Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Dobrze, że przynajmniej dojechaliśmy do mety. Urwaliśmy koło jadąc za Kamazami i bardzo długo czekaliśmy na ciężarówkę T6. Potem spaliły się hamulce, więc gasiliśmy je i znów czekanie na ciężarówkę serwisową. Rozkręciliśmy wszystko sami, potem ekipa wymieniła nam tylko części. Dziś zażyliśmy prawdziwego Dakaru. Wielki szacunek dla tych, którzy jadą z tyłu, bo to jest prawdziwa walka o przetrwanie. Kiedy auto zawiedzie lub spotkają cię poważne problemy... To co się dzieje tam z tyłu to nie jest tylko walka o najlepszą pozycję, ale naprawdę o przetrwanie i o to, żeby dojechać cało do mety. Dziś taką walkę stoczyliśmy również my. Udało się i jedziemy dalej, ale straciliśmy mnóstwo czasu. Taki właśnie jest Dakar, zupełnie nieprzewidywalny.

Rafał Sonik

RAFAŁ SONIK: - Mijałem Lafuente na odcinku specjalnym i ta informacja organizatorów o zepsutym silniku to jakaś kaczka. Widziałem na własne oczy, że urwał dolną osłonę tylnego wahacza, skrzywił zębatkę i tarczę hamulcową. To po prostu nie miało prawa się udać. W tym roku było mnóstwo rzek, kamieni, głazów i przejazdów przez skały. Tam trzeba prowadzić super miękko i delikatnie. A on od początku jechał zdecydowanie szybciej niż pozwalał na to teren i jego umiejętności. Nie jest Chilijczykiem, więc nie mógł też liczyć, że w 15 minut dostarczą mu wszystkie potrzebne części, raz dwa się naprawi i będzie mógł jechać dalej, tak jak Casale.
Jestem trochę „przymulony”, ale to przejdzie do rana. Dziś etap był długi, a dodatkowo wiedziałem, że tu będą decydować się wyniki rajdu, więc trzeba było go w miarę czysto przejechać. Najważniejsze, że nie uszkodziłem ani siebie, ani quada. Na wydmach co prawda zagrzał mi się silnik do 118 stopni, ale zatrzymałem się i szybko go schłodziłem. Teraz plan jest prosty: będę jechał rozważnie i spróbuje jeszcze przycisnąć Casale, a może popełni błąd. To on teraz decyduje o strategii. Jeśli będzie ścigać się o etapowe zwycięstwo z Husseinim, Abu-Issą, czy Gallegosem, to podejmie spore ryzyko.
Ja wiedziałem, że taka może być kolejność w klasyfikacji i mówiłem o tym całej naszej ekipie w Tucuman, po piątym etapie, kiedy straciłem prawie dwie godziny. Był taki Dakar, chyba w 2009 roku, kiedy Cyril Despres spalił musa na samym początku i stracił godzinę do lidera. Powiedział wtedy, że Dakar już się dla niego skończył, a to był dopiero pierwszy etap. Czołówka się tu po prostu zna i wie, na co kogo stać. Casale nie bez powodu był przed rokiem drugi, a ja trzeci. Casale otrzymuje ogromne wsparcie od kibiców, którzy na trasie informują go ile traci do aktualnego lidera. Nie bez kozery powiedział w komentarzu do etapu z Calamy do Iquique, że szybko zmieniał koło, żeby mu Sonik nie uciekł. Doskonale wiedział ile do mnie traci. Ściany mu pomagają i trudno się dziwić, bo gdyby rajd był w Polsce, to by pomagały nam. On w Chile jest już Adamem Małyszem. Będą go eskortować na dojazdówce, tak jak Patronellego, koło którego jechały motocykle, policja oraz media. Wszyscy będą pytać czy ma dobry humor, czy wstał prawą nogą itd. To jest bohater. Musi jeszcze przetrwać dwa dni i ma z głowy.

Dąbrowski/Czachor

MAREK DĄBROWSKI: - Na trasie było bardzo dużo kamieni, na których łatwo zakończyć rajd. Cisnęliśmy ile się dało. Wyprzedziliśmy kilka załóg, a kilka minęło nas. Przez to nad odcinkiem specjalnym unosiły się tumany ograniczającego widoczność kurzu. Ten długi dzień już za nami. Jedziemy dalej, a rajd nie zwalnia tempa. 



Jacek Czachor | Fot. ORLEN Team

JACEK CZACHOR: - Przez pierwsze 200 kilometrów jechaliśmy bardzo dobrze, później złapaliśmy kapcia. Opona była tak rozgrzana, że zaczęła się palić. Musieliśmy użyć gaśnicy. Przed wydmami standardowo spuszczaliśmy powietrze i przeszliśmy piach bardzo dobrze. Odcinek był bardzo trudny spora część szła po kamieniach i fesz-feszu, ale jutro nie spodziewamy się łatwiejszej trasy.

Kuba Przygoński | Fot. ORLEN Team

KUBA PRZYGOŃSKI:
- Etap był bardzo długi i wyczerpujący, lecz szybki. Trochę zbyt twardo ustawiliśmy zawieszenie jak na takie warunki. Tak trzęsło, że nie mogłem odkręcić czasem do końca gazu w miejscach, gdzie chciałem to zrobić.

 

Kaczmarski/Palmeiro | Fot. Marian Chytka

MARTIN KACZMARSKI: - Dzisiaj zacząłem odcinek od przecięcia opony na ostrym kamieniu, jadąc ze sporą prędkością w korycie rzeki. A wykorzystanie jednego z trzech kół zapasowych już na początku tak długiego odcinka nakazuje zawsze ostrożniejsze tempo. Na szczęście pozostałe opony dowiozłem do mety. Za to zakopałem się w piachu jak dziecko. Po prostu źle najechałem na wydmę i auto odmówiło mi posłuszeństwa. Straciłem tam co najmniej piętnaście minut. Na dodatek wydarzyło się to tuż przy kamerach, więc wpadka została na zawsze zarejestrowana. Generalnie dzień zaliczam do mega udanych. Super czas, przyjemna jazda i dużo pozytywnej sportowej rywalizacji na odcinku. Żal mi jedynie Adama Małysza, awarie samochodu na ostatnich OSach przed metą są zawsze dotkliwe i bardzo bolą.

FILIPE PALMEIRO: - To jest już mój ósmy Dakar. Bez wątpienia, ze względu na niezwykle długie i wymagające odcinki, jest on najtrudniejszy. Przyznają tak wszyscy zawodnicy tutaj. Nie ukrywam, że moje dakarowe doświadczenie jest niezwykle pomocne i w dużej mierze pomaga nam osiągać dobre wyniki. Niemniej jednak, głównym atutem naszej załogi jest Martin. W niczym nie przypomina debiutanta!!! Jest spokojnym, wytrzymałym, konsekwentnym i przede wszystkim piekielnie inteligentnym kierowcą. Do tego przywozi zawsze auto w jednym kawałku. Moim zdaniem ten facet to absolutna przyszłość Dakaru i cieszę się, że mogę z nim jechać w tym roku. Fot. Marian Chytka.

Krzysztof Hołowczyc | fot. X-Raid

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Ten odcinek to był prawdziwy potwór! Ponad 600 kilometrów ścigania po wydmach i bezdrożach to prawdziwe wyzwanie dla największych twardzieli. Cieszę się, że mimo przygód i ogromnego zmęczenia udało nam się go pokonać. Początkowo, mimo że mamy mocno dociążony częściami zapasowymi samochód, jechaliśmy bardzo szybkim tempem, ale po ok. 200 km złapaliśmy kapcia. Niestety wgięta felga zahaczała o zacisk i nie mogliśmy w żaden sposób zdjąć koła. Szarpaliśmy się z tym kilkanaście minut, zanim ponownie ruszyliśmy do walki. W międzyczasie wyprzedził nas Chabot, potem my jego. Resztę etapu przejechaliśmy w miarę sprawnie, choć w końcówce byliśmy już ekstremalnie wyczerpani. Pociesza nas fakt, że do mety zostały już tylko 2 dni. Tegoroczny Dakar jest wyjątkowo ciężki, jeden etap trudniejszy od drugiego. Szkoda, że Adam Małysz stracił dziś parę godzin na skutek awarii i spadł o kilka pozycji. Dziś wszyscy przeżyliśmy prawdziwe piekło. Taki jest Dakar.

Stephane Peterhansel | fot. X-Raid

STEPHANE PETERHANSEL: - To już koniec. Dobrze się bawiliśmy. Wczoraj wieczorem zespół poprosił, aby nie ryzykować. To trochę frustrujące, ponieważ wykonaliśmy większość ciężkiej pracy. Jednak jeśli Mini chce mieć trzy samochody na podium, przy prędkości, z którą jedziemy w czołówce, łatwo rozbić samochód, a nawet dwa. Wiemy, że to się może zdarzyć, ale nie sądziłem, że to zrobią.

Nasser Al-Attiyah | fot. X-Raid

NASSER AL-ATTIYAH: - Trafiliśmy na skałę i uszkodziliśmy koło. Straciliśmy dwadzieścia minut na naprawę. Ostatnie 70 km jechaliśmy bardzo powoli, ale jesteśmy na mecie. Teraz strategia zespołu jest taka, aby trzy samochody były na podium.

 

Marc Coma | fot. Red Bull

MARC COMA: - To był długi dzień. Miałem małą wywrotkę na początku, ale to nic poważnego. Potem starałem się utrzymać dobre tempo. Ważne, aby pozostać w rajdzie i być również ostrożnym, ponieważ został jeszcze jeden ciężki dzień.

 

 

Cyril Despres | fot. Red Bull

CYRIL DESPRES: - To był naprawdę długi dzień. Natknęliśmy się na każdy rodzaj terenu. Wydmy, kręte trasy, kamienie. Ciężko to było przejechać bez dobrej kondycji fizycznej, a Yamaha spisała się doskonale. Żeby dobrze przejechać taki odcinek jak ten, potrzebne są też dobre opony. Jestem zaskoczony, że udało się dojechać do mety na tych oponach.

Olivier Pain | fot. Yamaha

OLIVIER PAIN:
- Najważniejsze dzisiaj było, aby nie stracić zbyt dużo czasu do Cyrila lub Heldera, którzy są moimi głównymi rywalami. Chciałem też zyskać możliwie jak najwięcej nad Jordim i spróbować powalczyć o trzecie miejsce. Jutro może się jeszcze dużo zdarzyć. Mała różnica w czasie i można wskoczyć na podium, albo zająć siódme miejsce, a ja nie chcę siódmego miejsca.
 

Poprzedni artykuł Gra jest skończona
Następny artykuł Karginow nowym liderem

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry