Małysz przylatuje wieczorem

Pojazdy wysłane pod koniec listopada, przypłynęły do Argentyny. Przetransportowane na parking zlokalizowany w dawnej bazie morskiej, znowu są w rękach mechaników. Ten wyścig z czasem nigdy się nie kończy. Zawsze jest coś do poprawienia, zmontowania, zmiany ustawień. Jeszcze nie wyczuwa się atmosfery napięcia, pozornie panuje spokój. Czasu na pewno jest dużo więcej niż na trasie, gdy kilka godzin pomiędzy metą a startem musi wystarczyć czasami na kapitalny remont.

W luźniej atmosferze podziwiać można technologiczny wyścig zbrojeń. Dozbrojoną koncepcję single seatera 4x2 McRae prezentuje team Super B. Zamknięta konstrukcja zwrotnicy ze stajni Pro Dakar też robi wrażenie. Inni, jak zespół 549 jadący GINAFem, wierzą w tradycyjne rozwiązania.

W parku maszyn jest już większość Polaków. Zespół RMF Caroline Team (wspierany przez SKF) zajął pokaźną część nabrzeża. Adam Małysz i jego pilot Rafał Marton przylecą dziś wieczorem. Mitsubishi Pajero po zerwaniu plomb transportowych, są ostatecznie przygotowywane do startu. Na miejscu od wczoraj są już Łukasz „Łoker” Łaskawiec – trzeci w ubiegłym rajdzie i Maciej Albinowski – kierowcy dwóch quadów w barwach RMF CT oraz prowadzący drugie Mitsubishi i szef całego zespołu, Albert Gryszczuk. Obok rozłożył się kolejny polski zespół R-Six Team jadący Unimogiem 500, z Robertem i Robertem Jr. Szustkowskimi oraz Jarosławem Kazberukiem. Na trasie nie zabraknie starego dakarowego wyjadacza Grzegorza Barana w MANie. Orlen Team tradycyjnie od lat w tym samym składzie. Tak, tak - czasy, kiedy Polaków na Dakarze można było policzyć na palcach jednej ręki drwala, minęły miejmy nadzieję, bezpowrotnie.

Z Mar del Plata
Hubert Słok (fot. autora)