSKI: - Zboczyliśmy trochę z kursu i wjechaliśmy w bardzo trudne wydmy, później wpadliśmy w dziurę. Urwała się przednia lampa z błotnikiem i zbiła szyba, a auto zakopało się w piachu. Kiedy tylko wyszliśmy żeby się odkopywać nadjechała inna załoga. Ledwo nas zauważyli, cudem uniknęliśmy zderzenia. Zahaczyli jednak o naszą tylną lampę, która też odpadła. Trochę straciliśmy przywracając rajdówkę na trasę rywalizacji, a później musieliśmy jeszcze odnaleźć właściwą drogę. Finalnie jesteśmy na mecie z czego bardzo się cieszymy.

JACEK CZACHOR: - Wydmy były tak trudne, że zdecydowaliśmy się nie ryzykować i pojechaliśmy przetartym szlakiem za autami z czołówki. Trasa okazała się błędna, no i niestety, przez to się zakopaliśmy. Była mocna walka żeby ten samochód odkopać, musieliśmy uruchomić wszystkie systemy. Kiedy wyjechaliśmy z pułapki trzeba było poskładać wszystkie narzędzia, na tym też trochę straciliśmy. Później poszło już wszystko gładko.

Rafał Sonik

RAFAŁ SONIK: – Prawie wyzionąłem dzisiaj ducha. I to kilka razy. To był jeden z najdłuższych odcinków specjalnych tegorocznego Dakaru. Od samego startu, jak z procy wystrzelił Sebastian Husseini. Holender szybko zbudował sobie ponad 30-minutową przewagę nade mną oraz Ignacio Casale i Sergio Lafuente, którzy zgubili trasę, próbując ją skrócić. Ja także nie uniknąłem kłopotów i to znacznie poważniejszych. Na samym początku z lewego tylnego koła zaczęło uchodzić powietrze i cały dystans pokonałem na kapciu. Kilkadziesiąt razy stawałem i pompowałem koło, wstrzykiwałem specjalną piankę, polewałem wodą, toczyłem, osłuchiwałem i nic! Wszystko bez skutku. Okazało się, że na całej długości był minimalnie popuszczony rant felgi i nie miałem cienia szansy, żeby znaleźć przyczynę awarii. Żadnego skrętu w lewo nie mogłem pokonywać z normalną prędkością, bo gdybym dobił oponę do kamienia, czy głazu i rozciął jej krawędź, to w następstwie zaczęłaby się rozdzierać i prawdopodobnie w ogóle bym nie dojechał. Musiałem być super ostrożny, a jak łatwo sobie wyobrazić, skrętów w lewo na tak długiej trasie było pewnie kilka tysięcy. Gdyby nie solidne przygotowania fizyczne mógłbym dziś sobie nie poradzić. W takiej sytuacji quad prowadzi się dużo trudniej i każdy manewr wymaga znacznie większego wysiłku. Mijałem Husseiniego na 180-kilometrowym odcinku neutralizacji. Zepsuło mu się łożysko w przednim kole i obawiałem się, czy w ogóle dojedzie do mety. Smutne jest to, że dwóch liderów używa zewnętrznej pomocy na odcinkach specjalnych, co jest niedozwolone. Gdybym ja dzisiaj mógł zachować się jak oni, to prawdopodobnie byłbym na mecie godzinę szybciej. Przykre, że również organizatorzy nie wyciągają wniosków z poprzednich lat. Najważniejsze jednak, że jedziemy dalej i mamy jeszcze trzy etapy do mety!

Małysz/Marton

ADAM MAŁYSZ: - - Dziś mieliśmy niestety trochę problemów, było naprawdę ciężko. Na początku na wydmach złapaliśmy gumę. Potem mieliśmy spore problemy nawigacyjne i straciliśmy mnóstwo czasu, około 30 minut, żeby znaleźć waypoint. Na drugim odcinku udało nam się wyprzedzić Marka i buggy, złapaliśmy dobre tempo i wydawało się, że wszystko zaczyna się układać. Wtedy niestety znów poszła opona i straciliśmy kolejne minuty. Przez nieplanowany postój znaleźliśmy się za ciężarówką i aż do samej mety jechaliśmy za Kamazem w strasznym pyle, z bardzo słabą widocznością. Jestem rozczarowany, że przytrafiły nam się kolejne problemy techniczne, bo na pewno byłoby znacznie lepiej. Z drugiej strony mogło być znacznie gorzej, co pokazał dziś przypadek Carlosa Sainza. Jedziemy dalej, walczymy do samego końca. Jutro czeka nas tak samo, a może i bardziej ciężki odcinek, więc nie można tracić sił. Wiemy, że Dakar jest nieobliczalny. Jeśli tylko uda nam się uniknąć problemów technicznych to wierzę, że będzie dobrze i powalczymy o więcej. Myślimy pozytywnie.

Krzysztof Hołowczyc

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - To był kolejny bardzo trudny etap. Zwłaszcza jego pierwsza część dała się nam mocno we znaki. Dość długo szukaliśmy jednego z waypointów, jeżdżąc w kółko razem z dwoma innymi Mini i Małyszem. Nam udało się znaleźć go najszybciej z tej grupy, ale i tak straciliśmy tam sporo minut. Pozostała część etapu to już czysta, szybka jazda i w efekcie dobre 5. miejsce. Do mety pozostały jeszcze tylko trzy dni rywalizacji, więc jeszcze sporo może się zdarzyć. W czołówce jest bardzo ostra walka o miejsca na podium, a wtedy łatwo o błąd. My z Konstantinem jedziemy swoim tempem, coraz lepiej się rozumiemy, a wiadomo, że pierwszy wspólny start to zawsze jest nauka. Jak na sporą dawkę zaliczonych przygód to 6. miejsce, które zajmujemy, jest całkiem przyzwoite. Jestem bardzo podekscytowany faktem, że po dzisiejszym etapie w pierwszej dziesiątce jest aż 4 polskich kierowców. Do tego Sonik trzeci i Przygoński siódmy w swoich klasach. Polska stała się prawdziwą potęgą w Dakarze!

Filipe Palmeiro i Martin Kaczmarski

MARTIN KACZMARSKI: - Dzisiaj jechało się bajecznie. Najważniejsze, że udało mi się zażegnać kryzys ostatnich dni. To był szybki i bardzo techniczny odcinek. Przejechałem go w dobrym tempie, bez gubienia trasy i bez kapci. Oczywiście, to jest Dakar, więc nie obyło się bez przygód. Kiedy wykopywaliśmy naszego MINIaka na wydmach, wjechał w nas inny samochód i trochę pokiereszował nam bok. Na całe szczęście bez problemu ruszyliśmy dalej. Meta w Valparaiso coraz bliżej, musimy uważać, by będąc tak blisko końca nie rozluźnić się za wcześnie. Jeszcze dwa lata temu nie przypuszczałbym, że w ogóle kiedykolwiek wsiądę do samochodu rajdowego, a dzisiaj konkuruję z najlepszymi na świecie. Tak naprawdę teraz moim celem jest dojechanie do mety. Nie chcę popełniać błędów, bo wiem, że każdy błąd może kosztować dużo czasu, a tego czasu nie ma zbyt wiele. Nie ukrywam, że nie przyjechałem tutaj po wynik, tylko przejechać, nauczyć się… A jeśli dobry wynik przyjdzie, to pozostaje się tylko cieszyć.

al-Attiyah/Cruz | Fot. X-raid

NASSER AL-ATTIYAH: - Pozostała nam tylko jedna opcja - atak! Mamy przed sobą jeszcze trzy dni i jestem raczej zadowolony. Odcinek był fajny. Razem ze Stephanem jechaliśmy bardzo szybko i przez większą część dnia trzymaliśmy się razem. Dzisiaj starałem się wygrać, częściowo dlatego, że zmalała nasza przewaga nad Terranovą i sprawa jest nadal otwarta. W każdym razie, rajd nadal ma dla mnie wyzwania. Jeszcze się nie skończyło...

Peterhansel/Cottret | Fot. X-raid

STEPHANE PETERHANSEL: - Nasser idzie pełnym ogniem. Dogonił nas i miałem kłopot, żeby utrzymać jego tempo. On jedzie bardzo szybko. Ogólnie był to kolejny dobry odcinek. Od paru dni maksymalnie atakujemy, ciśniemy do limitu. Samochód wszędzie ślizga się i skacze. Mini to twarda sztuka. Po prostu jedzie do przodu, a my mamy frajdę. Czujemy się pewnie, bo samochód łatwo się prowadzi - i jest coraz lepiej. 

Roma/Perin | Fot. X-raid

NANI ROMA: - Na początku utknęliśmy na szczycie wydmy na jakieś osiem minut, a w drugiej części odcinka straciliśmy trochę czasu z powodu przebitej opony. Takie są rajdy. To jest rywalizacja, to jest sport. Jeszcze się nie skończyło. Wiedzieliśmy, że ten tydzień będzie ciężki. Jutro mamy przed sobą kolejny odcinek. 

 

Joan Barreda | Fot. DPPI

JOAN BARREDA: - Nie jest łatwo wygrać cztery etapy. Jestem zadowolony, bo to kontynuacja dotychczasowego trendu w tym rajdzie. Mam fajne wyczucie, dużą szybkość i dobrze nawiguję. Zobaczymy, jak mi pójdzie jutro. Znowu będzie trudno, bo czeka nas wiele kilometrów i wydmy pod Copiapo. Pojutrze też mamy ciężki dzień. Zobaczymy... Zbliżam się do Marc'ka. Rajd nie jest jeszcze przegrany. Mark ma sporą przewagę, ale wszystko może się zdarzyć. 

Helder Rodrigues | Fot. DPPI

HELDER RODRIGUES: - To był bardzo dobry dzień. Atakowałem na maksimum, bo wiem, że nadal mogę awansować o kilka miejsc w klasyfikacji generalnej. Jeden zawodnik dzisiaj odpadł i wiele jeszcze może się wydarzyć. W tej chwili jadę bardzo szybko. Doganiam liderów i utrzymuję się w czołowej grupie. Wszystko przebiega teraz gładko. 

Cyril Despres | Fot. DPPI

CYRIL DESPRES: - Było dużo zabawy. Rano przejeżdżaliśmy labirynt wydm i dolin. Dogoniłem Marc'ka po 14 kilometrach. Myślę, że chciał, abym to ja otwierał trasę. Przez cały dzień jechaliśmy razem i reszta nas nie dogoniła. W pewnym momencie głupio śmialiśmy się z siebie. Za wcześnie skręciliśmy i utknęliśmy w kanionie. Długo musieliśmy się wspinać, żeby wrócić na trasę. On wjechał na górę za jednym razem, mnie zabrakło 10 metrów. Było dosyć zabawnie! Jechaliśmy szybko. Ogólnie dla mnie to dobrze. Znowu awansowałem w klasyfikacji. Nie wiem, jak wysoko zajdę, ale staram się...

 
Poprzedni artykuł Szarża Królewny
Następny artykuł Jeździli dla WOŚP

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry