Zasubskrybuj

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska

Brakło nam może 40-50 kilometrów do mety. Jechaliśmy po fesz-feszu i jak nam później mówił Mirek Zapletal, który naprawiał nasz samochód, dużo tego pyłu zakleiło się i tarcza była OK, ale klocki tak złapało, że dużo tego pyłu dostało się tam i sprzęgło przez cały czas się ślizgało. Dojechaliśmy do mety pierwszego oesu, później ruszyliśmy na dojazdówkę. Na tej dojazdówce, jak troszkę się tarcza uspokiła, już nie była taka ciepła, to sprzęgło znów lepiej łapało. Wystartowaliśmy do drugiego oesu, no ale ujechaliśmy może z 10-20 kilometrów pod taką górę w fesz-feszu - i odmówiło posłuszeństwa, stanęło. Trochę pociągnęli nas Czesi od Lopraisa. Znów odczekałem, żeby sprzęgło ostygło, żeby zjechać w jakieś lepsze miejsce. Tam już czekaliśmy na Mirka. Wróciliśmy o wpół do pierwszej, czy gdzieś koło pierwszej. Trochę snu i za chwilę start! Fot. Hubert Słok.

Hołowczyc/Fortin | Fot. Orlen Team

KRZYSZTOF HOŁOWCZYC: - Po wczorajszym dniu nie spędziłem dobrej nocy. Oczywiście, chodziły mi po głowie różne myśli łącznie z tym, że zastanawiałem się nad sensem dalszej rywalizacji. Ale pomyślałem sobie, że w sporcie nie jest sztuką wyłącznie wygrywać ale również podnosić się z momentów upadku. Początek etapu był trudny, mieliśmy problemy z przegrzewaniem się silnika. Okazało się, że po wczorajszym strzale w chłodnicę z liny pewne elementy nie były prawidłowo zamontowane. Podczas neutralizacji mechanicy poprawili mi osłonę chłodnicy i dolali trochę wody, która była zużywana przez silnik w nadmiernych ilościach. Zostały dwa ciężkie OSy, wierzę że silnik je przetrwa, a ja ponawiązuje jeszcze walkę na odcinkach specjalnych. Nie interesują mnie miejsca, które obecnie zajmuję, przyjechaliśmy tu po pozycję na podium i to już nie jest realne. Jedziemy więc dla siebie i dla kibiców. Jedziemy dalej.

Jacek Czachor | Fot. Orlen Team

JACEK CZACHOR: - Po etapie nie możemy wymieniać przede wszystkim kół. Za to istnieje możliwość skorzystania z tak zwanego szybkiego serwisu. Widziałem wielu zawodników, którzy naprawiali swoje motocykle na dojazdówkach. Dzisiejszy odcinek specjalny był podzielony na dwie części. Od razu na początku miałem problemy w rzeczce, która przecinała OS. Zbyt późno zeskoczyłem z motocykla i się zakopałem w mule. Później jechałem już płynnie. Bardziej męcząca była druga część trasy. Jechaliśmy cały czas po ostrych kamieniach. Mam lekko podbitą przednią felgę. Próbuję jechać jednak tyle co potrafię. Przed nami jeszcze dwa trudne dni i będę się starał jechać jak najlepiej.

Marek Dąbrowski | Fot. Orlen Team

MAREK DĄBROWSKI: - Dzisiaj śpimy na zupełnie innym biwaku, niż ekipy samochodowe. Organizator zawsze stara się urozmaicić motocyklistom rywalizację, stąd też etap maratoński. Mamy znaczone koła, których nie możemy wymienić i pokonamy na nich ponad 1000 km. Nie będzie również serwisu na biwaku. Na szczęście trasa dojazdowa pokrywa się i dla zawodników i assistance więc mogliśmy dokonać drobnych napraw. Pierwsza część maratonu za nami. W Peru jest jeden wielki fesz-fesz, a krajobraz jest księżycowy. Peruwiańscy kibice przywitali nas równie gorąco, jak argentyńscy i chilijscy. Ludzie co prawda trochę zmaleli i ściemnieli, ale atmosfera rajdu jest nadal fantastyczna. 

Stephane Peterhansel | fot. X-Raid

STEPHANE PETERHANSEL: - Nie jechaliśmy jakimś szczególnie szybkim tempem, ale nie mieliśmy żadnych technicznych ani nawigacyjnych problemów, więc to był dobry odcinek, choć niezbyt przyjemny do jazdy ze względu na dużą ilość fesz feszu. Nie było zbyt dobrej widoczności, nawet kiedy otwiera się trasę, ponieważ wiatr wzniecał kurz. Wyprzedziłem Naniego kilka kilometrów przed metą, utknął na wydmie próbując ominąć motocyklistę, ale nie musiał nawet wychodzić z samochodu, aby pojechać dalej. Jest około dwudziestu minut między mną i Nanim, a przed nami dwa etapy z wieloma wydmami. Będzie dużo wspinania się na wydmy i wiemy, że jeśli ktoś utknie między nimi, to będzie kosztowało dużo czasu. Trzeba to będzie bezpiecznie rozegrać. Tak jak zawsze. Zawsze, kiedy wygrywałem rajd, kolega z zespołu deptał mi po piętach: Masuoka, Alphand. Zawsze była jakaś presja.

Nani Roma | fot X-Raid

NANI ROMA: - Miałem dwóch motocyklistów przed sobą i jeden z nich wywrócił się. W tej sytuacji straciłem dwie minuty, ale to nic takiego. Wszystko jest ok. Cieszę się, że tu jestem razem ze Stephane. Nie wiem czy mam jakieś szanse, ponieważ Stephane jest już dość daleko z przodu. Dzieli nas dwadzieścia minut, ale można sporo stracić, kiedy utknie się w piasku. To może się zdarzyć każdemu, ale mówiąc to wcale nie myślę o Stephane. Z jego doświadczeniem nie popełnia się zbyt dużo błędów. Faktycznie, nie liczę na to co zrobią inni, sam postaram się spisać jak najlepiej i zameldować się na dobrej pozycji w Limie.

Giniel de Villiers | fot. Facebook

GINIEL DE VILLIERS: - Muszę przyznać, że to był dość trudny odcinek. Nigdy w życiu nie widziałem tyle fesz feszu. Myślę, że musi być dość ciężko, kiedy jedzie się dalej. Cieszę się, że jedziemy z przodu, ale naprawdę nie było łatwo. Pierwsza część odcinka była podstępna, podobnie jak druga, z dużą ilością kamieni. W jednym kanionie była wspinaczka pod stromą górę i cieszę się, że mam auto czteronapędowe. Nie wiem co z Gordonem, ale dla nas to dobra wiadomość, chociaż najważniejsze to skupić się, ponieważ są jeszcze dwa ciężkie dni i to nie koniec rajdu. Musimy doprowadzić samochód do mety. Jeśli uda się to osiągnąć, to będzie jak zwycięstwo.

Marcos Patronelli | fot. Yamaha Racing

MARCOS PATRONELLI: - To był świetny trudny odcinek. Czasami było podobnie, jak w Egipcie. Było sporo pustynnych terenów i musiałem oszczędzać quada, ponieważ to jest maratoński etap. Mieliśmy szczęście, że nic się nie wydarzyło. Na początku dnia, było ciężko z przejazdem przez dwa potoki. W jednym z nich utknąłem. Alejandro również utknął na chwilę więc mu pomogłem Właśnie dlatego staramy się jechać razem. Tutejsza pustynia różni się od tej w Chile i tak jak mówiłem, jest podobna do tej w Egipcie. Było też kilka gór. Myślę, że pozostałe odcinki nie będą zbyt proste.

Cyril Despres | fot. KTM

CYRIL DESPRES: - Po modyfikacji roadbooka, jedna z dróg nie była zbyt widoczna. Pojechałem 100 metrów za daleko, ale widziałem, że Coma zawracał, chociaż startował przede mną. Dzień rozpoczął się od kąpieli w strumieniu i w ogóle dziś było ciężko. W każdym razie oprócz atakowania i samej jazdy, wiele dzisiaj nie było do roboty. Jeżeli Farres zajął drugie miejsce, to nie było dla mnie dobre. Jutro będzie ciężko i na Dakarze wszystko może się wydarzyć.

Gerard Farres Guell | fot. gerardfarres.com

GERARD FARRES GUELL: - Finisz na drugim miejscu jest ważny dla mnie i dla zespołu. Kiedy dojechałem do odcinka neutralnego powiedziano mi, że prowadzę. Przyśpieszyłem starając się wygrać etap. Nie udało się, ale cieszę się, ponieważ wczoraj źle się czułem pod względem fizycznym. To pomyślny dla mnie Dakar. Cały zespół dobrze sobie radzi.

Marc Coma | fot. KTM

MARCO COMA: - Dziś mieliśmy mieszankę kilku typów terenu: ziemi, piachu i kamieni. To było do przewidzenia, że Cyril zyska dzisiaj nade mną przewagę, ale ja będę cisnął do samego końca. Zostały jeszcze trzy dni. Ciężko ustalić strategię, kiedy Cyril jedzie z przodu. Po prostu muszę za nim jechać. To nie będzie jazda na limicie, ale tempo znów będzie szybkie, tak jak od początku rajdu.

 

Poprzedni artykuł Despres zyskał 2 minuty
Następny artykuł Hołowczyc nie zwalnia tempa

Najciekawsze komentarze

Zarejestruj się za darmo

  • Szybki dostęp do ulubionych artykułów

  • Zarządzanie powiadomieniami o najświeższych wiadomościach i ulubionych kierowcach

  • Wyraź swoją opinię poprzez komentowanie artykułów

Motorsport prime

Poznaj kontent premium
Zasubskrybuj

Edycja

Polska Polska
Filtry