Gordon poszedł ogniem
Jak on to zrobił? Hammer musi być bardzo szybki, szybszy od Schlessera - Robby to doskonały kierowca, jednak w takiej stawce jestem zaskoczony jego zwycięstwem.
Jego samochód, „czarny karawan“ zdecydowanie odstaje od Volkswagenów i Mitsubishi. Miał szczęście? Poszedł na całość? Nie wiem, ale należą mu się ogromne brawa.
Czwartkowy etap był pierwszą próbą rozegraną na terenie Mauretanii. Prawie 400 km oesowej walki tradycyjnie już dla tegorocznej edycji Dakaru nie należało do łatwych. Już na dojazdówce zawodników zaskoczyła burza piaskowa, która na szczęście wycofała się z rajdu tuż przed rozpoczęciem odcinka specjalnego. Równocześnie pojawił sie deszcz. Deszcz na pustyni!!
Motocykliści mieli najtrudniej, śliskie błoto zaklejało amortyzatory i gogle. Opady utwardziły nawierzchnię, ale miejscami bylo zbyt mokro. Pierwszą część etapu zawodnicy jechali w zasadzie twardą, pustynną autostradą. Było bardzo szybko i chyba właśnie tam Gordon i Schlesser odjechali konkurencji, podobnie jak Hołek, który popisał się 10-tym czasem.
Końcówka oesu była już bardziej mauretańska. Miękko, technicznie, hektary wielbłądziej trawy. Nie brakowało awarii i wypadków. Zepsuli się Vatanen, Masuoka i Kleinschmidt. Rajd zakończył ciężkim wypadkiem Chicherit, którego tak wczoraj chwaliłem. Załodze na szczęście nic się nie stało. Jechał szybko, skutecznie, ale dzisiaj po prostu przesadził i roztrzaskał swoje BMW i nadzieje zespołu X-raid na dobry wynik. Odpadł również Jan de Rooy. Miał być faworytem, ale już na pierwszym europejskim oesie zakopał się po ośki i stracił czołówkę z pola widzenia. Teraz honoru de Rooyów broni syn Jana - Gerard, który ściga prowadzącego Staceya w MAN-ie.
Każdy etap, również dzisiejszy, to mniejsze lub większe problemy, ale na pustyni jak się okazuje, można naprawić prawie wszystko. Zespoły fabryczne, półfabryczne, prywatne - każdy na swój sposób walczy o przetrwanie. O ile kierowcy i motocykliści prywatni jadący na końcu stawki, mają znacznie mniejsze szanse na przetrwanie, bo sami naprawiają swój sprzęt, o tyle „fabryki“ mają precyzyjnie określone procedury. Czołowe załogi wiozą bardzo mało części. Zazwyczaj są to jedynie koła, pojedyncze wahacze i zestawy ratunkowe czyli nakrętki, reperaturki i oczywiście narzędzia. Nic więcej. Ale...
Zespoły fabryczne mają swoich dawców, czyli jedną załogę w teamie, która wiezie większy zapas części (nawet 200 kg) i to właśnie ona dojeżdża do potrzebującego pomocy leadera teamu. Uszkodzone auto naprawia wtedy czwórka zawodników. W drugiej części rajdu, kiedy karty zostały rozdane, na wynik leadera teamu zaczynają pracować wszystkie pozostałe rajdówki. Jeżeli i to nie zda egzaminu, zostają serwisowe ciężarówki T4. Szybkie trucki wiozą na plechach nawet dwie tony części, oraz najlepszych mechaników którzy usuną każdą awarię.
Sam przez to przeszedłem. Podczas mojego ostatniego Dakaru wspólnie z Rafałem i Grześkiem wymienialiśmy przy pomocy Unimoga przedni most na środku pustyni. Działo się, oj działo, ale taki jest Dakar. Straciliśmy bardzo dużo czasu, ale pojechaliśmy dalej...
Łukasz Komornicki
(Fanjazda)
Udostępnij lub zapisz ten artykuł
Najciekawsze komentarze
Subskrybuj i uzyskaj dostęp do Motorsport.com za pomocą blokera reklam.
Od Formuły 1 po MotoGP relacjonujemy prosto z padoku, ponieważ kochamy nasz sport, tak jak Ty. Aby móc nadal dostarczać nasze fachowe dziennikarstwo, nasza strona korzysta z reklam. Mimo to chcemy dać Ci możliwość korzystania z witryny wolnej od reklam i nadal używać ad-blockera.