MAREK DĄBROWSKI: - Oczywiście znaliśmy zjazd z wydmy prosto na biwak do Iquique, ale z perspektywy kabiny samochodu wyglądał on zupełnie inaczej niż z motocykla.
Teraz, jak już jesteśmy na dole myślę, że można było rozpędzić się jeszcze bardziej. Jechaliśmy 164 kilometry na godzinę i wówczas zobaczyliśmy, że dojeżdża nas Kamaz. Wyglądało to dość imponująco. Postanowiliśmy się z nim nie ścigać, ponieważ w ciężarówce widać znacznie więcej i nie chcieliśmy ryzykować najazdu na jakąś niewidoczną dziurę.
JACEK CZACHOR: - Etap niesamowicie trudny. Pierwszą połowę przejechaliśmy jednak bezbłędnie. Dopiero na 200 kilometrze złapaliśmy gumę. Chcieliśmy jak najszybciej wymienić koło i pojechać dalej, jednak było ono tak rozgrzane, że trzeba było czekać. Straciliśmy tam około 5 minut. Przez wydmy przejechaliśmy nieźle, ale w jednym miejscu zawiśliśmy na piachu, nie obyło się bez odkopywania auta. Etap z przygodami, ale zaliczamy kolejną metę. W generalce mamy awans, ale nie gubimy świadomości, że do mety jeszcze daleko.
KUBA PRZYGOŃSKI: - Dziś pustynia Atakama nie okazała się dla mnie łaskawa. Podbiło mi koło i katapultowało z motocykla. Nic mi się nie stało, ale sprzęt się trochę uszkodził. Urwał się wydech, a kilka elementów było pogiętych. Na szczęście mogłem jechać dalej. Widać, że rywalizacja wkracza już w tę decydującą fazę. Czuć ciśnienie, które odwzorowują bardzo niewielkie różnice w wynikach. Ja mam jeszcze sporo zapału i jutro jestem gotowy na kolejny dzień walki.
RAFAŁ SONIK: - Atakamę znamy i lubimy. Jest to jedno z piękniejszych miejsc na ziemi, nawet jeśli są tam obszary, gdzie od ponad 150 lat nie spadła kropla deszczu. Ta pustynia jest piękna, ale też groźna i trzeba wiedzieć, jak się po niej poruszać. Długi czas jechałem na drugim miejscu za niedoścignionym dziś Sebastianem Husseinim. W pierwszej części trasy, usłanej skałami i drobnymi kamieniami musiałem uważać, aby nie uszkodzić opon. Błąd zbyt szybkiej jazdy popełnił na tym odcinku Ignacio Casale, który złapał kapcia i stracił ponad 20 minut na jego naprawę. Chilijczyk rzucił się jednak do przodu i odrobił straty, wyprzedzając mnie na ostatnich kilometrach. Przed samym Iquique czekały na nas wyjątkowe widoki i stromy zjazd piaszczystym zboczem do położonego nisko, u podnóża gór biwaku. To jedno z najpiękniejszych miejsc w czasie rajdu. Jesteśmy tu już trzeci, albo czwarty raz. Zjazd nad Pacyfik oznacza, że za nami już zdecydowana większość trasy. Z odległości 20, a nawet 30 km czuć już lekką, wspaniałą bryzę. Chłód świeżego, morskiego powietrza z jodem. Jak na Helu. W tym momencie nagle człowiek podnosi głowę i myśli: ależ tu jest pięknie.
KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Rajd wkroczył dziś w decydującą fazę. Wszystko wskazuje, że walka o zwycięstwo rozstrzygnie się między moimi niezwykle utytułowanymi kolegami z zespołu, zwłaszcza, że po dzisiejszych problemach technicznych Sainza, musimy uważać już tylko na Toyotę Giniela de Villiersa. Różnice czasowe w pierwszej dziesiątce są na tyle duże, że jedynie czyjeś odpadnięcie może coś wywrócić w klasyfikacji. Nasza załoga nie ma już większych szans na podium, więc koncentrujemy się na dojechaniu do mety i asekurowaniu rywalizujących o triumf Mini naszych kolegów z Monster Energy X-raid Team. To wcale nie oznacza, że jedziemy wolno, tylko na dojechanie. Dzisiejszy etap był naprawdę morderczy. Początkowo ogromne dziury na trasie, które nasze auto pokonywało jednak bez większych kłopotów. Złapaliśmy tylko jedną gumę. Końcówka to już poważne wydmy i tu niestety nie udało na się ustrzec błędu, co kosztowało nas 10 minut odkopywania bardzo ciężkiego samochodu w potwornym upale. Na metę wjechaliśmy jednak w dobrej formie i nastrojach, bo mimo tych przygód awansowaliśmy na 6. miejsce w rajdzie. Taki jest Dakar – trzeba jechać, jechać, jechać, a wynik się pojawi...
ADAM MAŁYSZ: - Dzisiejszy odcinek był bardzo ciężki. Na początku dużo kamieni i trudna trasa w górach, a na koniec wydmy. Zjazd na samym końcu był bardziej widowiskowy i nie był nam straszny, ponieważ jechaliśmy tędy po raz trzeci. Na pewno robił fajne wrażenie. Myślę, że było dziś kilka gorszych – może nie tak długich, ale momentami było stromo i niebezpiecznie. Organizatorzy dali nam mocno popalić, zmęczenie po dzisiejszym dniu jest bardzo duże. Ale taki jest Dakar. Ważne, że jesteśmy na mecie z niezłym rezultatem. Dziś jechało nam się bardzo dobrze, myślę że mieliśmy też trochę szczęścia, bo nie złapaliśmy ani jednej gumy. A tak na poważnie, jechaliśmy dobrym tempem, może na wydmach trochę wolniej, ale przynajmniej ani razu się nie zakopaliśmy. Cieszymy się z tego rezultatu.
MARTIN KACZMARSKI: - Bez wątpienia był to najtrudniejszy odcinek na tegorocznym Dakarze, który w ogóle wśród zawodników uchodzi za jeden z najtrudniejszych w historii. Tak mocno nie dostałem w kość dawno, nie pamiętam tak wymagającej, wyboistej i dziurawej trasy. Muszę dziś poważnie zregenerować siły przed ostatnimi odcinkami i dojść do siebie. Myślę już tylko o mecie w Valparaiso.
STEPHANE PETERHANSEL: - Dziś to był etap dla nas. Zaatakowaliśmy pełnym gazem i staraliśmy się jechać za Nasserem. Cały dzień widziałem jego kurz, ale nigdy nie miałem możliwości, aby go wyprzedzić. Jestem na dobrej pozycji, ponieważ nie jestem pod presją, nie jestem liderem. Teraz będę próbował jechać jak najszybciej.
NASSER AL-ATTIYAH: - Było naprawdę ciężko. Startowaliśmy jako pierwszy samochód i finiszowaliśmy jako pierwsi, ale Stephane podążał za nami i to on wygrał etap. Jestem dość zadowolony z osiągów. Wydmy były naprawdę ciężkie. Nie było żadnej drogi i ostrożnie obieraliśmy kierunek. Mini to dobry samochód, ale jestem rozczarowany godzinną karą. Będziemy cisnąć dalej aż do mety i zobaczymy czy uda się dostać na podium.
NANI ROMA: - Straciliśmy trochę czasu na koniec, ponieważ utknęliśmy na szczycie wydmy. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko i że Stephane jest bardzo dobry na tego typie terenu. Jestem gotowy na wszystko. Jutro to Stephane będzie otwierał drogę, a my będziemy atakować, do czego dzisiaj nie byliśmy zdolni, ponieważ twardo wylądowaliśmy po hopie i mocno bolały nas plecy.
ORLANDO TERRANOVA: - Było ok. Straciliśmy kilka minut z powodu przebitej opony pod koniec. Na wydmach zrobiliśmy pętlę z tą oponą, ciężko było ją wymienić, ale to tylko trzy minuty, nic więcej. Rajd trwa dalej. Nic się nie stało, to fajny Dakar. Stephane i Nasser cisnęli jak szaleni.
MARC COMA: - To był skomplikowany etap na pustyni Atacama. Bardzo przyjemny i szybki na początku, ale w ostatniej części były wydmy. Spróbowałem dogonić Joana, ponieważ startował dwie minuty przede mną. Kiedy go dogoniłem, starałem się utrzymać za nim już do mety. To był dla mnie dobry dzień.
JOAN BARREDA: - To był skomplikowany odcinek. Wystartowałem bardzo szybko, ale Marc przyśpieszył i dogonił mnie na wydmach pod koniec odcinka. Cieszę się, ponieważ starałem spisać się jak najlepiej i udało się. To są dwa trudnie dni. Będę utrzymywał to tempo.
CYRIL DESPRES: - Tak jak mówili organizatorzy, było wszystko. To była dość przyjemna trasa, kręta do punktu 200 km. Później dojechaliśmy do partii trudnej dla rąk i ramion. Było wyboiście. To było męczące.
HELDER RODRIGUES: - To był dobry etap dla mnie. Cisnąłem, chociaż wiedziałem, że Cyril, Joan i Marc będą bardzo szybcy, ale chciałem też odrobić czas do innych zawodników. Jechałem samotnie. To jest trudne, bo wtedy samemu trzeba podejmować decyzje, ale dobrze nawigowałem, nie tak szybko, ale dobrze. Cieszę się, że jestem tutaj i ukończyłem kolejny dzień.
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.