Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Iza o Dakarze

O swojej pasji, przygotowaniach do Rajdu Dakar, strachu i kobietach na trasie - opowiada Iza Szwagrzyk, jedyna Polka w Rajdzie Dakar 2009.

Pilotka 10-tonowego MANa, Iza ma 25 lat i pochodzi z Warszawy, jest córką wielokrotnego Mistrza Polski Grzegorza Szwagrzyka, startującego w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. Obecnie Iza kończy psychologię kliniczną i jednocześnie współpracuje z Integracyjnym Centrum Opieki i Edukacji.

- Jedna Polka przejechała już ten rajd, ale w kategorii ciężarówek jako pierwsza masz szansę zapisać się w historii Dakaru. Czy inspiracją była Martyna Wojciechowska? Miałaś okazję z nią rozmawiać?

- Start Martyny Wojciechowskiej w Dakarze działał na moją wyobraźnię. Niestety, nie miałam z nią okazji rozmawiać, i bardzo żałuję.

- A może jako przyszła pani psycholog, postanowiłaś zgłębić magię Dakaru od strony klinicznej? W końcu dla przeciętnego człowieka, obrazki w których pustynni twardziele płaczą z powodu awarii sprzętu, czy kontynuują wyścig mimo choroby czy kontuzji, wydają się czystym szaleństwem. Jak myślisz, w czym tkwi magia Dakaru?

- Zgadzam się, że to wszystko jest fascynujące. Dlatego postaram się poszukać odpowiedzi u źródła, po powrocie podzielę się efektami moich badań.

- Dakar w Argentynie będzie odkrywaniem zupełnie czegoś nowego, trochę powrotem do korzeni tego rajdu, jego zupełnie nową odsłoną. Czy start w nim będzie dla ciebie osobistą próbą odkrycia czegoś nowego, nieodkrytego w sobie samej? Staniesz przecież niejednokrotnie przed sytuacjami, z którymi do tej pory na pewno nie miałaś do czynienia.

- Dla mnie Dakar to odkrywanie samej siebie i pokonywanie samej siebie. Odkrywanie pokładów sił, uporu, energii, ale też pokonywanie słabości, walka z własnymi ograniczeniami, przełamywanie strachu, bólu… Jest coś we mnie z odkrywcy, jak i z wojownika. Bywam różna. Lubię zaskakiwać - przede wszystkim samą siebie. Jestem ogromnie ciekawa Dakaru.

- Miałaś już przedsmak dakarowego szaleństwa, startując w kilku ekstremalnych rajdach w ramach przygotowań do styczniowej imprezy. Co było najtrudniejsze? Który moment najbardziej zapadł ci w pamięć?

- To prawda, już doświadczyłam rajdowego szaleństwa. Startowaliśmy w tym sezonie w Dakar Series - podobna struktura rajdu, charakter odcinków specjalnych niewiele różnił się od Rajdu Dakar. Braliśmy także udział w Hungarian Baja na Węgrzech. Na tych rajdach miałam okazję zapoznać się z różnymi trasami, od długich szutrowych odcinków, po kręte i bardzo techniczne górskie ścieżki. Pilot, szczególnie tak niedoświadczony jak ja, musi być bardzo ostrożny. Rajdy wymagają pełnego skoncentrowania na opisie trasy i kontrolowania odległości. Chwila nieuwagi, rozproszenia, może skończyć się poważną pomyłką. A niestety, widoki mocno kuszą… Tego się obawiam podczas Dakaru. Już teraz staram się zakodować brak odruchu rozglądania. Oczywiście, trudnych sytuacji na pewno będzie sporo. Co zrobić, gdy zgubię się w opisie trasy? A co, jeśli opadnę z sił? Na te pytania już dziś staram się znaleźć odpowiedź, a wsparciem służy mi doświadczony bywalec Dakaru, Grzegorz.

- Startujesz w ekipie Diverse Extreme Team pod wodzą Grzegorza Barana, wielokrotnego uczestnika Dakaru. Przed tobą bardzo odpowiedzialne zadanie, jesteś pierwszym oficerem na tym pokładzie. Czy jako debiutantka liczysz na jakieś fory? Jak układa się wam współpraca w DExT-owej ekipie?

- To zbyt poważne przedsięwzięcie, abym mogła liczyć na fory. Chcę stanąć na wysokości zadania. Co prawda, brak doświadczenia stanowi pewne utrudnienie zarówno dla mnie, jak i dla zawodowca - Grzegorza, z czego oboje zdajemy sobie sprawę. Skoro jednak podjęliśmy się takiego wyzwania, z pewnością zrobimy wszystko by sprostać zadaniu. Stanowimy zgraną ekipę, lubimy się, ufamy sobie, nie obawiamy się też wymiany zdań, czy nawet awantury. Panują między nami takie normalne, ludzkie, pełne różnych emocji relacje. Myślę, że to bardzo cenne. Nie ma nic gorszego od sztuczności. Wyobrażam sobie, że w ekstremalnych warunkach dakarowych, to że będziemy mogli czuć się swobodnie, najbardziej zaprocentuje.

- Dakar to niezwykle ciężki rajd, także pod względem fizycznym. W Argentynie oprócz pustyni, czekają na was przeprawy przez wysokie góry, zmiany wysokości i skoki temperatur. W dzień 30-stopniowy upał, w nocy temperatury nawet poniżej zera. Aklimatyzacja może być więc bardzo trudna. Czy przygotowywałaś się w jakiś szczególny sposób do startu, także pod tym kątem?

- To prawda, w tym roku organizatorzy przygotowali prawdziwą przeprawę przez skrajne temperatury i skoki ciśnienia. Trudno przewidzieć jak zareaguje organizm, jak zniosą to pojazdy… Jest to zagadka, dlatego nawet nie bardzo wiadomo jak się przygotować. W tym momencie skupiamy się nad kondycją fizyczną, siłownia, basen, sauna kilka razy w tygodniu. Silny organizm wytrzyma więcej i dłużej, dlatego istotne są wszelkie wizyty kontrolne u lekarzy. Od dłuższego czasu uważniej obserwujemy stan naszego zdrowia. Kontrolujemy ciśnienie, ja na przykład miałam za niskie, ale już jest w normie. Dbam też o wyrobienie nawyku picia, ponieważ piję zbyt mało, a na pustyni może się to okazać niezwykle zgubne…

- A jak wygląda ekwipunek przyszłej pogromczyni pustyni, co zabierzesz ze sobą na rajd, czy będzie w nim w ogóle miejsce na typowo damskie akcesoria? Krążą już legendy o trudnych, wręcz spartańskich warunkach Rajdu Dakar.

- Jestem kobietą i nie zamierzam z tego rezygnować podczas rajdu. Także kosmetyczka będzie gdzieś blisko, natomiast nie wiem jak często będzie używana. Może nie będę miała czasu, albo sił, czy potrzeby - o tym przekonam się na miejscu. Potrafię radzić sobie ze spartańskimi warunkami, chodziłam kiedyś na rajdy z harcerzami, byłam też na światowych dniach młodzieży w Rzymie, i spanie pod gołym niebem, czy w przemokłych namiotach, ani kąpiele w zimnej wodzie nie są dla mnie przeszkodą. Jestem kobietą, ale nie utożsamiam się ze słabością. Wiem, że w każdej sytuacji sobie poradzę.

- Rodzina, przyjaciele nie pytają cię, dziewczyno po co ci ten rajd? Tam przecież giną ludzie. Maksymalne ryzyko jest nieodłącznie wpisane w genezę tego rajdu. Nie boisz się? Dawka adrenaliny działa na Ciebie mobilizująco? W życiu codziennym też jesteś ryzykantką?

- Bliscy nawet jeśli się o mnie boją i martwią, nie obarczają mnie tym. Widzą po prostu, jak jest to dla mnie ważne, jak bardzo moje, i starają się cieszyć razem ze mną. Jestem im za to wdzięczna, łatwiej mi jest z ich wsparciem. Ale jest też trochę tak, że chyba czują, że mają niewielki wpływ na moje decyzje. Jestem uparta i chcę być niezależna. Czy jest we mnie coś z ryzykantki? Chyba tak, w perspektywie najbliższych wydarzeń… Tak, boję się. I sądzę, że to całkiem zdrowy objaw - to sygnał dla mnie, że czas mobilizacji nadchodzi, pełnej mobilizacji!

- Współpracujesz z Integracyjnym Ośrodkiem Opieki i Edukacji. Twoja praca wymaga dużej wrażliwości i zaangażowania. Pomoc słabszym i potrzebującym wiąże się na pewno z dużym stresem. Może rajdy są dla ciebie sposobem na odreagowanie emocji? Przeciętny człowiek wolałby zrelaksować się na jakiejś ciepłej nadmorskiej plaży. Jak to jest u ciebie?

- Mój zawód faktycznie wymaga szczególnej wrażliwości, zaangażowania, oddania. Jest to o tyle ciężka praca, że psycholog pracuje sobą, swoimi emocjami, warsztatem. Dlatego tak ważne jest, aby robić to z powołania. Być może ja je mam, tak czuję, zweryfikuje to życie i doświadczenie zawodowe. Dlaczego jeżdżę w rajdach? Dla mnie to wspaniały sport, pełen emocji, adrenaliny, nowych wyzwań, niepewnych sytuacji. Daje możliwość wielu wyjazdów, poszerzania horyzontów. Jest to też dyscyplina, w której nadal jest bardzo mało kobiet - warto to zmienić.

- Praca w ośrodku, studia, przygotowania do sesji i startu w Dakarze, skąd czerpiesz na to wszystko siły, czy masz jeszcze czas na życie prywatne?

- Nie robię wszystkiego jednocześnie, bo raczej nie byłabym wtedy zadowolona z wyniku, i tak na przykład kuleje mocno moja praca magisterska, która w pewnym momencie mocno mnie pochłonęła, a od jakiegoś czasu ciągle pozostaje na marginesie… Skąd czerpię siły? Właśnie z życia prywatnego, moim motorem są bliscy mi ludzie, życzliwi przyjaciele, którzy znają mnie, mimo wszystko kochają, i wierzą we mnie.

- Masz jeszcze jakieś inne pasje, czy rajdy pochłaniają cię całkowicie?

- Całkowicie pochłania mnie wyłącznie życie.

- Tegoroczne święta będą dla ciebie najprawdopodobniej odliczaniem dni do startu. Czy planujesz je spędzić w jakiś szczególny sposób?

- Wylatujemy 25 grudnia, zatem moje święta to Wigilia. Chciałabym, aby ten dzień upłynął mi w spokoju i abym mogła coś przełknąć - dlatego, że w stresie często nic nie jem.

Poprzedni artykuł Dekoracja mistrzów IRC
Następny artykuł Kubica o KERS

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry