Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Mówią po 10 etapie

RAFAŁ SONIK: – To, że ja i quad jesteśmy w całości na mecie to coś nieprawdopodobnego.

Mijałem Ignacio na trasie. Miał urwany łańcuch. To prawdopodobnie przez silnik, a że dziś etap maratoński to nie było szans żeby to naprawić. Widziałem, że był kompletnie ugotowany psychicznie. Krótko po Casale, Sergio Lafuente. wywalił się i złamał bark. Niewiele brakowało, abym ja również przedwcześnie zakończył rajd. W roadbooku na 193 kilometrze nie było zaznaczonej wielkiej dziury. Takiej, przy której powinny być dwa, a nawet trzy wykrzykniki. Wpadłem w nią i wyleciałem w powietrze. Trzymając cały czas kierownicę, aby zapobiec zrolowaniu quada, wpadłem na skały. Zostałem po nich przeciągnięty bokiem i nogami, które są całe posiniaczone i pokrwawione. Jestem z siebie dumny i absolutnie szczęśliwy, że wyszedłem z tego cało. Co ciekawe, na tej samej dziurze swój udział w rajdzie zakończył Nani Roma. Zeszłoroczny triumfator również zbyt późno zobaczył nieoznakowaną przeszkodę. Jego Mini rolowało.Po środowych zdarzeniach na trasie, mam w klasyfikacji niemal trzy godziny przewagi nad drugim, Jeremiasem Gonzalezem Feriolim. Podchodzę jednak do sytuacji z odpowiednim chłodem. Muszę sprawdzić i przygotować przed jutrem quada, roadbooka oraz moje ubranie, które jest kompletnie zniszczone. To jest w tej chwili najważniejsze. Potem muszę odpocząć, a śpimy dziś na kocach rozłożonych na betonie.KUBA PRZYGOŃSKI: – Po wcześniejszych odcinkach w Chile, ten dzisiejszy był bardzo przyjemny. Była fajna, szutrowa droga, bez większych dziur. Przy trasie zebrało się wielu kibiców. Jesteśmy po pierwszej części drugiego już na tegorocznym Dakarze maratonu, więc na osobnym biwaku w Cachi, przed kolejnym etapem będziemy zdani tylko na siebie. Nie mamy pomocy mechaników, ale mój motocykl nie ucierpiał za bardzo i nie musiałem go naprawiać. Na jutro zapowiadany jest deszcz, więc może być ciężki odcinek.MAREK DĄBROWSKI: – Kierownica mi się zacinała, ciężko mi się prowadziło, a że jechaliśmy wysoko w górach, po półkach skalnych, było to stresujące. Przyczyną awarii było wczorajsze uderzenie i mimo, iż wczoraj naprawiliśmy samochód, dziś na trasie znów doszło do uszkodzenia. Mam nadzieję, że do jutra uporamy się z tym.

Krzysztof Hołowczyc

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - To był odcinek w zasadzie bez specjalnej historii. Początkowo dość techniczny i jechało nam się bardzo dobrze, ale od około 200 km samochód stracił moc, słabo wchodził na obroty. Trasa po dużych opadach deszczu była pełna zdradliwych miejsc zalanych wodą. Widzieliśmy leżący na dachu poważnie rozbity samochód Naniego Romy, który wpadł w taką pułapkę i dachował. Załodze nic się nie stało, ale przypomniało nam to o tym, że ani na chwilę nie możemy stracić koncentracji. W obecnej sytuacji w czołówce musimy jechać bardzo rozważnie i spokojnie, bo choć najcięższe odcinki mamy już chyba za sobą, to jednak jeszcze parę tysięcy kilometrów trzeba przejechać.

al-Attiyah/Baumel | Fot. redbullcontentpool.com

NASSER AL-ATTIYAH: - To nie był łatwy dzień. W ostatnich dniach chyba mocno padało i na trasie pojawiły się dziury wymyte przez deszcz. Nani wpadł w taką pułapkę i rolował, ale nic mu się nie stało. My dotarliśmy do mety. Jestem całkiem zadowolony, bo uzyskaliśmy dobry czas. Codziennie wykonujemy zadaną pracę. Nie martwię się o resztę. Przede wszystkim musisz być na mecie. Na razie idzie nam dobrze. Prowadzimy w rajdzie od startu z Buenos Aires. Nie jest łatwo, ale zespół wykonuje wspaniałą pracę, Matthieu również. W całym rajdzie mieliśmy tylko jedną przygodę, gdy urwaliśmy koło.

Yazeed al-Rajhi | Fot. Yazeed AlRajhi Racing Team

YAZEED AL-RAJHI: - U mnie wszystko w porządku. Nie popełniłem żadnych błędów. Myślę, że musimy się przyjrzeć różnicom w pracy Mini i Toyot. Sądzę, że kierowcy Mini mogą mocniej cisnąć na dużych wysokościach. Bardzo trudno byłoby odebrać Ginielowi drugie miejsce. Jestem bardzo zadowolony z lokaty w czołowej piątce. Nigdy bym nie marzył, że mogę ukończyć mój pierwszy Dakar na podium. 

de Villiers/von Zitzewitz | Fot. Imperial Toyota

GINIEL DE VILLIERS: - Mieliśmy bardzo spokojny dzień. Nie cisnąłem - szczególnie po tym, gdy zobaczyliśmy co się stało z Nanim. To pokazuje, że w każdej chwili można zostać zaskoczonym i ulec wypadkowi. Nasser jest za daleko. Nie ma powodów, żeby ryzykować. Jeżeli on nie popełni błędu, nie będziemy mogli odrobić takiej straty, ale błędy zawsze są możliwe. To co się stało wczoraj, jest rozczarowujące. Nadal jednak wierzymy w możliwość wygrania rajdu. Dakar jeszcze się nie skończył. Bilans jest całkiem dobry bo wiemy, że możemy walczyć o zwycięstwo.

Joan Barreda, Paulo Gonçalves i Hélder Rodrigues | Fot. HRC

JOAN BARREDA: - Dzisiaj trasa była naprawdę szybka i w dużej części wysoko położona. Odcinek był łatwy nawigacyjnie. Jestem zadowolony, dobrze się czuję. Nie mam już nic do wygrania. Po prostu jadę do mety i staram się pomagać mojemu zespołowi.

 

Marc Coma | Fot. KTM

MARC COMA: - To jest ciężki Dakar. Musimy zmagać się z wieloma przeciwnościami, ale po tylu dniach i pomimo kłopotów mam dużą frajdę. To jest wspaniałe w tym rajdzie. Dochodzisz do swoich limitów i gdy sądzisz, że nie dasz rady, przełamujesz granice i jedziesz dalej. Dzisiejszy odcinek okazał się bardzo ciężki. Nie było łatwo utrzymać szybkie tempo. Najpierw musieliśmy zmierzyć się z duża wysokością, a potem techniczna partia naprawdę nas sprawdziła. Starałem się jechać tym samym tempem przez cały odcinek.

Paulo Gonçalves | Fot. HRC

PAULO GONÇALVES: - Dzisiaj był szybki odcinek z niezbyt trudną nawigacją. Na początku trasa okazała się dosyć śliska i trzeba było zachować ostrożność. Dosyć szybko utworzyliśmy czteroosobową grupę i dyktowaliśmy tempo. Myślę, że zaliczyłem udany etap. Oszczędzałem motocykl, co było ważne, bo na biwaku nie mamy serwisu. Moja Honda jest gotowa na jutro - i zamierzam znowu powalczyć.

Hélder Rodrigues | Fot. HRC

HÉLDER RODRIGUES: - Dzisiaj otwierałem trasę. Nie było to zbyt trudne, ale musiałem uważać i skoncentrować się, żeby uniknąć wywrotki. Moim celem było  dojechanie do mety i szanowanie motocykla, bo to początek etapu maratońskiego. W sumie cała nasza trójka zajęła wysokie miejsca, a to dobrze dla całego zespołu.

Poprzedni artykuł Trzecie zwycięstwo Barredy
Następny artykuł Potężna przewaga Sonika

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry