trudny nawigacyjnie i technicznie. Jechaliśmy po prawie wszystkich rodzajach nawierzchni. Mieliśmy trudne wydmy, głęboki i grząski piasek oraz nieodzowny fesz-fesz. W górach trzeba było uważać na ostre kamienie i skały, które przecinały opony oraz na wąskie przejazdy po półkach skalnych. Chwila nieuwagi mogła zakończyć się zakopaniem, uszkodzeniem lub wywrotką samochodu. Wiele załóg straciło opony w samochodach. Widzieliśmy Tatrę z przeciętymi trzema oponami, Robby Gordon leżał na dachu. Na jednym z wąskich, górskich przejazdów, ciężarówka, która zawadziła o wystający kamień, leżała na boku tarasując przejazd. Miejsc, gdzie tworzyły się korki było na odcinku było wiele.Były takie momenty, kiedy mogliśmy przez chwilę podziwiać widoki i warto było rozejrzeć się dokoła. Piękny był między innymi zjazd w kierunku Pacyfiku. Za to na plaży mieliśmy ciekawą przygodę z fokami. Akurat schodziły do oceanu, kiedy je mijaliśmy. Dla bezpieczeństwa ominęliśmy je szerokim łukiem, żeby się nie zbytnio nie wystraszyły. Koniec etapu to dojazdówka wybrzeżem na biwak w Arequipie. Organizatorzy ustalili bardzo krótkie limity czasowe i jednocześnie rygorystycznie przestrzegają ograniczeń prędkości. Po kilku godzinach wyczerpującej walki na odcinku, zawodników czeka 300 kilometrów jazdy z maksymalną prędkością 90 km/godz. Trzeba rozsądnie dozować nawet czas na tankowanie samochodu, żeby nie dostać później kary za spóźnienie.ROBERT SZUSTKOWSKI: - Mieliśmy bardzo dobre miejsce i zależało nam na dowiezieniu go do mety. Obyło się bez szaleństw i bez utrudnień - poza korkami na trasie. Były na odcinku miejsca, gdzie trzeba było bardzo uważnie śledzić zapisy w roadbooku, żeby nie pomylić trasy, a chwila dekoncentracji mogła skończyć się uszkodzeniem samochodu i utratą miejsca. Duże przewyższenia, sięgające 2 tys. metrów, też nie ułatwiały nam jazdy, bo różnice ciśnień były odczuwalne jak przy lądowaniu samolotu. Trasa była trudna również ze względu na klasę samochodu. Ciężarówki produkcyjne, takie jak nasz Unimog, mają znacznie mniejszą moc, niż klasa T4.2. Konkurenci z pierwszych miejsc w generalce mają więcej nawet o 400 KM pod maską i na szybkich odcinkach odskakują do przodu. My jednak spełniamy się w trudnych technicznie fragmentach jak wydmy, gdzie Unimog pokazuje co potrafi. Fot. Jacek Bonecki.
KUBA PRZYGOŃSKI: - Początek trasy bardzo trudny, jechaliśmy po miękkich wydmach. Później zjeżdżaliśmy z ekstremalnie stromego zjazdu, miał ponad 400 metrów długości, tamtędy zostały puszczone tylko motocykle. Trudno było wyhamować sprzęt i cały czas walczyliśmy żeby się utrzymać w siodle. Na końcu była bardzo stroma ściana, przed którą ciężko było się zatrzymać. Odcinek jednak bardzo dobry. Jechaliśmy kawałek bezpośrednio nad morzem, tam nie mogliśmy się rozpędzić z powodu silnego wiatru.
JACEK CZACHOR: - Dzisiaj był ewidentnie najtrudniejszy dzień. Były wydmy, ale to nie one, lecz góry, stanowiły największy problem. Trasa dla motocyklistów była wyjątkowo ciężka z dużą liczbą ostrych kamieni. Trzeba było również uważać na zjazdach by nie zyskać zbyt dużej prędkości.
MAREK DĄBROWSKI: Na początku etapu praktycznie nie było widać gdzie jedziemy. Zgadywałem wytaczając kierunek jazdy. Wszędzie zakopywali się motocykliści. Wyjątkowo wymagający odcinek. Kiedy zrobiło się bardziej przejrzyście na trasę wyległo tysiące krabów, je zapewne najbardziej zapamiętam z tego odcinka.
ŁUKASZ ŁASKAWIEC: - Dzisiejszy etap to bardzo szybki i kamienisty odcinek oraz długa, ponad 400 kilometrowa, męcząca dojazdówka na biwak, która chyba najbardziej dała mi się we znaki. Na trasie unosiły się ogromne ilości fesz feszu, powodujące, że nie praktycznie nic nie widziałem. Miałem wrażenie, że nigdy nie wyjadę z tego piekielnego kurzu... Mieliśmy też dwa strome zjazdy, jeden w początkowej partii etapu, dugi tuż przed metą, na których trzeba było szczególnie uważać. Etap był też niesamowicie widowiskowy - przez około 15 kilometrów trasa ciągnęła się po plaży, wzdłuż oceanu - krajobraz był niesamowity, wokół quada biegały kraby, można powiedzieć, że organizator wynagrodził nam wcześniejsze męczarnie. Niestety, jeszcze na odcinku specjalnym uszkodziłem wydech, quad pracował więc bardzo głośno i na koniec dnia mam wrażenie, że kompletnie nic nie słyszę. Poza tą drobną usterką, moja Yamaha spisuje się świetnie.
NASSER AL-ATTIYAH: - Na początku były ciężkie wydmy, ale jesteśmy tu, bez żadnych problemów i w odpowiednim czasie. Jesteśmy zadowoleni. Jutrzejszy dzień będzie mniej korzystny dla buggy, pewnie stracimy trochę czasu, ale w Chile powinno być lepiej więc nie martwię się szczególnie, że cały czas mamy kontakt z Peterhanselem.
GUERLAIN CHICHERIT: - Pojechaliśmy świetny odcinek specjalny i co więcej, nie straciliśmy czasu, kiedy uderzyliśmy przodem samochodu jadąc w kurzu wielu aut, które musieliśmy wyprzedzać. Na sam koniec nie byliśmy daleko od zwycięstwa na odcinku, nie udało się, ale nie martwi mnie to. Samochód spisuje się bardzo dobrze. Czuję się pewnie, możemy być szybcy.
STEPHANE PETERHANSEL: Bez żadnych błędów w nawigacji, bez problemów z samochodem, więc idzie świetnie. Widzieliśmy, że jeden z rywali popełnił błąd. Po wczorajszym wypadku Hołowczyca dziś Gordon wykluczył się z walki o zwycięstwo. Nie chcę być w tej grupie. To kwestia strategii: trzeba wiedzieć, kiedy się wstrzymać, a kiedy zaryzykować. Nam teraz idzie dobrze.
NANI ROMA: - Bardzo skomplikowany etap, z trudnymi wydmami na samym początku etapu, co nie poszło źle, bez większych błędów. Potem zatrzymaliśmy się, aby sprawdzić coś z tyłu i wtedy minął nas Guerlain. Potem utknęliśmy za nim w obszarze, które nie było dla buggy, więc straciliśmy tam czas, ale jesteśmy na mecie, a to najważniejsze.
GUILHERME SPINELLI: Odcinek specjalny był trudny. Było wiele wydm, potem dużo kamieni, krętych dróg i zdradliwego fesz-feszu, co utrudniało widoczność. Pomimo to udało nam się wyprzedzić kilka samochodów, w tym pięć ciężarówek.
GINIEL DE VILLIERS: - Dzisiaj był zdecydowanie najtrudniejszy odcinek Rajdu Dakar 2013. Odcinek był bardzo wymagający, kamienisty, zakurzony, pełen wybojów. Musieliśmy jechać w kurzu, ale dziś możemy być zadowoleni z wyniku końcowego. Dirk świetnie nawigował i jestem zadowolony z ustawień Toyoty.
ALES LOPRAIS: - Mieliśmy poważny problem, ponieważ 100 km przed metą uszkodziliśmy przednie zawieszenie. Miałem wyciek oleju i musieliśmy zwolnić. Wyprzedziły nas dwa Kamazy i modliłem się, aby ukończyć etap. Nad kierownicą mówiłem „You have to survive, my lady”. Naprawdę cieszę się, że tu jesteśmy, ponieważ gdyby etap był dłuższy, to mógł by koniec.
MARCOS PATRONELLI: - Naprawdę to był trudny odcinek, szczególnie kiedy jechało się pod słońce. Było też sporo fesz-feszu. Etap był ładny i bardzo długi. Jechaliśmy około dziesięciu kilometrów wzdłuż plaży, było pięknie. Potem było wiele kamieni, które waliły w quada z każdej strony. To było męczące, a teraz przed nami długa dojazdówka.
SEBASTIAN HUSSEINI: - Odcinek zaczął się świetnie. Były wydmy i piasek i wszystko szło dobrze. Potem była kręta i kamienista trasa, która prowadziła wysoko w góry. Źle oceniłem nachylenie, opona trafiła w kamień i miałem kapcia. Straciłem dziesięć minut na zmianę koła. Potem wróciliśmy na piasek i mieliśmy piękną sekcję wzdłuż plaży. Myślę, że tam odzyskałem trochę czasu. To nadal wczesny etap rajdu.
JOAN BARREDA BORT: - Po wczorajszym kiepskim dniu, gdzie zerwałem szprychy w kole i straciłem dużo czasu, dziś pojechałem bardzo dobrze. Zacząłem daleko z tyłu i byłem w stanie atakować od startu do mety. Nic jeszcze nie jest stracone, więc będę walczył każdego dnia, aby wrócić do czołówki.
OLIVIER PAIN: - Złapałem czołówkę przed końcem, ponieważ trochę się zgubili i będąc za nimi mogłem wybrać najkrótszą trasę i odrobić dużo czasu. Jadę od początku swoim tempem, bez żadnego ciśnienia, staram się dobrze bawić i staram się nie spaść z motocykla, bo rajd dopiero się zaczął. Nie zamierzam się zbytnio ekscytować moim miejscem w generalce. Rajd jest długi a moim celem jest pierwsza dziesiątka.
GERARD FARRES GUELL: - Bardzo się cieszę, szczególnie po problemach z pierwszego dnia. Wczoraj miałem udany dzień a dzisiaj doszedłem wiodącą grupę z Goncalvesem, Cyrilem i innymi. To dla mnie ważne, ponieważ czuję się dobrze i sporo się od nich uczę. Chcę to kontynuować, odkręcając gaz kiedy to możliwe i licząc, że wszystko pójdzie dobrze.
CYRIL DESPRES: - Chaleco na początku był bardzo mocny, ale dogoniłem go i włączyłem dopalacze. Potem trochę straciłem i ci co startowali z tyłu zyskali trochę czasu. To mnie nie martwi. Ścigam się na swój sposób. Jadę wysokim tempem od trzech dni, ale nie na limicie. Oszczędzam siły i nie wykorzystuję maksymalnie motocykla. Ruszając z tyłu i jadąc zwariowanym tempem w kurzu, później przy awarii to nie będzie tylko pech.
ALESSANDRO BOTTURI: - Naprawdę trudny etap, gdzie w pewnym momencie widoczność była zerowa. Dobrze pojechałem. Minąłem trzech zawodników i pierwszy dojechałem na metę. Teraz jestem dziewiąty w generalce i to daje mi trochę spokoju przed jutrem.
PAULO GONCALVES: - Strasznie dużo kurzu. Chociaż ruszałem jako drugi, to naprawdę było ciężko. Otwieraliśmy etap i nie było łatwo. Zdołałem uniknąć błędów i jechałem za Alessandro, który prowadził przez większość odcinka.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.